W czwartek po giełdowej sesji rynek poznał proponowany parytet wymiany akcji Lotosu na akcje PKN Orlen, wynoszący 1:1,075. To kluczowa informacja dla akcjonariuszy obu firm, zastanawiających się, czy poprzeć paliwową megafuzję. W ramach transakcji Orlen ma przejąć Lotos, płacąc własnymi akcjami nowej emisji. Jednocześnie Lotos musi sprzedać cześć aktywów, w tym jedną trzecią udziałów w gdańskiej rafinerii, co jest warunkiem uzyskania zgody Komisji Europejskiej.

Niewysoka premia za Lotos
Na piątkowej sesji kursy Orlenu i Lotosu dostosowały się do wycen leżących u podstaw parytetu. Michał Kozak, analityk domu maklerskiego Trigon, uważa jednak, że parytet uwzględnia odcięcie dywidendy z kursu Orlenu w lipcu. Oznacza to, że akcjonariusze Lotosu po wymianie akcji nie dostaną dywidendy z zeszłorocznego zysku Orlenu.
- Mogło to nie zostać dostrzeżone przez część rynku – zaznacza analityk.
Według niego propozycja parytetu nie odbiega istotnie od ostatnich wycen analityków, ale zwraca uwagę na świetne otoczenie makroekonomiczne, czyli m.in. wysoką marżę rafineryjną, wysokie ceny ropy i gazu i dobre efekty programu inwestycyjnego EFRA w Lotosie.
- Daje to podstawy do lekkiego podwyższenia parytetu na korzyść Lotosu – uważa Michał Kozak.
Podobnego zdania jest Tamas Pletser, analityk Erste Banku.
- Premia, którą mają dostać akcjonariusze Lotosu, nie wydaje się bardzo wysoka – zauważa.
Rząd ma dużą motywację
Zdanie akcjonariuszy Lotosu ma duże znaczenie. Wprawdzie skarb państwa, promujący transakcję, ma aż 53. proc. akcji tej spółki, podczas gdy w PKN Orlen ma tylko 27,5 proc., ale wymagana większość głosów jest w przypadku Lotosu bardziej ambitna. Transakcja, a zatem parytet, musi mieć poparcie 80 proc. głosów na walnym zgromadzeniu Lotosu. W Orlenie będzie to to trzy czwarte głosów.
- To poparcie ze strony akcjonariuszy Lotosu wydaje się kluczowe dla powodzenia transakcji – uważa Tamas Pletser.
Jeśli chodzi o perspektywy dojścia transakcji do skutku, to Tamas Pletser podkreśla, że polski rząd włożył wiele wysiłku w jej przygotowanie. Podobnie ocenia to Michał Kozak.
- Prawdopodobieństwo powodzenia transakcji jest wysokie – uważa analityk Trigona.
Dużo pytań bez odpowiedzi
Pytani o ocenę całej transakcji, analitycy zasłaniają się niewystarczającą wiedzą.
- Nie wiemy wszystkiego o warunkach transakcji z partnerami Orlenu, dlatego trudno o jednoznaczną ocenę. Wyceny spółek zmieniają się z kwartału na kwartał, a obecne otoczenie utrudnia prognozy i wyceny, ponieważ jest pochodną decyzji politycznych. Z jednej strony nie jest to dobry moment na pozbywanie się aktywów z uwagi na rosnące ryzyko nierównowagi na krajowym rynku energii i paliw, a niezależność od innych państw powinna być priorytetem. Z drugiej strony należy zadać sobie pytanie: „a co gdyby nie udało się zastąpić ropy rosyjskiej, a umowa na dostawy ropy z Saudi Aramco nie weszłaby w życie?” – mówi Michał Kozak.
Saudi Aramco to partner, który kupi 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii i zapewni dostawy ropy zaspokajające ponad 40 proc. łącznego zapotrzebowania grupy Orlenu, już po przejęciu Lotosu.
- Gdyby wojna miała eskalować i rozszerzać się na inne regiony świata, to ryzykiem może być przyszła polityka Saudi Aramco dotycząca dostaw ropy do Orlenu, a także sposób zarządzania częścią rafinerii – uważa Michał Kozak.