Majątek bogatych pod troskliwą opieką

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2013-07-31 00:00

Trzeba co najmniej 5 mln zł, żeby skorzystać z ich usług. Pod opieką mają już ponad pół miliarda złotych 21 zamożnych rodzin

Nie tylko brak, ale też nadmiar pieniędzy bywa kłopotliwy. Trzeba nimi gospodarować tak, by nie skończyło się jak w przypadku wielu szczęściarzy Lotto, którym zdarza się tracić wszystkie pieniądze równie szybko, jak je zdobyli.

NIEZALEŻNOŚĆ
 OD BANKU:
 W Polsce brakuje
 firm, które doradzą
 bogatym i nie
 sprzedają produktów
 instytucji finansowych.
 — My nie jesteśmy
 powiązani z jakąkolwiek
 instytucją
 finansową, wynagradza
 nas wyłącznie
 nasz klient — mówią
 przedstawiciele
 Lorek Pawlak Family
 Office (na zdj. Rafał
 Lorek i Mariusz
 Pawlak). [FOT. TR]
NIEZALEŻNOŚĆ OD BANKU: W Polsce brakuje firm, które doradzą bogatym i nie sprzedają produktów instytucji finansowych. — My nie jesteśmy powiązani z jakąkolwiek instytucją finansową, wynagradza nas wyłącznie nasz klient — mówią przedstawiciele Lorek Pawlak Family Office (na zdj. Rafał Lorek i Mariusz Pawlak). [FOT. TR]
None
None

Płaci klient

Pomoc tym, którzy na brak pieniędzy nie narzekają, oferuje Lorek Pawlak Family Office. Firma działa od trzech lat. Majątek powierzyło jej już 21 zamożnych polskich rodzin. W sumie — ponad pół miliarda złotych pod opieką. Właściciele — Rafał Lorek i Mariusz Pawlak — zajmują się całością osobiście. Poza tym pracują u nich jeszcze dwie osoby. Firma ma rozrosnąć się maksymalnie do 7 osób, mimo że za rok, góra dwa, do obecnego grona klientów ma dołączyć kolejnych 40. Tylu Lorek Pawlak Family Office będzie w stanie obsłużyć. Przedstawiciele firmy przewidują raczej nadmiar chętnych niż niedobór.

— Widzimy ogromną potrzebę w zakresie pomocy w zarządzaniu majątkiem osób zamożnych — mówi Rafał Lorek, prezes firmy.

Jego zdaniem, potrzeba sporo czasu i wiedzy finansowej, żeby robić to samodzielnie z zamierzonym skutkiem. Dlatego zamożne osoby chętnie zleciłyby to na zewnątrz, najlepiej komuś zaufanemu. Co prawda doradców z różnych dziedzin jest wokół sporo — prawników, doradców podatkowych czy inwestycyjnych. Private banking w Polsce też jest już na porządku dziennym. Jednak tacy doradcy często są zależni od instytucji finansowych, których produkty polecają.

— To nas odróżnia — nie jesteśmy powiązani z jakąkolwiek instytucją finansową, nie sprzedajemy produktów finansowych, nie przyjmujemy gratyfikacji od dostawców towaru czy usługi. Wynagradza nas wyłącznie nasz klient — podkreśla Mariusz Pawlak, wiceprezes Lorek Pawlak Family Office.

Finansiści

Rafał Lorek i Mariusz Pawlak family office nie wymyślili, tylko przenieśli ten pomysł na polski grunt. Tradycja takich firm sięga XIX wieku. — Do tej pory funkcjonuje family office rodziny Morganów, które powstało w tamtym czasie. W Stanach takich podmiotów jest kilka tysięcy, na coraz większą skalę rozwijają się w Wielkiej Brytanii, Luksemburgu, Szwajcarii, a nawet w Azji, głównie w Singapurze — mówi Rafał Lorek.

W przypadku doradców typu family office ważne są bezpośrednie, długoterminowe relacje i zaufanie. Równie istotna jest wiedza.

