Piłkarska Ekstraklasa może nie imponuje poziomem gry, lecz finansowo radzi sobie całkiem nieźle. Jest w czołówce pod względem negocjacji z nadawcami.
Fot. Jakub Porzycki, Forum
Bayern Monachium po wygraniu Ligi Mistrzów awansował na pierwsze miejsce w rankingu najlepszych klubów UEFA. Dobrze, że mamy tam fenomenalnego Roberta Lewandowskiego. Najlepsza polska drużyna – Legia Warszawa – zajmuje bowiem dopiero 90. miejsce i już zdążyła odpaść z eliminacji Ligi Mistrzów. Ekstraklasa też szoruje tyły w zestawieniach najlepszych lig piłkarskich i generalnie walczy pod naporem Liechtensteinu czy Luksemburga. Sport to jednak jedno, a biznes – co innego.
Polacy kochają swoją topową ligę piłkarską, co przekłada się na formę finansową rozgrywek. Ekstraklasa podpisała niedawno nowe porozumienie z Canal+ i TVP, dzięki któremu kluby mają zagwarantowane pieniądze za transmisje telewizyjne meczów. Umowa obejmuje cztery sezony: rozliczenie 2019/20 oraz trzy kolejne, do 2022/23. Daje to rekordowy miliard złotych. Poprzednie umowy wciąż obowiązywały, ale liga zdecydowała się na ich renegocjowanie ze względu na istotne zmiany w kalendarzu międzynarodowym, konieczność zmiany systemu rozgrywek w obecnym sezonie i niepewność związaną z pandemią COVID-19.
– Najważniejszym sukcesem nowych kontraktów z nadawcami z perspektywy ligi jest utrzymanie rocznej wartości wpływów także w każdym z kolejnych trzech sezonów mimo braku rundy finałowej i zmniejszenia liczby kolejek do 30 w bieżącym sezonie. Było to konieczne ze względu na terminarz międzynarodowy, opóźnienie startu rozgrywek i wciąż wiszące nad nami ryzyko pandemii – mówi Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy.
Koronawirus przewalcował biznes sportowy w ostatnich miesiącach. Organizatorzy byli zmuszeni odwoływać imprezy sportowe, niektóre ligi zawodowe przedwcześnie zakończyły sezon, a inne, choćby Ekstraklasa, przerwały rozgrywki. Jeśli nie ma meczów, nie ma też transmisji. Skomplikowało to mocno relacje między nadawcami a czołowymi ligami w Europie. Nie wiadomo do końca, jak będzie wyglądała przyszłość sportu w przypadku kolejnej fali pandemii.
Na rynku praw telewizyjnych zaczęło być nerwowo, a przykłady można mnożyć. Skomplikowana była sytuacja w lidze belgijskiej, gdzie po przedwczesnym zakończeniu rozgrywek nadawcy Telenet, Proximus i Voo zażądali zwrotu opłaty licencyjnej. Później Proximus i Voo porozumiały się z Eleven, czyli nowym posiadaczem praw, w kwestii dystrybucji kanałów transmitujących rozgrywki ligi belgijskiej od sezonu 2020/21. Eleven będzie też polegał na infrastrukturze i zespole Proximus Media House. Kłopoty mieli nawet najwięksi. Premier League prowadziło negocjacje ze Sky, żeby telewizja wypłaciła całą kwotę za przerwany bieżący i za przyszły sezon, ale w zamian otrzyma pokaźny rabat na koniec sezonu 2021/22. Wtedy ma już być po koronawirusie i kluby będą w lepszej kondycji. Niewesoło zrobiło się w lidze francuskiej, bo Canal+ pod koniec marca ogłosił, że nie zapłaci ostatniej transzy należności za prawa telewizyjne Ligue 1, skoro meczów nie nadaje.
