Do znanej warszawiakom sieci marketów wszedł nadzorca sądowy, a w jej akcjonariacie panuje spore zamieszanie
Dostawcy składają wnioski o upadłość, sąd wyznacza tymczasowego nadzorcę, pracownicy nie wiedzą, kto dokładnie jest ich szefem, placówki przechodzą z rąk do rąk, a akcjonariusze się spierają. Tak wygląda sytuacja w MarcPolu, stworzonej przez Marka Mikuśkiewicza sieci marketów, która ma silną pozycję przede wszystkim na rynku warszawskim.

— Przestaliśmy zaopatrywać MarcPol. Z Markiem Mikuśkiewiczem współpraca układała się różnie, ale przynajmniej zawsze płacił. Teraz sytuacja jest bardzo niejasna. Sklepy faktycznie przeszły pod kontrolę innych spółek, a za część dostaw — trudno powiedzieć na jakiej podstawie — zapłaciła nowa spółka MarcPol Bis — mówi wieloletni dostawca MarcPolu, który chce zachować anonimowość.
10 maja tymczasowym nadzorcą sądowym został Tycjan Saltarski, znany m.in. z postępowania upadłościowego w budowlanej sieci Nomi. „Tymczasowy nadzorca sądowy nie jest uprawniony do informowania o stanie przedsiębiorstwa. Informacja o nim zostanie ujęta w sprawozdaniu i złożona do sądu” — poinformowano nas w kancelarii Tycjana Saltarskiego.
Właścicielskie zamieszanie
MarcPol od początku istnienia był kontrolowany przez rodzinę Mikuśkiewiczów, choć od prawie dekady jego mniejszościowym akcjonariuszem była spółka powiązana z francuską siecią E.Leclerc, która przejęła pakiet w drodze egzekucji komorniczej. Niedawno jednak 60 proc. akcji przeszło w ręce spółki KT System, której wspólnikami jest dwóch warszawskich radców prawnych, Wojciech Budny i Leszek Czarny. Czy w transakcji kogoś reprezentują?
Na rynku krąży plotka, że Marcpolem mógłby być zainteresowany Zbigniew Dworakowski, właścicielm.in. dystrybutora wyrobów mięsnych Bruno Tassi, a także spółki Sklepy Doroty Plus, działającej w strukturach TopMarketu. Do niedawna był on członkiem rady nadzorczej MarcPolu, ale zaangażowaniu w warszawską sieć zdecydowanie zaprzecza.
— Niech mnie Bóg broni, nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego z MarcPolem — mówi Zbigniew Dworakowski. W kilku warszawskich sklepach, na których wisi szyld MarcPolu, paragony wystawia właśniespółka Sklepy Doroty Plus. Na razie nie obsługuje się w nich transakcji kartą, sprzedaż alkoholu prowadzona jest tylko w odrębnych kasach, a faktury nie są wystawiane od ręki.
— Po prostu właściciele nieruchomości wypowiedzieli umowy MarcPolowi i wprowadzili się nowi najemcy. Szyldy MarcPolu znikną — mówi Zbigniew Dworakowski. Wojciech Budny, który od niedawna zasiada w radzie nadzorczej MarcPolu i jest delegowany do jej nadzoru, nie odpowiedział na nasze pytania. Udało nam się natomiast porozmawiać z Jackiem Cegłowskim, pełniącym obowiązki prezesa sieci (patrz obok), który twierdzi, że nie wie, kto stoi za KT System. Na nasze prośby o kontakt nie odpowiedział też Marek Mikuśkiewicz.
Trzęsienie ziemi
Punktem zwrotnym dla MarcPolu było nadzwyczajne walne zgromadzenie, które odbyło się 5 kwietnia. Głosami przedstawicieli KT System — przy sprzeciwie reprezentantów E.Leclerca i nieobecności Marka Mikuśkiewicza — przegłosowano odwołanie z rady nadzorczej Grażyny i Natalii Mikuśkiewicz, a powołano do niej Piotra Kalamana (znanego z funduszu SEAF, dawnego współwłaściciela sieci Matras), Jacka Cegłowskiego i Wojciecha Budnego.
