Wzrostu popytu i podaży na rynku mieszkaniowym możemy się spodziewać najwcześniej w 2011 r. — wieszczą analitycy. Nim to nastąpi, branża budowlana przejdzie jeszcze niejeden test.
— Najbliższe miesiące przyniosą pogorszenie sytuacji na rynku pracy i mogą doprowadzić do zmniejszenia popytu na rynku mieszkaniowym, który jest silnie skorelowany z ogólnymi tendencjami w gospodarce. Gwałtowna poprawa w gospodarce nie jest przewidywana na rok 2010, więc nie zobaczymy jej także w mieszkaniówce — twierdzi Emil Szweda, analityk Open Finance.
Sprzedaż mieszkań nie leci na łeb, na szyję, co można było obserwować jeszcze w końcówce 2008 roku. Jest stabilna, a w najbliższych miesiącach może nawet rosnąć. Mimo przymusowych obniżek deweloperzy są zadowoleni z tempa sprzedaży.
— Ceny także się ustabilizowały. Deweloperzy nie są już skłonni udzielać takich rabatów jak w pierwszym kwartale 2009 r. Być może zobaczymy powolny spadek średnich cen mieszkań, które już stoją i nie ma na nie chętnych. Ale nie oznacza to spadku cen dobrych mieszkań — tutaj obserwujemy powolny wzrost wartości — uważa Paweł Grząbka, prezes CEE Property Group.
Cały tekst w "Business Class", prestiżowym dodatku PB dla Prenumeratorów
