Miliarder chce dać światu sieć

Karol Kopańko
opublikowano: 2014-11-24 00:00

Elon Musk kombinuje, jak podłączyć cały świat do sieci. Nie tylko on

Flota 700 małych 100-kilogramowych satelitów krążących wokół Ziemi to plan Elona Muska na zapewnienie taniego, choć nie darmowego, dostępu do internetu. Ma w tym pomóc zbudowana przez niego od zera firma SpaceX, beneficjent przetargów NASA na dostarczanie zaopatrzenia do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Gdyby kraje Afryki osiągnęły pułap penetracji internetu porównywalny z krajami rozwiniętymi, to światowe PKB wzrosłoby o 2,2 bln USD — wynika z raportu Deloitte. Pieniędzy do podziału jest więc sporo.

Elon Musk
Bloomberg

— SpaceX jest jeszcze we wczesnej fazie tworzenia zaawansowanych mikrosatelitów działających w dużych formacjach. Ogłoszenie za 2-3 miesiące — napisał Elon Musk na swoim Twitterze.

W celu stworzenia sieci satelitów nawiązał współpracę z firmą WorldVu Satelites, założoną przez Grega Wylera, byłego pracownika Google’a, która już wcześniej informowała o planach stworzenia sieci satelitów. Koszt programu ma wynieść około 1 mld USD, podczas gdy cena wyprodukowania pojedynczego satelity powinna zostać kilkakrotnie obniżona względem obecnych standardów — do 1 mln USD.

Zostanie to osiągnięte dzięki ograniczeniu się do małych konstrukcji. Dla porównania: największą obecnie flotą 66 aktywnych satelitów dysponuje amerykańska firma Iridium Communications. Każdy z nich waży jednak prawie 700 kg. Począwszy od przyszłego roku, Iridium planuje podwojenie liczebności swojej floty, dzięki kontaktowi podpisanemu ze… SpaceX, którego rakiety wyniosą satelity ponad Ziemię. Nie tylko Elon Musk kombinuje, jak podłączyć świat do sieci. Internetowy gigant Google ma dwa pomysły na rozszerzenie zasięgu bezprzewodowego internetu. Pierwszy nosi nazwę Project Loon i zakłada rozmieszczenie w atmosferze Ziemi pierścienia balonów z nadajnikami. Miałyby one znajdować się dwukrotnie wyżej niż pułap osiągany przez komercyjne samoloty i poruszać się dzięki stratosferycznym wiatrom.

W grudniu Google ma rozpocząć pierwsze testy 20 balonów nad australijskim stanem Queensland we współpracy z Telstrą miejscowym dostawcą internetu i urządzeń mobilnych. Alternatywą dla balonów są zasilane energią słoneczną drony. Ich produkcją zajmuje się przejęty przez Google’a w kwietniu start-up Titan Aerospace, stworzony przez byłych pracowników Boeinga. Raz wypuszczony dron będzie w stanie przemierzać przestworza przez 5 lat, zapewniając łącze o prędkości do 1 GB/s. Kolejnym ważnym graczem na tym rynku jest Mark Zuckerberg, prezes Facebooka, który postawił na kolektywne działanie i wraz z szóstką partnerów (Samsung, Ericsson, MediaTek, Nokia, Opera Software i Qualcomm) założył w sierpniu zeszłego roku organizację Internet.org, mającą na celu szerzenie dostępu do sieci.

Pomóc w tym celu miało m.in. przejęcie brytyjskiego start-upu Ascenta, który podobnie jak Titan, pracuje nad dronami. W październiku odbyła się pierwsza konferencja Internet.org w New Delhi, podczas której Mark Zuckerberg spotkał się z Narendrą Modim, premierem Indii, i ogłosił współpracę w celu polepszenia łączności w tym kraju. Podobne zapewnienia połączone ze współpracą z operatorami padły w Indonezji. Naiwne byłoby sądzenie, że wszystkie firmy z czystej troski chcą rozszerzyć dostęp do internetu. Altruistyczne pobudki giną w morzu benefitów. Facebook i Google pragną zyskać kolejne miliardy użytkowników, którym można pokazać reklamy, a SpaceX celuje w zwiększenie dominacji prywatnych firm w kosmosie, kontrolę nad przepływem danych, a także ulepszenie nawigacji dla samochodów Tesli. Jednak nawet jeśli owa trójka ma odnieść znaczne korzyści, to czy powszechny dostęp do sieci nie jest tego wart?