Gorzej już było — do takiego wniosku można dojść, patrząc na giełdowe notowania spółki Medicalgorithmics. Jej kapitalizacja, która w szczytowym momencie w połowie poprzedniej dekady przekraczała 1 mld zł, w ostatnich latach zjechała poniżej 100 mln zł, a spółka na gwałt poszukiwała inwestora.
Znalazła go — dziś kapitalizacja przekracza 230 mln zł, a rozpisana do 2026 r. nowa strategia mocno zmienia jej model biznesowy.
— Zawsze byliśmy firmą IT rozwijającą oprogramowanie i algorytmikę do diagnostyki kardiologicznej. Do tej pory łączyliśmy software z naszym urządzeniem, ale uważamy, że potencjał naszego oprogramowania jest znacznie większy. Po sprzedaży spółki dystrybucyjnej w USA nie obowiązuje nas umowa o wyłączności, więc chcemy nawiązać współpracę z nowymi firmami, które mogą używać dostarczanego przez nas oprogramowania do analizy danych z innych urządzeń diagnostycznych. W kolejnych latach będziemy wprowadzać nowe rozwiązania wykorzystujące AI — mówi Jarosław Jerzakowski, członek zarządu Medicalgorithmics odpowiedzialny za sprzedaż.

Zmiana priorytetów
Fundamentem biznesu spółki przez lata było urządzenie PocketECG, które w 2009 r. dopuszczono do użytku w USA. Służy ono do monitorowania zaburzeń rytmu serca pacjentów poza szpitalem. Spółka nie rezygnuje z jego sprzedaży, ale priorytetem ma stać się dostarczanie oprogramowania, które do tej pory służyło lekarzom i technikom diagnostycznym do analizowania danych przesyłanych przez PocketECG.
— Jesteśmy w stanie integrować nasze oprogramowanie ze sprzętem innych firm, które do tej pory były konkurentami dla PocketECG. Widzimy już na rynku amerykańskim wstępne zainteresowanie tzw. IDTF, czyli jednostek zajmujących się świadczeniem usług diagnostycznych poza szpitalami i gabinetami lekarskimi. O ile nasz sprzęt w ostatnich latach był jednym z wielu urządzeń o podobnej funkcjonalności, o tyle nasze oprogramowanie jest wysoko cenione ze względu na łatwość obsługi i zaszytą w nim algorytmikę, ułatwiającą analizę danych EKG — twierdzi Przemysław Tadla, członek zarządu spółki odpowiedzialny za technologię.
W I kw. spółka miała 11,3 mln zł przychodów, czyli o 12,5 proc. mniej niż rok wcześniej. Po dużych odpisach wartości aktywów w ubiegłym roku teraz wreszcie wyszła na plus, notując na początku roku 1,5 mln zł czystego zysku. Nowa strategia nie zawiera prognoz finansowych, ale wiadomo, że zmiana modelu biznesowego zacznie przynosić owoce najwcześniej w przyszłym roku.
— Diagnostyka chorób serca to badania refundowane w USA i na innych rynkach, na których działamy. Jako dostawca oprogramowania możemy liczyć na 10-20 proc. z każdej refundacji. To mniej niż wtedy, kiedy świadczyliśmy usługi diagnostyczne bezpośrednio przez nasz podmiot klientom końcowym. Mówimy jednak o potencjalnie zdecydowanie większej skali działalności po podpisaniu kontraktów z kolejnymi IDTF i szpitalami — tłumaczy Jarosław Jerzakowski.
AI dla szpitali
Tymczasem pod koniec ubiegłego roku głównym akcjonariuszem Medicalgorithmics stał się zarejestrowany w USA Biofund, za którym stoi dwóch wywodzących się z Polski przedsiębiorców: dr Kris Siemionow i prof. Paweł Lewicki. Wyłożył 13,8 mln zł w gotówce i wniósł aportem 100 proc. udziałów w amerykańskiej spółce Kardiolytics, którą na potrzeby transakcji wyceniono na 44,9 mln USD. W zamian objął akcje nowej emisji, które stanowią 49,9 proc. podwyższonego kapitału.
Kardiolytics pracuje nad rozwiązaniem VCAST do bezinwazyjnej analizy i diagnostyki schorzeń serca na podstawie obrazów z tomografii komputerowej. Prace nad tą metodą zapoczątkowała ponad dekadę temu Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii im. Zbigniewa Religi, od której Kardiolytics kupił prawa do technologii wraz z zespołem specjalistów.
— Jesteśmy już po dwóch rundach konsultacji z FDA [amerykański regulator rynku medycznego i farmaceutycznego — red.] w sprawie strategii rejestracyjnej technologii VCAST. W tym roku chcemy ruszyć z testami klinicznymi. W pierwszej kolejności, z uwagi na krótsze procedury, jeszcze w III kw. złożymy wniosek o certyfikację na terenie Unii Europejskiej. Kilka miesięcy później złożymy go w FDA — mówi Przemysław Tadla.
VCAST ma służyć do analizy przepływu krwi przez naczynia wieńcowe i analizę blaszek w nich z wykorzystaniem algorytmów AI. Takie procedury są już refundowane na kluczowych rynkach. Spółka szacuje, że testy kliniczne pochłoną 1,5-2 mln zł, czyli nieznaczną część budżetu na inwestycje badawczo-rozwojowe określone w nowej strategii na 12-15 mln zł rocznie.
— VCAST to technologia tworzona z myślą o wykorzystaniu w szpitalach i jest świetnym uzupełnieniem naszej obecnej oferty produktów do długoterminowego monitorowania pacjentów poza placówkami medycznymi. Mamy zabezpieczone finansowanie na trzy lata prac badawczych. Rozważymy też dotacje publiczne — mówi Jarosław Jerzakowski.