Miliarderzy trzymają się mocno

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2024-12-30 20:00

W gronie giełdowych miliarderów nie doszło do większych roszad, ale zadebiutowało w nim małżeństwo świetnie zarabiające na kabanosach. Najbardziej udany rok ma za sobą Dariusz Miłek z CCC.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Frustracja – takie uczucie mogło dominować wśród inwestorów na warszawskiej giełdzie w mijającym roku. Rok 2023 kończył się powyborczą hossą i dużym przypływem optymizmu na parkiecie. Paliwa wystarczyło tylko na kilka miesięcy, a od wiosny zaczęły się spadki. Indeks WIG kończy rok na poziomie zaledwie o 1,8 proc. wyższym niż 12 miesięcy temu, a WIG20 zaliczył 4-procentowy spadek. Jak w takich okolicznościach radzili sobie najwięksi inwestorzy indywidualni na GPW? W skrócie – w kratkę, ale na pewno nie można mówić o roku dla nich nieudanym.

Na przygotowywanej co roku przez PB liście miliarderów z GPW jest w tym roku 19 nazwisk - o jedno więcej niż rok wcześniej. Lista była dłuższa tylko w 2021 r., kiedy liczyła 21 pozycji. Wypadły z niej dwie osoby, których majątek giełdowy skurczył się o jedno zero, zestawienie uzupełniły małżeństwo debiutantów oraz dwa spektakularne powroty. W ścisłej czołówce nie zmieniło się nic. Najbogatszym inwestorem indywidualnym na warszawskiej giełdzie piąty raz z rzędu został Tomasz Biernacki, twórca i główny akcjonariusz sieci Dino, a daleko, daleko za nim jest Zygmunt Solorz (z rodziną).

Znacząco nie zmieniła się też struktura – jedyną kobietą samodzielnie obecną na liście jest Dominika Kulczyk dzięki pakietowi akcji Polenergii, a zagranicę reprezentują trzy osoby: Andrij Werewski z Kernela, Carlos Fernandez Gonzalez, pośrednio kontrolujący AmRest, i James Van Bergh, twórca Benefitu Systems.

Handlowa huśtawka

Lidera zestawienia, unikającego mediów właściciela Dino, trudno nazwać klasycznym inwestorem – podobnie jak większość osób na naszej liście ma w portfelu akcje tylko jednej notowanej spółki, którą założył i z którą nie zamierza się rozstawać.

W ubiegłym roku Tomasz Biernacki jako pierwszy w historii mógł się pochwalić posiadaniem notowanych na GPW akcji o wartości ponad 20 mld zł. Teraz tak dobrze nie jest. Notowania Dino tąpnęły w wakacje po ogłoszeniu kiepskich wyników... największego konkurenta, czyli dyskontowej Biedronki, należącej do notowanego w Lizbonie Jeronimo Martins.

To efekt trwającej już od kilkunastu miesięcy wojny cenowej Biedronki i Lidla. Dwaj detaliczni giganci zwiększają udziały w rynku, ale robią to kosztem rentowności, co odbija się też na Dino. W ostatnich miesiącach roku notowania spożywczych detalistów odbiły w ślad za nieco lepszymi nastrojami konsumentów, ale w przypadku Dino wciąż nie powróciły do rekordowego poziomu.

W przypadku Tomasza Biernackiego przełożyło się to na nominalny spadek wartości majątku o 3,3 mld zł, czyli kwotę większą, niż... ma w portfelu gros inwestorów w naszym zestawieniu. Spadek ten należy jednak uznać za wirtualny, bo główny akcjonariusz Dino od debiutu w 2017 r. nie sprzedał ani jednej akcji i nic nie wskazuje, by miał to zrobić.

Rodzinne zamieszanie

W przypadku drugiego miliardera na naszej liście przewidywanie, co stanie się z majątkiem, to obecnie czysty hazard. Zygmunt Solorz, wielokrotny lider zestawienia najbogatszych inwestorów na GPW, jest w głośnym sporze z dziećmi, które miały dziedziczyć jego zaparkowane w kilku fundacjach pakiety akcji.

W najlepszych czasach akcje te – przede wszystkim walory Grupy Polsat Plus, ale także pakiet kontrolny w ZE PAK i mniejszy w ATM Grupie – były wyceniane na GPW na ponad 10 mld zł. Obecnie to „zaledwie” 4,72 mld zł. Zgodnie z giełdowymi przepisami formalnie członkowie najbliższej rodziny są objęci domniemaniem istnienia porozumienia, co sprawia, że do majątku miliardera należy doliczać akcje bezpośrednio posiadane przez jego najstarszego syna Tobiasa (ma on warte ok. 140 mln zł walory Grupy Polsat Plus).

Komu przysługuje kontrola nad majątkiem? Odpowiedzi na to pytanie będą musiały prawdopodobnie udzielić sądy, bo według dzieci twórcy Polsatu już w sierpniu wdrożony został mechanizm „sukcesji za życia”, dający im współkontrolę m.in. nad zarejestrowaną w Liechtensteinie TiVi Foundation, pośrednio kontrolującą Grupę Polsat Plus. Zygmunt Solorz, którego glosami dzieci zostały odwołane z większości organów spółek z grupy, jest innego zdania. Twierdzi, że potomkowie próbowali go oszukać i - jak powiedział w wywiadzie dla „Forbesa" - „chcieli to wszystko otrzymać dużo wcześniej, niż ja zaplanowałem im przekazać”.

