W piątek 26 września 2003 r. wystartował Euro Bank, założony przez Mariusza Łukasiewicza. Wrocławski biznesmen, który na koncie miał już jeden bankowy start up — Lukas Bank, dwa lata wcześniej sprzedał go Francuzom z Crédit Agricole za 262 mln USD. Na Euro Bank wydał 170 mln zł. Nie zamierzał się go pozbywać. „Chciałbym, żeby ten bank wystarczył mi do końca życia”. Rok później nagle zmarł. W 2005 r. Euro Bank został przejęty przez grupę Société Générale za nieujawnioną kwotę. Gdy 13 lat później Francuzi ogłosili exodus z Polski, z okazji skorzystał Millennium. Wczoraj ogłosił kupno Euro Banku za 1,8 mld zł, wyceniając nabytek na 1,2 wartości księgowej.



Do dwóch razy sztuka
Kupujący to w ostatnich latach bank najczęściej „sprzedawany” przez media. Źródłem spekulacji były kłopoty jego portugalskiego właściciela, bardzo mocno poobijanego w kryzysie 2008 r. Bukmacherzy przyjmowali wówczas zakłady, kiedy bank zostanie znacjonalizowany bądź przejęty. W ostatnich latach odzyskał jednak wigor dzięki chińskim pieniądzom. W 2016 r. potężny fundusz Fosun kupił najpierw niespełna 17 proc. akcji Millennium BCP, a we wrześniu 2017 r. zwiększył udziały do ponad 25 proc. Czując napływ gotówki, Millennium przystąpił do ostrej licytacji w przetargu o Deutsche Bank. Przegrał jednak z Santanderem. Następnym razem nie dał się pokonać, mimo że pod koniec negocjacji do gry włączył się Alior.
— Bardzo pozytywnie oceniam transakcję. Millennium jest bardzo dobrze poukładanym bankiem, ale miał trzy słabości: małą skalę, przekapializowanie i ekspozycję na franki. Dzięki przejęciu bank urośnie, pozyska nowych klientów, rozszerzy sieć dystrybucji, zwiększy kompetencje w consumer finance, wykorzystując nadwyżkowe kapitały i nadmierną płynność. Trzeci problem pozostanie, choć nieco rozwodni się po transakcji — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowy.
Euro Bank to mała instytucja z 12 mld zł sumy bilansowej z czego około 1 mld zł to walutowe hipoteki. Fernando Bicho, wiceprezes Millennium, wyjaśnia, że portfel w euro i frankach jest na tyle mały, że nie opłacało się robić tzw. spin offu (jak np. w Raiffeisenie) — zwłaszcza że sprzedający przez 10 lat będzie ponosił 80 proc. ryzyka kredytów walutowych, a przez 20 lat — konsekwencje ewentualnych roszczeń i sporów sądowych z klientami.
Euro Bank ma 1,4 mln klientów, głównie posiadaczy kredytów. 317 tys. właścicieli kart debetowych ma silniejsze relacje z bankiem, którego mocną stroną jest sieć 500 niewielkich oddziałów, z których połowa działa we franczyzie. Millennium uważa, że sieć partnerska i możliwość nauczenia się pracy w tym modelu biznesowym to jedna z istotnych wartości dodanych transakcji.
Santander w blokach
Po transakcji Millennium, którego suma bilansowa wynosi 73 mld zł, urośnie do 85 mld zł, zajmując mocne siódme miejsce na liście największych banków, za BGŻ BNP Paribas i przed Getinem. Bank ma ambicje wejść do ścisłej czołówki, ale Fernando Bicho uchyla się od odpowiedzi na pytanie o kolejne przejęcia.
— Proces konsolidacji będzie postępować i w najbliższych 2-3 latach coś może się wydarzyć — uważa dyrektor finansowy Millennium.
Zainteresowany konsolidacją, i to bardzo, jest Santander. Jak wynika z naszych informacji, „przejęcia” to pierwszy i podstawowy cel zarządu, wyznaczony przez centralę.
— Anna Botin, szefowa rady nadzorczej, kontrolująca całą grupę, była ostatnio kilka razy w Polsce, spotkała się z premierem Morawieckim, swoim byłym pracownikiem. Wszędzie zostawia ten sam przekaz — że Santander jest zainteresowany powiększaniem skali. Dzisiaj wynik ma mniejsze znaczenie — mówi nasz rozmówca, zastrzegając sobie anonimowość.
Rynek bankowy mocno się jednak skurczył. Z małych banków potencjalnie do przejęcia są już tylko Citi Handlowy, Crédit Agricole i Nest Bank, nie licząc BOŚ Banku i Banku Pocztowego, których rząd z pewnością nie wystawi na sprzedaż.
— Santander interesuje się dużymi transakcjami, jak np. Millennium czy BGŻ. Dzisiaj nie są na sprzedaż, ale kto wie, co będzie za rok, dwa lata. Bank chce być gotów do działania, kiedy nadejdzie pora — mówi nasz rozmówca.
We wrześniu szefem Santandera został Andrea Ocel, wieloletni prezes grupy UBS. To wytrawny bankier inwestycyjny, znany dobrze w Polsce, bo to on dopiął porozumienie w sprawie kupna BZ WBK między Irlandczykami z AIB a Santanderem, zostawiając z niczym PKO BP, również uczestnika procesu.
Ich już nie ma
Banki, które zniknęły z rynku od 2007 r. w wyniku sprzedaży czy rezygnacji z działalności:
- ABN Amro
- AIG Bank
- Euro Bank
- Bank BPH
- BWR
- Deutsche Bank
- Dexia Bank
- Dominet
- DZ Bank
- Fortis Bank
- GE Money Bank
- GMAC
- Kredyt Bank
- Mazowiecki Bank Regionalny
- Nordea Bank
- Rabobank
- Raiffeisen
- Polbank
- Royal Bank of Scotland
- WestLB
13 lat bez planu
Francuzi nigdy nie mieli pomysłu, co zrobić z Euro Bankiem. Przed kryzysem 2008 r. była to maszynka do produkcji kredytów konsumpcyjnych. Bank rósł i nieźle zarabiał, ale po upadku Lehman Brothers okazało się, że był na bakier z ryzykiem kredytowym. Skończyło się stratami, a nadzór zaczął uważnie się przyglądać kierownictwu instytucji. Po kryzysie Société Générale sam wpadł w tarapaty, więc polska inwestycja zeszła na daleki plan. Euro Bank, działając na własną rękę, starał się zmienić wizerunek — z instytucji sprzedającej masowe kredyty na bank relacyjny dla zamożniejszych klientów. Sporo zainwestował w bankowość internetową i mobilną oraz w marketing i reklamę (jego twarzą został Piotr Adamczyk). Paryż ponownie zainteresował się Polską w 2015 r., kiedy fundusz Carlo Tassara na gwałt szukał kupca na swoje 30 proc. w Aliorze. Francuzi byli już mocno zaangażowani w due dilligence, ale pakiet akcji trafił w ręce PZU. Potem nazwa Société Générale przewinęła się przy okazji pierwszej próby znalezienia kupca na Raiffeisena w 2016 r., a później zrobiło się o niej cicho. Wreszcie w czerwcu tego roku grupa zapowiedziała wyjście z Polski.