Mali inwestorzy za granicą skutecznie walczą o swoje prawa

Przemek Barankiewicz
opublikowano: 2003-01-17 00:00

Silne stowarzyszenia inwestorów są w wielu krajach partnerem dla ustawodawców. Drobni akcjonariusze są tam traktowani poważnie, a rynek liczy się z ich zdaniem. Mogą więc skutecznie egzekwować swoje prawa. To gotowe wzorce do skopiowania na nasz rynek kapitałowy.

Już kilkadziesiąt lat temu zachodni inwestorzy indywidualni zrozumieli, że w grupie mogą zdziałać więcej. Kluby inwestorów przez lata rozrastały się i łączyły w stowarzyszenia, które obecnie są poważnymi partnerami dla ustawodawców, giełd, biur maklerskich oraz spółek publicznych. Polskiemu Stowarzyszeniu Inwestorów Indywidualnych (SII) do osiągnięcia takiej pozycji potrzeba jeszcze wielu lat.

SII ma silną pozycję w regionie, ale 1400 członków i zaledwie jeden klub inwestora to zbyt mało, by pełnić rolę opiniotwórczą. Sytuacja powinna się poprawić wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa i wejściem Polski do UE. Na szczęście, SII — członek światowych i europejskich organizacji — ma się od kogo uczyć.

Szwedzkie stowarzyszenie Aktiespararna jest liderem walki o prawa inwestorów indywidualnych. W zakresie prawa spółek, rynku kapitałowego i podatków organizacja jest aktywnym partnerem dla ustawodawców. Niedawno Aktiespararna przedstawiła propozycje dotyczące zmian w funkcjonowaniu rynku, zmierzających do zwiększenia roli nadzoru korporacyjnego i władz państwowych.

— W dziedzinie ochrony praw akcjonariuszy Szwedzi są naszym absolutnym wzorem i siłą napędową zrzeszenia Euroshareholders, do którego należymy. Organizacja ta ma duży wpływ na zmiany w prawie unijnym, które już wkrótce będzie obowiązywać w Polsce —tłumaczy Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.

Aktiespararna uczestniczy w walnych zgromadzeniach większości spółek publicznych. To właśnie ona zdołała zablokować fuzję Volvo i Renault w 1994 r. Do organizacji należy 130 tys. osób, a w centrali pomoc akcjonariuszom świadczy 60 wykwalifikowanych pracowników.

W Europie idea klubu inwestora najmocniej przyjęła się we Francji. Co ciekawe, z inicjatywą powstania systemu wyszli pośrednicy finansowi. Pomysł zyskał poparcie władz, a jego popularność gwarantują zwolnienia z opodatkowania zysków ze sprzedaży papierów wartościowych w całym okresie działalności klubu.

— Polskim pośrednikom finansowym nie zależy na pozyskiwaniu nowych klientów, a raczej na przejmowaniu ich od konkurencji. Z kolei rządzący nie zrozumieli jeszcze korzyści, jakie płyną z ekonomicznej edukacji społeczeństwa — skarży się Jarosław Dominiak.

Szef Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych twierdzi też, że idei wspólnego inwestowania nieprzychylne jest rodzime prawo. Otwarcie pierwszego w Polsce klubu opóźniło się o ponad dwa lata, bo żadne biuro maklerskie działające na naszym rynku nie mogło otworzyć rachunku dla grupy osób. Pod tym względem jesteśmy daleko w tyle za Czechami.

Najwięcej klubów działa w Stanach Zjednoczonych. Głównym celem stowarzyszenia NAIC jest dostarczenie edukacji i wiedzy inwestorom w celu pomnażania ich bogactwa. Kopalnią wiedzy na temat giełd jest magazyn stowarzyszenia. W trakcie ostatnich 15 lat indeks grupujący 100 najpopularniejszych papierów w portfelach amerykańskich klubów pozwalał zarobić 12,5 proc. rocznie wobec 10,9 proc. wzrostu wskaźnika Standard & Poor’s 500.

Stosunkowo późno inwestorzy zaczęli się organizować w Wielkiej Brytanii. Jednak dynamika wzrostu liczby klubów jest tam obecnie imponująca. Już kilka tysięcy z nich działa dzięki organizacji ProShare.

Spotkania z analitykami, prowadzenie stron internetowych i szkolne konkursy dla graczy giełdowych świadczą, że dla stowarzyszenia najważniejsza jest edukacja. ProShare propaguje także programy akcji pracowniczych. Służy radą firmom pragnącym je wdrożyć i przyznaje nagrodę najlepszym z nich.

— Próbujemy robić to samo w ramach programu powszechnych akcji pracowniczych. Niestety, polska prywatyzacja miała inne cele niż propagowanie własności. Po ustawowych dwóch latach, pracownicy prywatyzowanych firm rozprzedali swe udziały, a nowych emisji brak — narzeka Jarosław Dominiak.

Siła wszystkich organizacji zależy od ich wielkości. W Polsce zmarnowano potencjał, jaki tkwił w milionie otwartych rachunków inwestycyjnych na początku lat dziewięćdziesiątych. Na razie Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych nie ma więc kogo chronić. Pozostaje edukacja, na którą nacisk muszą kłaść też Giełda Papierów Wartościowych, Komisja Papierów Wartościowych Giełd, a także biura maklerskie i sami emitenci.