Łupki utkną w wąskim gardle cen i przepisów

Anna Bytniewska
opublikowano: 2010-06-18 00:00

Na razie do alternatywnych pokładów mogą się dowiercić tylko spółki PGNiG. I korzystają z okazji.

Ceny usług wiertniczych w Polsce wystrzeliły. Mogą opóźnić wydobycie gazu

Na razie do alternatywnych pokładów mogą się dowiercić tylko spółki PGNiG. I korzystają z okazji.

Amerykańska firma Eurenergy Resources (ER) miała w drugiej połowie roku rozpocząć wiercenia w Polsce w poszukiwaniu gazu w pokładach z łupków. Już wiadomo, że prace ruszą dopiero na początku przyszłego roku. Spółka posiada osiem koncesji w regionie lubelskim, nadbałtyckim, na Podlasiu i Dolnym Śląsku. O opłacalności eksploatacji złóż — jeśli ich obecność się potwierdzi — mogą przesądzić koszty wierceń, a te są wysokie.

Skazani na PGNiG

— W Polsce usługi wiertnicze świadczą tylko trzy firmy z Grupy Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG). Brakuje odpowiedniego sprzętu. Ceny usług poszły więc w górę. Są już co najmniej dwa razy wyższe niż w USA, gdzie wiercenia na głębokość 3 tys. km wyceniane są na 6-7 mln USD — mówi Jerzy Hadro, główny geolog Eurenergy Resources Poland.

Korzystają na tym spółki PGNiG: Poszukiwania Nafty i Gazu Jasło, Poszukiwania Nafty i Gazu Nafta z Piły, Poszukiwania Nafty i Gazu Kraków. Piła zresztą wierci już dla Lane Energy i ConocoPhillips, szukają gazu z łupków na Pomorzu.

— Usługi wiertnicze, ale w ograniczonym zakresie, świadczyć mogą również należące do PGNiG Poszukiwania Naftowe Diament oraz Zakład Robót Górniczych Krosno — mówi Waldemar Wójcik, wiceprezes PGNiG.

Jerzy Hadro uważa, że o konkurencję dla grupy PGNiG na razie będzie bardzo trudno.

— W grę wchodzą kontrakty z zagranicznymi firmami, ale na tym etapie poszukiwań współpraca z nimi nie jest opłacalna, biorąc pod uwagę koszty i liczne formalności związane z ich sprowadzeniem do Polski — mówi Jerzy Hadro.

Kłopotliwe jest sprowadzenie nie tylko sprzętu, ale także specjalistów.

— Personel musi mieć polskie uprawnienia — mówi Jerzy Hadro

Także ExxonMobil, który rozważa rozpoczęcie wierceń w Polsce, może zderzyć się z podobnymi problemami, jak ER.

— Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie prac terenowych w Polsce, ale praktyką ExxonMobil jest korzystanie z usług wykwalifikowanych miejscowych wykonawców — mówi Andrzej Kopyść z ExxonMobil.

To znów szansa dla spółek PGNiG.

— Korzystamy z miejscowych wykonawców, gdy tylko pozwala to na dotrzymanie zakładanych kosztów i terminów. Przestrzegamy wysokich standardów bezpieczeństwa i ochrony środowiska i oczekujemy od naszych wykonawców tego samego — podkreśla Andrzej Kopyść.

Polski rząd udzielił spółce stowarzyszonej z ExxonMobil pięciu koncesji: dwóch w tzw. basenie lubelskim i trzech w podlaskim.

Wielki wygrany

PGNiG przyznaje, że zainteresowanie usługami jego serwisu rośnie.

— Pojawiają się pytania o warunki techniczne. Prowadzone są rozmowy, ale na razie bardzo ogólne — mówi Waldemar Wójcik.

Jego zdaniem, różnica cen usług w Polsce i USA ma kilka przyczyn.

— Chodzi głównie o uwzględnienie w cenie prac wiertniczych kosztów wynikających z konieczności spełnienia wymogów UE w zakresie ochrony środowiska a także kosztów ubezpieczenia robót. Ponadto wiercenia w Polsce ze względu na strukturę geologiczną są trudniejsze niż w USA. Tymczasem Amerykanie u siebie do perfekcji doprowadzili metody redukowania kosztów — tłumaczy Waldemar Wójcik.

Dodaje, że dopóki nie powstanie u nas kilkadziesiąt odwiertów w złożach niekonwencjonalnych, koncernom nie będzie opłacało się sprowadzanie firm serwisowych z zagranicy.

Chevron i Lane Energy odmówiły nam komentarza.