Kilka tłustych miesięcy w pierwszej połowie i jesień pod znakiem zapytania – takiego 2021 r. spodziewają się polscy meblarze.
Porównując się z innymi gałęziami przemysłu producenci mebli nie mają szczególnych powodów do narzekań.
Kilka tłustych miesięcy w pierwszej połowie i jesień pod znakiem zapytania – takiego 2021 r. spodziewają się polscy meblarze.
Porównując się z innymi gałęziami przemysłu producenci mebli nie mają szczególnych powodów do narzekań.
– Podczas pandemii znacznie więcej czasu spędzamy w domu, starając się polepszyć sobie warunki domowe. Właśnie dlatego ostatnie miesiące były okresem wielkiego zapotrzebowania na meble, szczególnie tapicerowane, do pokoju czy do kuchni. Branża nie była w stanie sprostać popytowi, firmy nie nadążały z produkcją i dostawami - mówi Jan Szynaka, prezes Grupy Meblowej Szynaka oraz Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM).
Dlatego też oczekuje dobrego początku nowego roku.
– Myślę, że do połowy 2021 r. popyt mamy zapewniony. Jest też jednak wiele znaków zapytania, przede wszystkim na jak długo wystarczy nabywcom zaoszczędzonych pieniędzy - mówi Jan Szynaka.
Michał Strzelecki, dyrektor biura OIGPM, także uważa, że końcówka 2020 r., kiedy branża miała sporo zamówień, stwarza dobre perspektywy na pierwszy, a być może także na drugi kwartał 2021 r.
– Wiele jednak będzie zależało od sytuacji pandemicznej w Europie i ewentualnego przedłużenia trwających lockdownów - dodaje Michał Strzelecki.
Trudno jednak snuć przewidywania dotyczące całego 2021 r., kiedy nadal nie wiadomo, jak ostatecznie branża zamknie miniony rok.
– Nie jesteśmy pewni, czy wynik będzie o 1 proc. niższy od tego z 2019 r., czy o 1 proc. wyższy - tłumaczy dyrektor OIGPM.
Pewne rzeczy da się jednak prognozować. Zdaniem Jana Szynaki po dobrym pierwszym półroczu i wciąż niezłym III kw. może przyjść słabsza jesień.
- To przede wszystkim wtedy nasza branża powinna być rozważna, bo sytuacja, w jakiej nadal się znajdujemy, grozi poważną niestabilnością – podsumowuje szef OIGPM.
Michał Strzelecki podkreśla, że w drugiej połowie roku kondycja polskich producentów mebli może być pochodną tego, jaka część europejskiego społeczeństwa zaszczepi się na COVID-19. Jeśli odsetek będzie wysoki, produkcja nie ucierpi. Problem w tym, że na razie wśród naszych rodaków nie widać wielkiego zainteresowania szczepieniami.
Aneta Gil, która w spółce IKEA Retail odpowiada za komunikację zewnętrzną, uważa, że w 2021 r. procentować będzie to, czego sektor nauczył się dzięki COVID-19.
– Pandemia znacznie przyspieszyła cyfrową transformację naszego biznesu. W marcu, podczas pierwszego lockdownu, musieliśmy praktycznie z dnia na dzień zmienić sposób funkcjonowania i znaleźć nowe sposoby dotarcia do klientów - mówi Aneta Gil.
IKEA to nie tylko jeden z największych sprzedawców mebli, ale także ich znaczący wytwórca — w Polsce ma kilkanaście zakładów produkcyjnych. Zdaniem Anety Gil w 2021 r. nastąpi dalszy rozwój kanałów sprzedaży zdalnej oraz sieci stacjonarnych i mobilnych punktów odbioru zamówień funkcjonujących w miastach, w których nie ma sklepów sieci. Podobnych ruchów można się spodziewać także po innych dużych sprzedawcach artykułów wyposażenie wnętrz.
IKEA mocno stawia też na ekologię.
– Mamy ambicję, aby do 2030 r. 100 proc. wykorzystywanych materiałów było odnawialnych lub pochodzących z recyklingu materiałowego. W 2018 r. już 60 proc. asortymentu IKEA było wyprodukowanych z materiałów odnawialnych, a 10 proc. zawierało materiały pochodzące z recyklingu - mówi Aneta Gil.
Dla firmy IKEA przyszły rok będzie szczególny dlatego, że to rok jubileuszowy. W styczniu minie 60 lat od czasu, gdy szwedzka firma po raz pierwszy pojawiła się w Polsce. Na początku w 1961 r. zamówiła w radomszczańskiej Fabryce Mebli Giętych 500 krzeseł ÖGLA.
Choć branża meblowa jako całość nie ma powodu do narzekań, to nie wszyscy jej przedstawiciele są w takiej samej sytuacji.
- Trzeba pamiętać, że nasz sektor nie jest jednolity. Producenci mebli mieszkaniowych mają się nieźle, gorzej biurowych, a całkiem źle mebli dla branży HoReCa. Tu obroty spadły o 80-90 proc. O ile hotele, restauracje i inne lokale gastronomiczne mogą liczyć na pomoc z rządowych tarcz, to producentów mebli tarcze nie obejmują - mówi Michał Strzelecki.