Nie spełniły się nadzieje związane z Zytą Gilowską — uważają eksperci. Choć przyznają, że główną przeszkodą była polityka.
Siódmego stycznia Zyta Gilowska wkroczyła do rządu premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Stanowisko wicepremiera i wymiana na stanowisku ministra finansów Teresy Lubińskiej wzbudziły spore nadzieje zarówno wśród ekonomistów, jak i przedsiębiorców czy inwestorów.
— Może wreszcie będzie okazja, żeby porządnie wziąć się za kontrolę wydatków, zmniejszenie marnotrawstwa, egzekwowanie dyscypliny budżetowej — mówiła Zyta Gilowska podczas uroczystości objęcia Ministerstwa Finansów.
Po pięciu miesiącach urzędowania pani premier optymizm związany z jej osobą zmalał. Poprosiliśmy ekonomistów i przedstawicieli pracodawców, by ocenili działania resortu w tym czasie. Najwięcej było trójek i czwórek, choć nie obyło się bez pał.
Nasi rozmówcy za największy sukces uznali uspokojenie rynków finansowych, które po kontrowersyjnych wypowiedziach Teresy Lubińskiej stały się nerwowe. Wyrazem owego spokoju jest utrzymujące się w światku ekonomistów do dziś przekonanie, iż dopóki Zyta Gilowska zasiada w rządzie, dopóty z finansami publicznymi nic złego stać się nie może.
Nasi rozmówcy czują jednak spory niedosyt. Część z nich liczyła bowiem na to, że „żelazna Zyta” pokaże więcej charakteru i będzie bardziej zdecydowana w forsowaniu idei, którym hołduje. Zawiedzieni są ci, którzy liczyli na poważne (zapowiadane zresztą przez Prawo i Sprawiedliwość przed i po wyborach) zmiany w systemie podatkowym lub na zmniejszenie i uporządkowanie wydatków państwa. Pracodawcy skarżą się też na zbytnią pewność Zyty Gilowskiej co do swoich przekonań, czego efektem ma być fakt, iż pani premier nie konsultowała z nimi np. swoich projektów zmian podatkowych.
Jak ocenia pani/pan działalność Ministerstwa Finansów w ostatnich pięciu miesiącach
Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH
(dst+) 3+
- Ministerstwo Finansów przestało być postrzegane jako instytucja ryzyka. Dziś ze strony Stanisława Kluzy czy Jarosława Pietrasa nic nie straszy inwestorów. Skończyła się akcja pt. umacniamy złotego, a resort ma lepszy kontakt ze światem zewnętrznym, jego działania są bardziej przejrzyste. Zyta Gilowska, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, nie pozwoli na eksplozję wydatków. Niestety, pani premier nic nie udało się zrobić. Mamy tylko deklaracje. Zapowiadana reforma podatków i finansów publicznych to jedynie kosmetyka.
Katarzyna Zajdel-Kurowska, główna ekonomistka Banku Handlowego
(db) 4
- Działania Zyty Gilowskiej jako ministra nie odbiegały od oczekiwań: pani premier przedstawiła program naprawy finansów publicznych i reformy podatkowej. Natomiast zakres tych zmian odbiega od tego, czego życzyliby sobie ekonomiści. Jednak otoczenie polityczne nie pozwala na bardziej agresywne działania. Sukcesem jest na pewno uspokojenie rynków finansowych. Z punktu widzenia makro: nie ma zagrożenia co do budżetu 2006, a dług publiczny zarządzany jest w sposób rozsądny.
Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club
(dst) 3
- Podobają mi się działania porządkujące i obniżające podatki. Jednak wszyscy jesteśmy rozczarowani skalą zmian i tym, że propozycja dwóch stawek podatkowych nie weszła w życie. Zyta Gilowska straciła na radykalizmie, została wmontowana w pewien układ, który na zdecydowane działania nie pozwala. Finanse publiczne: tu wciąż mamy 500 mld zł długu, 30-miliardowy deficyt, nadal do ZUS dopłacamy 15 mld zł, a do KRUS — 30 mld zł rocznie. Żadnej kompleksowej, rozpisanej w czasie propozycji zmian nie ma.
