Konsolidacja to w branży słowo powtarzane od lat jak mantra. Towarzyszą mu zwykle sformułowania: „lada moment nadejdzie”, „jest nieunikniona”, „szykujemy się do niej”. Od wielu lat widać jednak tylko pojedyncze transakcje. Teraz ma być inaczej. Średni i mniejsi przetwórcy mięsa zaczęli rozglądać się za równymi sobie, z którym mogliby tworzyć większe grupy kapitałowe.

— W branży o potrzebie konsolidacji mówi się od dawna, ale ostatnio zaczął się ruch, choć na razie jest to bardziej sondowanie potencjalnych partnerów. Jako związek też odbieramy takie sygnały i jesteśmy pytani o potencjalnych partnerów do fuzji — mówi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.
— Rynek rzeczywiście dojrzewa do konsolidacji i jest jej tak blisko jak nigdy dotychczas — dodaje Krzysztof Woźnica, prezes Zakładów Mięsnych Silesia. Sam, choć zarządza spółką o 0,5 mld zł obrotów, przyznaje, że też myśli cały czas o połączeniu sił z inną firmą.
— Nasze przychody to zbyt dużo na fuzję, zresztą tu rozmowy zawsze kończą się na etapie ustalania parytetów głosów i kapitału we wspólnym przedsiębiorstwie. Myślimy raczej o przejęciu — twierdzi Krzysztof Woźnica. Tłumaczy, że część przedsiębiorców stoi pod ścianą.
— Po kłopotach z nadpodażą mięsa w związku z ASF i zablokowaniem rynków eksportowych, od drugiego kwartału kraje UE zaczęły to mięso eksportować w dużych ilościach, głównie do Chin. W efekcie surowiec podrożał nagle nawet do 20 proc., a rynek nie akceptuje tych podwyżek w produktach przetworzonych i część kontraktów z sieciami stała się nierentowna. Po raz pierwszy od 9 lat, kiedy jestem w branży, rozmowy z kontrahentami o zmianach cen sprzedaży są tak złożone — mówi Krzysztof Woźnica. Inny z przetwórców tłumaczy, że kilka sieci zamroziło ceny na przetworzone mięso, np. kabanosy, a to do nich porównuje się reszta rynku handlowego i to ich ceny znają konsumenci. Nikomu więc nie starcza odwagi, by je podnieść.
— Stawki zamrożone są na większość przetworów. Nie można sobie skompensować straty na jednym asortymencie wyższą marżą z innego. W relatywnie dobrej sytuacji są tylko ci, którzy postawili na maksymalną dywersyfikację klientów w kraju i za granicą — twierdzi nasz rozmówca. Zdaniem Krzysztofa Woźnicy, mniejsi producenci zdają sobie sprawę, że gdy wypowiedzą kontrakty, bo ceny nie pokrywają kosztów produkcji, to przy tak rozdrobnionym rynku natychmiast w ich miejscu pojawią się inni, dla których będzie to szansa na wejście na półki.
— W ten sposób jednak przynajmniej część rynku przetwórczego się wykrwawia, a połączenia związane z większą siłą negocjacyjną i efektami synergii mogą być rozwiązaniem — podsumowuje prezes Zakładów Mięsnych Silesia.
— By być dla nowoczesnego handlu partnerem o relatywnie silnej pozycji negocjacyjnej, trzeba mieć co najmniej 1 mld zł obrotów. Fuzja 2-3 mniejszych producentów pozwoli więc taką pozycję osiągnąć — dodaje Witold Choiński. Ceny wieprzowiny w UE rosną od kwietnia. Tymczasem od stycznia do września ceny detaliczne wieprzowiny w Polsce (mięsa, a nie przetworów), jak podaje Agencja Rynku Rolnego, obniżyły się o 0,3 proc.