— Klient decyduje, co chce zrobić ze swoim majątkiem, naszym zadaniem jest przeanalizować dostępne czy interesujące go opcje i wskazać ich obiektywne plusy i minusy — mówi Rafał Lorek. Przedstawiciele Lorek Pawlak Family Office wywodzą się z rynku finansowego. Pracowali m.in. w biurach maklerskich, bankach, funduszach. Byli maklerami, private bankerami, menedżerami wyższego szczebla. Jeśli brakuje im doświadczenia w jakiejś dziedzinie — szukają pomocy w kancelariach prawnych, bankach, firmach podatkowych.

— Nie potrzebujemy takich ludzi u siebie, ale korzystamy z ich wiedzy. Dzięki temu, że ich nie zatrudniamy, za każdym razem możemy wybrać najlepszych specjalistów w interesującej nas dziedzinie — zapewnia Mariusz Pawlak.

Generalnie zadaniem family office jest doradztwo i piecza nad powierzonym majątkiem. Klientom często pomaga sama obecność family office w kontaktach z instytucjami finansowymi. — Kiedy pojawiamy się z klientem na spotkaniu np. z bankiem, jego doradca wie, że ma równorzędnego partnera do rozmowy. Zaczyna więc oferować inne rzeczy, takie, które realnie mogą nas zainteresować — twierdzi Rafał Lorek. To zainteresowanie leży w interesie bankowych doradców.

— Jeśli uda im się nas przekonać do jakiegoś produktu, z dużym prawdopodobieństwem przekonają do niego również naszych 21 bogatych klientów — mówi Mariusz Pawlak. Family Office pomaga także w sprawach techniczno-operacyjnych.

— Jeśli klient chce np. zbudować dom, sprawdzamy koszty takiej operacji, wybieramymu kancelarię prawną, która może się tym zająć od strony prawno-podatkowej, i potem cały proces monitorujemy, zbieramy dokumentację — mówi Rafał Lorek. Klienci często nie oczekują wysokich zysków z inwestycji, tylko chcą majątek zabezpieczyć. Najbardziej jednak doceniają porządek w aktywach i papierach.

— Jeśli ma się kilka czy kilkanaście milionów złotych w różnych instytucjach, to łatwo się pogubić. Kiedy my zarządzamy majątkiem — wystarczy, że klient do nas zadzwoni i po kilku minutach ma dokładną informację, gdzie co jest, kiedy co się kończy (np. lokata) i o czym trzeba pamiętać w najbliższym czasie. Informujemy też, które dokumenty warto zachowywać, bo mogą się przydać, a które można wyrzucić. Możemy też wziąć na siebie ich archiwizację — opowiada Rafał Lorek.

Stać ich na to

Wygląda na to, że family office to świetny pomysł na biznes — trochę bogatych rodzin w naszym kraju funkcjonuje. Prawdopodobnie większość z nich kłopot efektywnego zarządzania majątkiem chętnie zrzuciłaby na kogoś innego. W dodatku usługi takiej firmy nie są tanie, więc pozwalają zarobić. Tylko z punktu widzenia klienta utrzymanie family office może być niedogodnością.

— Koszt naszych usług to ułamek procentu aktywów klienta — mówi Rafał Lorek. Wynagrodzenie najczęściej ma charakter miesięcznej opłaty, ale to zależy od indywidualnych uzgodnień. Trudno o sztywny cennik przy takiej działalności, chociaż klientów family office na taką opiekę stać.

— Muszą to być ludzie, którym nasze usługi będą się opłacać — czyli tacy, którzy mają co najmniej kilka milionów złotych majątku do zagospodarowania. 5-7 mln zł to minimalny próg, od którego przyjmujemy klientów. Większość z obecnych dysponuje majątkiem między 10 a 60 mln zł. Ale są również dużo więksi — mówi Mariusz Pawlak. Ponadto — w Polsce na tym polu nie ma konkurencji.

— Co prawda są podmioty, które się nazywają family office, ale zwykle oferują produkty instytucji, od których są zależne, albo po prostu pobierają prowizję od tych podmiotów, których produkty uda im się sprzedać. Trudno się dziwić — pokusa jest tutaj ogromna. Obawiamy się jednak, że brak podmiotów działających na podobnej zasadzie do naszej spowoduje, że pojęcie family office się zdewaluuje, podobnie jak się stało z private bankingiem — w naszym kraju klientem private bankingu można być już od 300 tys. zł! Dlatego przydałaby nam się konkurencja — ale taka porządna, ze Stanów albo ze Szwajcarii — uważa Rafał Lorek.