Kontrowersji, choć zupełnie innego rodzaju, nie brakuje u czwartego w zestawieniu Andrija Werewskiego, najbogatszego zagranicznego inwestora na GPW. Przedsiębiorca kontroluje spożywczy Kernel i od dawna chce go zdjąć z warszawskiego parkietu. Sposób, w jaki to robi, czyli m.in. skierowanie do samego siebie dużej emisji bez prawa poboru, budzi mocny sprzeciw mniejszościowych akcjonariuszy. Komisja Nadzoru Finansowego po pozwie drobnych inwestorów wstrzymała procedurę wyjścia z giełdy, a o dalszych losach Kernela zdecydują sądy.

Perspektywy czynią cuda

O ile akcjonariusze Kernela mogą być wściekli, o tyle posiadacze akcji obuwniczo-odzieżowego CCC - na czele z Dariuszem Miłkiem, twórcą i prezesem spółki - mają powody do zadowolenia. W ubiegłym roku notowania CCC były w dołku, a rynek miał obawy związane m.in. ze strukturą zadłużenia. Strukturalne zmiany w portfelu produktów zainicjowane przez Dariusza Miłka zaczęły jednak szybko przynosić efekty: wyniki kwartał po kwartale przebijały oczekiwania, kurs rósł, a analitycy w rekomendacjach pisali o „spektakularnym tempie monetyzacji", „unikalnej kombinacji wszystkich kanałów dystrybucji" i bardzo atrakcyjnych perspektywach na najbliższe lata. Skutek? Niemal trzykrotny wzrost giełdowego majątku głównego akcjonariusza, który w dodatku skupował akcje z rynku i może otrzymać kolejne w ramach programu motywacyjnego.

Poprawa słabego w ostatnich latach inwestorskiego sentymentu pozytywnie wpłynęła też na majątki trzech giełdowych miliarderów z CD Projektu: Marcina Iwińskiego, Michała Kicińskiego i Piotra Nielubowicza. Kurs odrobił już sporą część strat spowodowanych rozczarowującą premierą „Cyberpunka", a rynek coraz śmielej zaczyna grać pod odległą w czasie premierę czwartej części „Wiedźmina”.

Czwarty znaczący indywidualny akcjonariusz CD Projektu, Adam Kiciński, ma w akcjach ok. 770 mln zł. W najlepszych czasach był growym i giełdowym miliarderem. Podobny los spotkał akcjonariuszy PlayWaya, Ten Square Games i People Can Fly, którzy są dziś „tylko" multimilionerami. Przy czym Krzysztof Kostowski i Michał Kojecki z PlayWaya mają po ok. 0,75 mld zł, a Sebastianowi Wojciechowskiemu z People Can Fly i Maciejowi Popowiczowi z Ten Square Games do miliarda brakuje znacznie więcej.

Małżeńskie majątki

Z listą giełdowych miliarderów pożegnał się też w tym roku ubiegłoroczny debiutant Przemysław Sztuczkowski z Cognoru (po spadku kursu ma w akcjach 0,9 mld zł), a także Tomasz Domogała kontrolujący Grenevię (dawny Famur), na której akcje ogłosił wezwanie z myślą o ściągnięciu jej z giełdy.

Giełdowymi miliarderami stali się natomiast po raz pierwszy małżonkowie Tarczyńscy Jacek i Elżbieta. Producent przekąsek mięsnych, regularnie zwiększający przychody i zyski, urósł w mijającym roku na giełdzie o blisko 200 proc. Rodzina Tarczyńskich (w zarządzie są też synowie) ma blisko 70 proc. akcji.

Liczonym w miliardach majątkiem mogą się też pochwalić małżonkowie Kazimierz i Wiesława Herbowie, najwięksi akcjonariusze dystrybuującej leki Neuki. Walory posiadają jednak oddzielnie, a nieco większy pakiet ma mąż (1,09 mld zł wobec 977 mln zł żony), więc formalnie tylko on jest giełdowym miliarderem.

Inwestycyjne zacięcie

O ile większość bohaterów zestawienia nie inwestuje aktywnie na giełdzie, o tyle Zbigniew Juroszek z synami robią to bardzo chętnie i w dużej skali. Fundamentem majątku jest deweloperski Atal przynoszący regularne zyski, a także biznes bukmacherski. Akcje STS rodzina wprawdzie sprzedała, jednak w zamian otrzymała (oprócz 2 mld zł) udziały w spółce matce giełdowego bukmachera mającej też w portfelu podobny biznes w Chorwacji. Juroszkowie kupują także mniejszościowe pakiety w innych firmach w Polsce i na rynkach zagranicznych, w niektórych przypadkach stając się znaczącymi akcjonariuszami.

