Marie Zélie, sklep internetowy z damską odzieżą, znów spodziewa się skokowego wzrostu. W latach 2016-20 obsłużył zamówienia warte blisko 40 mln zł, przy czym w ubiegłym roku, obciążonym pandemią zanotował wzrost r/r o 13,4 proc. - do 17,2 mln zł.
– Początek roku jest rekordowy. Miesięczna wartość zamówień wynosi już 2,5 mln zł, a chcemy osiągnąć 3 mln zł, co pozwoli przekroczyć w 2021 r. 30 mln zł – komentuje Krzysztof Ziętarski, prezes, założyciel i największy akcjonariusz Marie Zélie, mający 58,5 proc. udziałów w kapitale i 73,8 proc. w głosach.
Osiągnięcie takiego poziomu przełoży się na ok. 17 mln zł przychodów netto (czyli zamówień pomniejszonych m.in. o zwroty i VAT), czyli o 77 proc. więcej r/r.

Regularne wsparcie z crowdfundingu
Spółka podkreśla, że działa w bardzo kapitałochłonnej branży, wymagającej dużego zatowarowania w celu dynamicznego rozwoju. Dlatego od początku sięga po pieniądze drobnych inwestorów (czasem zdarzają się więksi, np. Piotr Niedźwiedź, założyciel start-upu Neptune.ai). Z 10 emisji akcji zebrała już 4,4 mln zł od ok. 650 inwestorów. Tylko raz skorzystała z pomocy partnera – oferta na platformie crowdfundingowej Beesfund przyniosła na przełomie 2019 i 2020 r. 0,87 mln zł.
– Rozmiar rundy dostosowujemy do możliwości jej zrealizowania. Wśród inwestorów mamy zarówno nasze klientki, jak i bliskich im mężczyzn, np. mężów, którym podoba się nasz pomysł na modę. Liczne jest też grono osób dostrzegających nasz biznesowy potencjał – mówi Krzysztof Ziętarski.
Do końca maja trwa kolejna emisja. Firma pozyskała już jedną trzecią oczekiwanego 0,5 mln zł (za 2400 akcji stanowiących 1,72 proc. kapitału, co daje wycenę na poziomie 29,2 mln zł). Rozmawia z inwestorami gotowymi domknąć rundę, ale jest też otwarta na drobnych akcjonariuszy od 2 tys. zł. Otrzymane pieniądze przeznaczy przede wszystkim na wprowadzenie na przełomie III i IV kw. nowej, tańszej kolekcji, umożliwiającej otwarcie się na większą grupę odbiorców.
– W związku z tym pracujemy nad uruchomieniem zagranicznej produkcji, która pozwoli nam uzyskać wyższe marże przy niższych cenach dla klientek. Na bieżąco będziemy oceniali możliwość zwiększenia produkcji zagranicznej. Obecnie korzystamy wyłącznie z polskich szwalni, a część towarów wytwarzamy we własnej pracowni, którą wyposażyliśmy w ploter zwiększający moce – wyjaśnia szef Marie Zélie.
Tyle produktów gotowych do wysyłki ma na stanie Marie Zélie (w związku ze wzrostem sprzedaży rozważa podwojenie powierzchni magazynowej do ok. 1 tys. m kw.)...
...a tyle może wynieść zatrudnienie w firmie na koniec roku, wobec 50 pracowników obecnie.
Pozyskanie 2,5 mln EUR i strategicznego inwestora
Po zakończeniu emisji spółka przygotuje się do osiągnięcia kolejnego celu. Informuje, że już pod koniec roku może zrealizować rundę na 2,5 mln EUR, pozyskując inwestora strategicznego. By zwiększyć szanse, porządkuje strukturę organizacyjną i planuje osiągnąć w 2021 r. rentowność. W 2018 r. miała 1 mln zł straty netto, a w 2019 r. 3 mln zł. W ubiegłym roku zeszła poniżej 3 mln zł przy wzroście przychodów o ok. 12,5 proc. do 9,6 mln zł.
Marie Zélie już od dwóch lat jest w kontakcie z inwestorami instytucjonalnymi, którzy zgłaszają swoje oczekiwania.
– Nasz model działania odpowiada cenionemu na zachodzie podejściu do budowania marek DTC, direct to customer, prowadzimy anglojęzyczną wersję sklepu i wysyłamy produkty do wielu państw. Nasz potencjał rozwojowy może być bardzo atrakcyjny np. dla europejskich funduszy inwestycyjnych. Liczymy, że taka współpraca przełoży się też na pomoc w pozyskiwaniu dalszego finansowania – mówi Krzysztof Ziętarski.
Zdobycie inwestora ma też przyspieszyć zagraniczną ekspansję. Firma uzyskała w 2020 r. ok. 2 proc. przychodów z eksportu. Koncentruje się na Europie (głównie Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii) ze względu na łatwość obsługi klientów. Ogromny potencjał, za sprawą tańszej kolekcji, widzi także na rodzimym rynku.
– Około 2024 r. chcemy zacząć proponować akcjonariuszom wyjście z inwestycji poprzez giełdę lub częściowy wykup przez inwestora strategicznego – informuje Krzysztof Ziętarski.
Samodzielne emisje akcji w formule crowdfundingowej są rzadkością w Polsce. Decydują się na nie firmy mające dużą bazę co najmniej średnio zamożnych klientów, a przede wszystkim kompetencje w zbieraniu kapitału. Marie Zélie spełnia te kryteria, a dodatkowo przyzwyczaiła klientów do kupowania ubrań w internecie, więc dlaczego mieliby nie zainwestować w ten sam sposób w akcje e-sklepu, w którym regularnie robią zakupy?
Pozyskanie inwestora instytucjonalnego przez Marie Zélie to właściwy ruch. Finansowanie społecznościowe zapewnia kapitał na rozwój, ale na pewnym etapie przestaje wystarczać, ponieważ nie daje wsparcia strategicznego. Zarząd może wspierać, motywować i nadzorować pracowników, ale sam potrzebuje tego samego od kogoś mądrzejszego, by podejmować jeszcze lepsze decyzje. Inwestujące w wiele biznesów fundusze oferują tę niezbędną, merytoryczną opiekę.
Uzyskanie rentowności pozwala wynegocjować lepszą wycenę, jednak nie stanowi wymogu. Inwestorów strategicznych interesuje przede wszystkim dynamika wzrostu obrotów i liczby klientów, a także geograficzne możliwości sprzedaży.
Rozwój e-commerce i sieci stacjonarnej
Marie Zélie zamieniła działający w latach 2019-20 gdański showroom w studio fotograficzne – z powodu pandemii. Po jej zakończeniu wróci do planu budowy sieci stacjonarnej w Polsce, integrując ją z działalnością e-commerce. Do końca roku zamierza wdrożyć nowy system magazynowy i wejść na platformę Shoper, by zautomatyzować obsługę klienta i wysyłkę.
– Chcemy wykorzystywać technologię w sprzedaży odzieży, właśnie rozpoczęliśmy testy systemu do przymierzania sukienek online – mówi prezes.
Na współpracę z e-pośrednikami spółka jest otwarta za granicą. W ostatnich 12 miesiącach testowała sprzedaż na niemieckim portalu Otto. W tym roku planuje wejść w Niemczech na Zalando.