– Sytuacja w Europie i na świecie w zakresie praw mediowych jest trudna i niepewna, zdarza się, że partnerzy wycofują się z umów i odmawiają wypłaty pieniędzy. Również u nas wobec zawieszenia rozgrywek nadawcy czasowo wstrzymali wypłaty. Każdy taki przypadek to duży problem, gdyż wpływy ze scentralizowanych praw mediowych i marketingowych stanowią bazę budżetów klubowych. Dzięki nowym umowom z Canal+ i TVP zagwarantujemy klubom stabilne wypłaty w wysokości 225 mln zł również w kolejnych trzech sezonach – twierdzi Marcin Animucki.
Oznacza to utrzymanie rekordowej stawki z sezonu 2019/20, a był to znaczący skok w rocznej wartości praw mediowych wobec poprzedniego kontraktu, bo aż o 60 proc. Ekstraklasa realizuje więc najwyższy kontrakt w historii ligi.
Telewizje szukają sposobów na załatanie dziur, ligi próbują negocjować, ale nawet najlepsze marki muszą iść na ustępstwa. Na tym tle porozumienie między Ekstraklasą a nadawcami może wyglądać imponująco. To także dobra informacja dla klubów, które jeszcze nie tak dawno ostrzegały, że polska piłka może zostać wgnieciona w murawę. W szczycie pandemii pisaliśmy sporo na łamach „PB” o negocjacjach między zawodnikami, klubami i PZPN dotyczących możliwości obniżania zarobków zawodników lub rozwiązywania kontraktów. Utrata płynności i bankructwa były realnymi zagrożeniami. Rada nadzorcza Ekstraklasy do negocjacji z nadawcami wydelegowała Dariusza Mioduskiego, Cezarego Kuleszę i Grzegorza Jaworskiego.
– W nowej umowie zostały także ustalone zasady rozliczenia sezonu miedzy ligą a nadawcami w sytuacji nierozegrania wszystkich meczów, by zapobiec ewentualnym sporom. Nie ujawniamy jednak szczegółów tych rozwiązań – mówi Marcin Animucki.
Canal+ nadal będzie transmitował wszystkie mecze Ekstraklasy, natomiast TVP będzie pokazywała po jednym spotkaniu w każdej kolejce w paśmie otwartym. Stacje mogą również pokazywać powtórki meczów i publikować skróty. Canal+ rozszerzył swoje prawa do publikacji najważniejszych sytuacji meczowych w ramach tzw. digital near live clips, czyli materiałów wideo z najważniejszymi akcjami meczowymi. Materiały będą wykorzystywane również w aplikacji mobilnej i mediach społecznościowych.
Okiem Eksperta
Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska
Sprzedaż praw telewizyjnych przez Ekstraklasę oceniam wyłącznie w kontekście strategicznym. W świecie VUCA [akronim od angielskich słów: zmienność, niepewność, złożoność i niejednoznaczność - red.], a zwłaszcza w obecnej sytuacji pandemii i jej wielopłaszczyznowych negatywnych skutków, najważniejsze staje się zapewnienie organizacjom stabilności funkcjonowania i płynności finansowej. Sektor sportowy został dotknięty pandemią w sposób szczególny. Na kilka miesięcy znaczna część przychodów prawie się wyzerowała (z dnia meczowego i częściowo od sponsorów), a koszty pozostały nadal wysokie mimo prób redukcji, zwłaszcza wynagrodzeń. W takiej sytuacji unormowanie, choć właściwie zabezpieczenie głównego źródła przychodów, stało się bardzo ważne, nawet w pewnym sensie za wszelką cenę. W takim kontekście tę umowę dla Ekstraklasy i klubów trzeba ocenić bardzo pozytywnie, niezależnie od tego, jak się potoczy sytuacja. Kwota nie tylko nie została obniżona, ale utrzymana. To dla polskich klubów także swoista przewaga konkurencyjna w sensie biznesowym. Trzeba pamiętać, że nie wszędzie poszło tak dobrze. Zaskakuje natomiast, że nadawcy nie wykorzystali okazji, aby sporo zaoszczędzić. W tak ciężkich czasach, niestabilnych warunkach gospodarczych i przy zmniejszeniu liczby meczów w następnych sezonach nadawcy mogli podjąć próbę redukcji wartości kontraktu nawet o 20-30 proc.