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu
(dst) 3
- Nic mnie nie rozczarowało w polityce MF, nigdy nie uważałem, że Zyta Gilowska będzie w stanie radykalnie zmienić PiS — uważałem i uważam, że działa w pewnych uwarunkowaniach, z których zdaje sobie sprawę. Ma trzy cele: zbudowanie budżetu zgodnego z planem konwergencji, przygotowanie ustawy o finansach publicznych i dokonanie zmian w systemie podatkowym. We wszystkich tych obszarach porusza się dość swobodnie. Po spełnieniu tych zadań, czyli jesienią, jej misja dobiegnie końca. Nie podzielam opinii, że jej odejście będzie katastrofą.
Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich
(dst) 3
- Pani premier rozpoczęła pracę z dużym kredytem zaufania u przedsiębiorców. Po pięciu miesiącach mamy jednak mieszane uczucia — choć nadal stara się pilnować porządku w finansach publicznych i w tej dziedzinie jest ekspertem, to ocena przedsiębiorców musi być dokonana przez pryzmat niekorzystnych zmian podatkowych. Niestety, pani premier zapomina o dialogu społecznym, czego przykładem jest lifting podatkowy, przygotowany bez konsultacji z partnerami społecznymi.
Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku
(db) 4
- Nadzieje związane z obecnością Zyty Gilowskiej w rządzie koncentrowały się na tym, że nie dopuści do nadmiernego wydawania pieniędzy z budżetu. To zrealizowała w 100 proc., a rynki finansowe dostały co chciały — stabilność w zakresie budżetu. Nikt nie oczekiwał kompleksowej reformy podatków i finansów publicznych, bo tu trzeba większości, która poparłaby zmiany w wydatkach socjalnych. Minusem jest to, że z upływem czasu pozycja pani premier w rządzie słabnie, więc rośnie ryzyko pojawienia się kłopotów budżetowych.
Witold Orłowski, doradca Pricewaterhouse Coopers
(db) 4
- Pani minister potrafiła uspokoić uczestników rynków, pokazała, że „leci z nami pilot”. To jej największa zasługa — mówiło się, że jak długo będzie w rządzie, to nie ma powodów do paniki. Niezależnie, czy zdoła się dokonać jakichś zmian, czy nie: czym innym jest kurs, jakim leci samolot, czym innym fakt, że w ogóle jest w nim pilot. Ocena dotyczy zatem samego faktu kontroli, bieżącego funkcjonowania MF. Z oceną koncepcji poważniejszych zmian muszę się wstrzymać, bo takich nie widzę.
Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha
(ndst) 1
- Nadzieja — matka głupich. Sam wiązałem duże nadzieje z obecnością Zyty Gilowskiej w rządzie. Pamiętam, co mówiła oficjalnie (choć do tego nie przywiązuję zbyt dużej wagi), lecz także nieoficjalnie — że trzeba przeprowadzić dużo poważnych zmian. Niestety, nie zrobiła nic. „Wielki” projekt zmian w podatkach wypluty po 5 miesiącach narad nie jest żadną reformą, lecz jedynie warstwą pudru nałożoną na stary, zły system. W polityce ministerstwa w ostatnich pięciu miesiącach nic mi się nie podobało.
Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego
(dst=) 3=
- Podobało mi się wejście pani minister do rządu — dawało nadzieję na stabilizację rynków, polityki finansowej. Liczyłem jednak, że zajmie się też wydatkami, nie tylko poborem środków, liczyłem też na reformę finansów publicznych. Tego się nie doczekałem. Bardzo rozczarowała polityka wobec małych i średnich firm — próba likwidacji ryczałtowych form rozliczania się. To wizja naukowca, a nie przedsiębiorców. Dochodzi arogancja niekonsultowania niczego z partnerami społecznymi. Wydaje się, że pani premier sama wszystko wie najlepiej.
Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK
(dst+) 3+
- Nie ma się czym zachwycać, choć trudno przypisywać złą wolę pani minister — wykazuje chęć porządkowania finansów publicznych, ale napotyka ograniczenia polityczne i nie wiadomo, czy to przyniesie jakiekolwiek efekty. W ostatnich pięciu miesiącach nie było dużych klasówek, więc trudno wystawić ocenę — można mówić o promocji do następnej klasy i czekać, co uczeń pokaże na najbliższym sprawdzianie. Choć ten egzamin tak naprawdę będą zdawać politycy.