Zarząd szwedzkiej sieci fast-food’ów jest już po rozmowach z potencjalnymi partnerami w Polsce. Pomógł mu "Puls Biznesu".
Szwedzki Max nie zasypia gruszek w popiele. W październiku pisaliśmy, że ta sieć fast-foodów przymierza się do wejścia do Polski. Dziś jej zarząd jest już po spotkaniach z kandydatami na franczyzobiorców.
— Odbyliśmy już serię konsultacji z potencjalnymi partnerami, obejrzeliśmy też kilka lokalizacji. Następnym krokiem będzie zaproszenie kandydatów na rozmowy w Sztokholmie. Harmonogram zakłada, że w tym roku podpiszemy umowy, a do pierwszego otwarcia dojdzie w 2012 r. —zapowiada Richard Bergfors, prezes i akcjonariusz Maksa.
Odległy termin wynika z filozofii tej firmy rodzinnej, nieskłonnej do ryzyka. W Szwecji Max działa od 1968 r. i z siecią liczącą 80 lokali jest wiceliderem tego rynku (liderem jest McDonald’s). Dopiero w zeszłym roku zdecydował się wyjść za granicę. Pierwszy lokal otworzył w norweskim Oslo.
— Przygotowania do tego otwarcia zajęły nam 1,5 roku. Tyle czasu trwa szukanie miejsc, szkolenia etc. — podkreśla Masse Biouki, dyrektor ds. rozwoju Max.
Max jest zainteresowany współpracą z partnerami, którzy będą w stanie otworzyć i zarządzać większą liczbą lokali — nawet 20-30.
— To ułatwia współpracę. Przykładowo, w Norwegii podpisaliśmy umowę z rodziną, która będzie rozwijać sieć na terenie całego kraju — podkreśla Richard Bergfors.
Dlatego ważna jest zdolność partnerów do samodzielnego pozyskania finansowania (w strategii Maksa nie mieści się kredytowanie franczyzobiorców).
Na pierwszy ogień pójdzie Warszawa. Restauracje Max pojawią się najpewniej w dużych centrach handlowych.
— Specyfika polskiego rynku jest taka, że największy ruch jest właśnie w takich centrach — zauważa Richard Bergfors.
Czy polski rynek zaakceptuje charakterystyczny model biznesowy sieci? Max kładzie nacisk na dietetyczne walory produktów, a także na ekologię. W efekcie ceny są o kilka procent wyższe, niż w konkurencyjnej sieci McDonald’s.
— Z naszych dotychczasowych analiz, a także z rozmów z potencjalnymi partnerami, wynika, że w Polsce jest rynek na taką ofertę. Niezależnie od tego, specjalny zespół będzie pracował nad dostosowaniem menu do lokalnych gustów — uważa Richard Bergfors.