Miejsce, gdzie można godnie pożegnać czworonożnych przyjaciół

Ewa Tyszko
opublikowano: 2023-11-10 13:30

„Najwierniejsza z psów, najwierniejsza z przyjaciół”, „Dziękujemy Ci za wszystko”, „Mały piesek o wielkim sercu”, „Wypoczywaj za Tęczowym Mostkiem”, „Dla świata byłaś psem, dla nas – światem” – takimi słowami właściciele żegnają swoich czworonożnych przyjaciół. Łódzki cmentarz dla zwierząt działa od 24 lat. Przez ten czas pochowano na nim ponad 3,5 tys. pupili.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Największy ruch jest w okolicy 1 listopada, choć nie brakuje osób, które codziennie odwiedzają groby swoich zwierząt. Przynoszą kwiaty, zapalają znicze, na granitowych nagrobkach zostawiają zabawki, zdjęcia, wiatraczki. To miejsce jest rodzinnym przedsięwzięciem noszącym oficjalną nazwę Grzebanie Zwierząt Cerber.

Nekropolie dla zwierząt

Zwierzęcia nie wolno pochować na własną rękę w lesie, parku, na polu, w parku, a nawet w przydomowym ogródku – grozi za to wysoka kara finansowa. Ciało zmarłego zwierzęcia jest traktowane jako materiał biologiczny mogący być zagrożeniem dla innych zwierząt (padlinożerców) i środowiska. Jeżeli zwierzę zmarło w wyniku choroby, jego ciało wciąż może być nosicielem niebezpiecznych drobnoustrojów. W organizmach zwierząt, które trzeba było uśpić, jeszcze przez długi czas będzie się utrzymywał związek chemiczny, który może być niebezpieczny dla innych zwierząt i ludzi. Zgodnie z prawem szczątki zwierzęcia należy poddać utylizacji lub pogrzebać w specjalnie do tego przeznaczonym miejscu.

– Zgodnie z przepisami zwłoki zwierzęce traktowane są jak odpad medyczny podlegający utylizacji, co oznacza spalenie i wyrzucenie prochów na wysypisko. Trudno się dziwić właścicielom, że nie mogą się pogodzić z takim końcem drogi ulubieńca – uważa Mikołaj Jarmoliński, zarządzający łódzkim cmentarzem.

Choć to rozwiązanie znane na świecie – pierwszy w Europie cmentarz dla zwierząt powstał w 1881 r. w Londynie – w Polsce jest jeszcze mało popularne. Działa ich kilkanaście, m.in. w Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim, Bydgoszczy, Toruniu, Kątach Wrocławskich, Łodzi i najstarszy w kraju, założony w 1991 r. w Koniku Nowym pod Warszawą. Formalnie takie miejsca noszą nazwę grzebowisk.

– U nas w domu zwierzęta były zawsze, a takiego miejsca wcześniej w Łodzi brakowało. Pomysł był przede wszystkim mojej mamy Sylwii. Wraz z dziadkiem postanowili przeznaczyć na ten cel część swojej prywatnej ziemi. Nie wyobrażali sobie, żeby nasze psy – Hera, Agent, Cerber, Szczurek – nie mogły zostać godnie pochowane. Niby wszyscy wiemy, że zwierzęta żyją krócej niż ludzie, ale nikt nie jest gotów na nadejście końca, nie jest przygotowany na pożegnanie, a smutek i przeżywanie straty nie sprzyjają zastanawianiu się nad miejscem pochówku. Do tego wiele osób chce, by kochane zwierzę było pochowane gdzieś blisko – mówi zarządca Cerbera.

Groby odwiedzane latami

Gucio, Miko, Żabcia, Sara spędziły ze swoimi rodzinami po kilkanaście lat.

– Sara odeszła dwa lata temu, jednak wciąż tęsknię i przyjeżdżam tu, kiedy tylko mogę – przyznaje pani Elżbieta, zapalając znicz.

– Mamy klientów, którzy przychodzą regularnie, latami. Bywa, że opiekę nad psią mogiłą przejmuje kolejne pokolenie. Chowamy tu głównie psy i koty, ale zdarzają się też chomiki, świnki morskie czy szczurki. Mam poczucie, że między nami i klientami nawiązują się nici porozumienia, a nawet przyjaźnie – nadajemy na tych samych falach, rozumiemy emocje związane z utratą zwierzęcia, rozmawiamy o tym, wspieramy, jak możemy, a łatwiej o empatię, gdy pamięta się stratę własnego psa… To miejsce pełne emocji – tęsknoty, miłości. Dowodzą tego zadbane nagrobki, pozostawiane pamiątki, napisy na płytach – nie frazesy, lecz słowa płynące prosto z serca – wskazuje Mikołaj Jarmoliński.

Oprócz zarządzania cmentarzem zajmuje się też rękodziełem kamieniarskim, więc płyty nagrobne, widniejące na nich napisy i podobizny zwierząt są jego autorstwa. Wcześniejsze, te z początków działalności cmentarza – jego dziadka. Prawo pozwala na postawienie zwierzęciu dowolnego pomnika – zakazany jest tylko symbol krzyża. Tu dominują płyty z podobiznami zwierząt, zdjęciami, ale zdarzają się też pomniki w kształcie odcisku psiej łapy.

– Nie używamy dużych maszyn, większość prac – wycinanie, szlifowanie, ozdabianie – jest wykonywana ręcznie. Kamieniem, który stosujemy, jest wyłącznie granit – wyjaśnia opiekun cmentarza dla zwierząt.

Przed wejściem do nekropolii znajduje się kwiaciarnia, w której można kupić kwiaty, znicze, figurki, załatwić formalności związane z pożegnaniem. Koszt pochówku zależy od wielkości zwierzęcia, zamyka się w kwotach od 200 do 700 zł. Rozstrzał cenowy nagrobków jest duży, zależnie od użytego materiału, ale trzeba liczyć się z wydatkiem kolejnych kilkuset złotych. Pracownicy cmentarza przygotowują miejsce, a do właściciela należy przywiezienie zwierzęcia, które warto owinąć w koc lub ręcznik.

To nie jest „tylko zwierzak”

Śmierć pupila bywa bardzo trudnym doświadczeniem, zwłaszcza dla osób samotnych, którym pies lub kot towarzyszyły przez znaczną część życia. Żałoba wiąże się z podobnymi uczuciami jak w wypadku odejścia bliskiego człowieka, lecz spotyka się z dużo mniejszym zrozumieniem społecznym i słowami: „przecież to tylko zwierzak”. Gdy w Polsce powstawały pierwsze cmentarze przeznaczone dla zwierząt, pojawiały się również głosy protestów, że nie można ich nazywać cmentarzami, bo to słowo zarezerwowane dla miejsc pochówku ludzi.

– Takie słowa zwykle padają z ust osób, które nie mają zwierząt. Zauważyliśmy, że to bardzo często się zmienia, gdy w ich życiu pojawi się zwierzę, a potem zniknie, zostawiając po sobie pustkę. Często słyszymy od żegnających czworonożnych przyjaciół, że nigdy więcej nie zdecydują się na kolejnego psa, bo te odejścia zbyt bolą. Powtarzam im jednak: nigdy nie mów nigdy. Danie domu i dobrego życia następnemu zwierzęciu nie jest zdradą, lecz nową przyjaźnią, która wypełni powstałą lukę. I widzimy, że wiele osób ma kolejne zwierzaki, ale wciąż odwiedzają groby poprzednich – konkluduje Mikołaj Jarmoliński.