Przepadł Maciej Kuźnicki, reprezentujący E.Leclerc. Marek Mikuśkiewicz na walnym pojawił się chwilę po przegłosowaniu tej uchwały i zażądał ponownego głosowania uchwał, ale jego głosy (21,4 proc.) do tego nie wystarczyły. Tuż po zakończeniu walnego zebrała się nowa rada nadzorcza i odwołała z zarządu Marka Mikuśkiewicza, tymczasowo delegując w jego miejsce Jacka Cegłowskiego i Wojciecha Budnego. W 2014 r. (ostatnie dostępne dane finansowe) MarcPol miał 559 mln zł przychodów, czyli o 12,2 proc. mniej niż rok wcześniej.
Na działalności operacyjnej zarobił 15 mln zł (spadek o 39 proc.), a na poziomie netto 11,4 mln zł (spadek o 43 proc.). W sprawozdaniu za 2014 r. spółka zapowiadała, że w ciągu trzech kolejnych lat zamierza otworzyć łącznie 35 sklepów, przede wszystkim w Warszawie i okolicach, miała też inwestować w remonty starszych placówek. Plany te spaliły na panewce.
Przepychanki z Francuzami
Źródeł kłopotów i zawirowań w strukturze właścicielskiej można doszukiwać się jeszcze w latach 90. W 1998 r. Marek Mikuśkiewicz i jego żona Grażyna zawarli umowę sprzedaży wartej 12 mln zł nieruchomości w Bytomiu ze spółką Immowidzew (obecnie działającą pod nazwą Pergranso), powiązaną z wywodzącą się z Francji siecią E.Leclerc.
Immowidzew wpłacił 6 mln zł zadatku, ale właściciel MarcPolu nie uzyskał odpowiednich wpisów do ksiąg wieczystych i do transakcji nie doszło. Zaczął się natomiast wieloletni spór sądowy o pieniądze, w którym kolejne instancje — aż po Sąd Najwyższy w 2008 r. — wydawały wyroki nie po myśli małżeństwa Mikuśkiewiczów.
Jako że o odzyskanie gotówki z odsetkami było trudno, komornik w maju 2007 r. zajął 200 tys. akcji MarcPolu. Próbowano je zlicytować, ale chętni znaleźli się tylko na część tego pakietu, ostatecznie więc Immowidzew przejął na własność 166 tys. akcji, czyli 18,6 proc. kapitału. Wtedy ten pakiet wyceniono na 34,5 mln zł. W kolejnych latach spór się tylko zaostrzał. Immowidzew, także po zmianie nazwy na Pergranso, wielokrotnie starał się uzyskać informacje o działalności MarcPolu i zdobyć wpływ na spółkę, próbował też blokować niektóre transakcje. Chodziło m.in. o sprzedaż części sklepów Biedronce (dwukrotnie: w 2011 i 2014 r.), likwidacje własnej floty transportowej czy obrót nieruchomościami. Spór eskalował wiosną ubiegłego roku.