Na GPW są obecni w Instalu Kraków, Decorze, Quercusie i Skarbcu, a od 2024 r. również w Asbisie i Unimocie. Nowe zakupy sprawiły, że mimo 9-procentowego spadku notowań Atalu wartość rodzinnego majątku na giełdzie niemal się nie zmieniła.

Na listę miliarderów po krótkiej nieobecności powrócił inny aktywny inwestor, Zbigniew Jakubas. Odzyskanie statusu zawdzięcza wzrostowi kursu Newagu i Mennicy Polskiej.

Sprzedaż z zyskiem

Roku 2024 nie będą zapewne najlepiej wspominać najbogatsi akcjonariusze dystrybutorów części samochodowych, czyli Maciej Oleksowicz z Inter Cars i Aleksander Górecki z Auto Partnera. Obaj zaliczyli dwucyfrowy spadek giełdowego majątku. Na zauważalnym minusie byli też Carlos Fernandez Gonzalez, Dominika Kulczyk i Przemysław Gacek z Grupy Pracuj.

Inne nastroje mogą mieć James Van Bergh (Benefit Systems) i Jakub Zabłocki (XTB). Obaj w mijającym roku zmniejszyli zaangażowanie w spółkach, które stworzyli. James Van Bergh i powiązane z nim podmioty w kilku transakcjach sprzedały akcje operatora programu MultiSport za ok. 130 mln zł, ale nominalna wartość uszczuplonego pakietu i tak skoczyła w ciągu roku o 400 mln zł, bo kurs spółki wzrósł o 40 proc.

W przypadku XTB akcje sprzedawano dwa razy - w lutym i we wrześniu - w procedurze ABB (z ang. accelerated book building, czyli przyspieszone budowanie księgi popytu), a robił to XX ZW, czyli wehikuł, w którym Jakub Zabłocki ma 81 proc. udziałów. Dla inwestora oznaczało to w teorii (bez podatków) ok. 800 mln zł wpływu gotówkowego, ale stały wzrost kursu akcji XTB sprawił, że uszczuplony pakiet i tak jest wart na giełdzie blisko 3 mld zł, czyli o jedną czwartą więcej niż rok wcześniej. To daje Jakubowi Zabłockiemu piąte miejsce w zestawieniu.

Jak powstał ranking

Zasady tworzenia listy giełdowych miliarderów w PB są proste. Pod uwagę bierzemy pakiety w spółkach notowanych na dużym i małym rynku GPW, nie uwzględniając zagranicznych giełd. Dlatego np. brak w zestawieniu Rafała Brzoski, którego pakiet akcji w InPoście jest wyceniany w Amsterdamie w przeliczeniu na około 4,3 mld zł, a majątek rodziny Juroszków nie uwzględnia m.in. akcji szwedzkiego Gentoo Media, wartych ponad 300 mln zł. Nie uwzględniamy również walorów spółek posiadanych za pośrednictwem innego giełdowego wehikułu, by uniknąć podwójnego liczenia majątku — np. w przypadku Zygmunta Solorza nie bierzemy pod uwagę akcji Asseco, które należą do Cyfrowego Polsatu, nie liczymy też akcji własnych, które skupiła spółka.

Dlaczego nie ma Marka Piechockiego

Do ubiegłego roku stałym bywalcem naszego rankingu giełdowych miliarderów był Marek Piechocki, współtwórca i prezes odzieżowego LPP. Przedsiębiorca unika występowania w mediach (wypowiada się w nich, ale nie pokazuje wizerunku), od lat nie pojawiał się też na listach najbogatszych Polaków magazynów „Forbes” i „Wprost”. My w rankingu giełdowym długo uwzględnialiśmy pakiet akcji, które posiada powiązana z nim fundacja Semper Simul. Gdybyśmy zrobili to również w tym roku, Marek Piechocki na liście byłby drugi z majątkiem wartym 9,16 mld zł, czyli o niespełna 4 proc. mniejszym niż rok wcześniej. Dlaczego więc prezesa LPP na liście nie ma? Już w ubiegłym roku Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP odpowiedzialny m.in. za dział prawny, na podstawie dokumentów fundacji Semper Simul udowadniał dziennikarzom PB, że wehikuł ten jest co prawda „fundacją blisko związaną z Markiem Piechockim" w rozumieniu rozporządzenia MAR, ale prezes LPP ani nie jest jego jedynym beneficjentem, ani nie ma faktycznej kontroli nad tym, w jaki sposób fundacja głosuje na walnych zgromadzeniach spółki. Grono beneficjentów jest znacznie szersze, a poza członkami najbliższej rodziny Marka Piechockiego jest w nim też kilku jego współpracowników. Argumentacja szefa działu prawnego LPP była na tyle mocna, że Marek Piechocki w rankingu w tym roku się nie znalazł i giełdowym miliarderem go nie nazywamy. Nie nazywamy też tak Jerzego Lubiańca, drugiego współtwórcy LPP, którego fundacja w listopadzie 2023 r. zeszła poniżej progu 5 proc. głosów w spółce i od tego czasu nie musi raportować stanu posiadania ani transakcji.