Badacze Elliott Ash, Massimo Morelli i Matia Vannoni przeanalizowali tysiące przepisów prawnych, używając sztucznej inteligencji, i odkryli ciekawy mechanizm wpływający na wzrost gospodarczy. Amerykańskie stany regularnie "pożyczają" od siebie nawzajem skuteczne rozwiązania prawne – te, które sprawdziły się w praktyce. Gdy określona regulacja przynosi pozytywne rezultaty w jednym stanie, inne szybko ją adoptują, dostosowując do lokalnych warunków.
Ekonomiczne konsekwencje tego zjawiska są spore: 10-procentowy wzrost liczby takich zapożyczonych przepisów przekłada się na zwiększenie tempa wzrostu PKB per capita o ok. 0,15 pkt proc. To może wydawać się niewiele, ale w skali makroekonomicznej oznacza ogromne różnice. Dla porównania – osiągnięcie podobnego efektu wymagałoby stymulacji fiskalnej na poziomie 0,1 proc. PKB. W rezultacie te stany w USA, które charakteryzowała większa intensywność legislacyjna (więcej wprowadzanych ustaw, które dobrze sprawdziły się gdzieś indziej), miały szybsze tempo wzrostu gospodarczego. Poniższy wykres przedstawia pięć stanów o najsilniejszym związku pomiędzy liczbą wprowadzanych klauzul legislacyjnych a przyrostem wzrostu gospodarczego.
Prawdziwy sekret tych wyników tkwi w klauzulach warunkowych (jeśli X, to Y). Okazuje się, że przepisy zawierające takie klauzule mają czterokrotnie silniejszy wpływ na wzrost niż pozostałe. 10-procentowe zwiększenie liczby takich regulacji przekłada się na wzrost PKB per capita o 0,6-0,7 pkt proc., podczas gdy przeciętne przepisy dają efekt tylko 0,15 pkt proc.
Przykładowo zapis w ustawie "Jeśli firma zainwestuje 500 tys. zł w technologie ekologiczne, otrzyma 20 proc. ulgi podatkowej przez trzy lata" jest znacznie skuteczniejszy niż ogólny nakaz "Firmy powinny dążyć do ograniczenia wpływu na środowisko poprzez odpowiednie inwestycje". Pierwszy eliminuje niepewność – przedsiębiorca dokładnie wie, co zyska za konkretne działanie. Drugi zostawia miejsce na interpretację, co zniechęca do inwestycji. To oczywiście tylko przykład, ale pokazuje sedno sensownego prawa: zmniejszenie niepewności w biznesie i tworzenie jasnych reguł gry.
Być może w debacie publicznej zbyt pochopnie demonizujemy regulacje tylko dlatego, że są regulacjami. Tymczasem amerykańskie doświadczenie pokazuje, że problem leży gdzie indziej – w jakości, a nie w ilości przepisów. Moglibyśmy mieć tysiące regulacji, ale jeśli spełniałyby kryteria dobrego prawa (były jasne, sprawdzone, precyzyjne, egzekwowalne), stałyby się motorem wzrostu, a nie jego hamulcem. Prawdziwe pytanie brzmi więc nie "jak mniej regulować", lecz "jak regulować mądrzej".