Zwołano wtedy nadzwyczajne walne MarcPolu, na którym jednym z punktów było zbycie w całości zorganizowanej części przedsiębiorstwa poprzez wniesienie jej jako wkład niepieniężny do spółki zależnej. Pergranso zasypało zarząd MarcPolu pytaniami o zasadność transakcji i zabezpieczenie praw akcjonariuszy mniejszościowych, a także o historyczną działalność spółki. Na żadne z nich nie uzyskało szczegółowej odpowiedzi, choć walczyło o to potem przed sądami. MarcPol ostatecznie zrezygnował z tej transakcji. Rok później jego majątek ulega rozkładowi, a pakiet akcji, należący do E.Leclerca traci na wartości. Zgodnie z informacjami, przekazanymi przez rzecznika warszawskiego sądu okręgowego, do tej pory złożono 10 wniosków o upadłość MarcPolu, w tym dwa jeszcze w ubiegłym roku. Zrobiły to spółki: Eurovita (dystrybutor wyrobów czekoladowych), Swiss Bakery (piekarnia), Mitax Turek (właściciel m.in. Retail Parku Łomianki, w którym działa MarcPol), Sawex (dystrybutor m.in. ryżu i kasz), Sarantis Polska (kosmetyki i chemia domowa), Grupa Scotia, Rolbud, Konstanty Strus (najem nieruchomości), a także sam zarząd MarcPolu. © Ⓟ
3 PYTANIA DO JACKA CEGŁOWSKIEGO, PEŁNIĄCEGO OBOWIĄZKI PREZESA MARCPOLU
Mamy bardzo mało czasu
1PB: W jakiej kondycji jest MarcPol?
Jacek Cegłowski: Gdy przejmowaliśmy zarządzanie sieci na początku kwietnia, były w niej 52 sklepy. Teraz jest 41 i sytuacja zmienia się z dnia na dzień. MarcPol od grudnia nie płacił czynszów i faktycznie był niewypłacalny, teraz nie jest w stanie płacić dostawcom, ma dziesiątki spraw w sądzie i komorników na karku. Na podstawie jednego ze złożonych przez dostawców wniosków o upadłość wyznaczono nam 10 maja tymczasowego nadzorcę sądowego, sami też złożyliśmy wniosek o upadłość. Krótko mówiąc, jest bardzo źle, koncentrujemy się teraz na tym, by utrzymać działalność w większości sklepów i wypłacać wynagrodzenia pracownikom.
2 PB: Część sklepów MarcPolu zaopatruje teraz spółka MarcPol Bis, w innych sprzedaż prowadzi np. spółka Sklepy Dorota Plus. Na jakiej podstawie?
JC: MarcPol Bis jest wehikułem, dzięki któremu możemy utrzymać dostawy do sklepów, na razie to głównie produkty świeże. Jeśli sklepy się zamkną, MarcPol praktycznie będzie bezwartościowy, bo pozostała mu tylko jedna nieruchomość w Częstochowie, obciążona wieloma hipotekami, jego znak towarowy też nie ma teraz większej wartości. Wierzyciele, którym MarcPol był na koniec ubiegłego roku winny około 200 mln zł, a teraz dochodzą roszczeń na kolejne wielomilionowe kwoty, w sytuacji zamknięcia sklepów nie mieliby szans na odzyskanie żadnych pieniędzy. W przypadku części zamkniętych placówek sytuacja wygląda tak, że umowy zostały rozwiązane przez wynajmujących, a zewnętrzne firmy wynajęły te lokalizacje i prowadzą tam swoją działalność.
3 PB: Jak doszło do tego, że Marek Mikuśkiewicz stracił kontrolę nad MarcPolem, a pan znalazł się najpierw w radzie nadzorczej, a chwilę później w zarządzie? Kto stoi za spółką KT System, która jest teraz większościowym akcjonariuszem MarcPolu?
JC: Jestem menedżerem od zarządzania kryzysowego, wynajęto mnie po prostu do tego projektu. Idea była taka, że inwestor po przejęciu 60 proc. akcji MarcPolu dokapitalizuje spółkę i wyprowadzi ją na prostą. W obecnej sytuacji jednak trudno mówić o inwestowaniu pieniędzy w firmę, której stan finansowy i formalnoprawny jest cały czas niejasny. Przypuszczamy m.in., że MarcPol bezpodstawnie wykazał zysk w 2015 r. Z naszych szacunków wynika, że miał raczej kilkadziesiąt milionów złotych straty.
Podpis: Marcel Zatoński