Ukraińskie firmy obawiają się braków kadrowych wynikających z mobilizacji mężczyzn. Serhij Nikołajczuk, zastępca prezesa Ukraińskiego Banku Centralnego, ocenił, że do końca tego roku możliwy jest spadek liczby pracowników o 30 proc. w stosunku do 2021 r. Branie w kamasze martwi Metinvest, ukraińską grupę zajmującą się produkcją stali oraz wydobyciem rudy żelaza i węgla koksującego. W ubiegłym roku dostarczyła do Polski 1,9 mln ton tych produktów i surowców (wzrost o 16 proc. r/r), z czego prawie 940 tys. ton za pośrednictwem bałtyckich portów zostało wyeksportowane do innych krajów.
– Niedobór kadr może wywołać ograniczenie bazy podatkowej, co ostatecznie zaszkodzi celom wojskowym. Przedsiębiorstwa mogą zostać zmuszone do ograniczenia produkcji. Jeśli pobór będzie kontynuowany w tym tempie, będziemy zmuszeni wstrzymać niektóre procesy lub obszary produkcyjne, ponieważ fizycznie nie będzie wystarczającej liczby pracowników – mówi Tetiana Petruk, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w Grupie Metinvest.
Obecnie w siłach obronnych Ukrainy służy ponad 8 tys. pracowników tej firmy oraz jej spółek joint venture i współpracowników. Grupa działa obecnie na poziomie 65-70 proc. wydajności, zatrudniając prawie 60 tys. osób. Z powodu niższych zasobów kadrowych musiała zmienić prognozy produkcji na ten rok w swojej kopalni w Pokrowsku.
– Znalezienie 89 pracowników zajęło nam trzy miesiące. Zrekrutowanie takiej liczby osób w czasach pokoju trwało około miesiąca – mówi Tetiana Petruk.
Grupa, podobnie jak inne ukraińskie firmy, zaczyna zatrudniać kobiety na stanowiskach zajmowanych dotychczas przez mężczyzn.
- Dotychczas pracę pod ziemią podjęło około 30 kobiet – szacuje Serhij Stepanenko, kierownik działu kadr w kopalni Metinvest w Pokrowsku.
Kobiety podejmują też pracę w logistyce i transporcie.
Z wojny wróciło natomiast ponad tysiąc pracowników Metinvestu. Grupa realizuje program wspierający ich w powrocie do pracy i ponownej integracji z otoczeniem.