Jeśli w pierwszym akcie sztuki na ścianie wisi strzelba, to wiadomo, że w końcu wypali. Z podatkiem bankowym było podobnie. Przedstawiciele koalicji rządzącej, szczególnie Polski 2050, tak często mówili o nadzwyczajnych zyskach banków, że było oczywiste, że prędzej czy później zechcą je opodatkować. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i rozwoju regionalnego, twierdziła, że nastał „czas nieoczywistych rozwiązań” i banki powinny oddawać część zysków. Mówiła, że to podatek „od manny z nieba”, że banki wyciskają klientów jak cytryny oraz że powinny wspierać gospodarkę, a nie dusić.
Ministra regularnie informowała w serwisie X o rekordowych zyskach banków notowanych w kolejnych miesiącach bieżącego roku. „Podatek od nadmiarowych zysków powinien być wprowadzony jak najszybciej!” — apelowała.
Pozostali członkowie rządu początkowo byli wstrzemięźliwi wobec pomysłów wprowadzania windfall tax. Jakub Jaworowski, ówczesny minister aktywów państwowych, mówił w kwietniu „Uważam, że ten podatek jest w tej chwili nie na miejscu”. Resort kontroluje bezpośrednio i pośrednio pięć banków, do których należy ponad połowa aktywów bankowych w kraju.
Andrzej Domański, minister finansów, też był przeciw. W marcu w radiowej Trójce dowodził, że banki już są mocno dociążone podatkowo. Wyliczał, że samego CIT branża płaci rocznie 13 mld zł, najwięcej spośród wszystkich sektorów gospodarki.
Najgorsza zmiana ostatnich lat
W czerwcu zapewniał, że jego resort nad żadnymi nowymi podatkami nie pracuje. Potem jednak pojawiła się kwestia objęcia podatkiem rezerwy obowiązkowej odprowadzanej przez banki do NBP. Wreszcie tydzień temu minister wyznał: „Wiemy, że sektor bankowy ma w tej chwili bardzo wysokie zyski” i zapowiedział nałożenie „pewnej dodatkowej kwoty podatku na sektor bankowy”.
— Mocno eufemistyczne określenie, biorąc pod uwagę skalę zmian ogłoszonych przez Ministerstwo Finansów — mówi jeden z bankowców, zastrzegając sobie prawo, jak wszyscy nasi rozmówcy, do anonimowości.
„Uważamy, że to najgorsza zmiana dla polskiego sektora bankowego w ostatnich latach, nawet biorąc pod uwagę wprowadzenie specjalnego podatku od aktywów bankowych czy wakacji kredytowych. Uznajemy propozycję zwiększenia CIT za gorszą niż wprowadzenie podatku od nadzwyczajnych zysków, ponieważ podwyżka podatku będzie trwała nawet przy znacząco niższych stopach rynkowych” — napisali analitycy BM mBanku.
— Spodziewaliśmy się, że podatek CIT będzie podwyższony, ale nie tego, że będzie miał trwały wpływ na sektor. Będzie bardzo wysoki w przyszłym i kolejnym roku, ale też nie spadnie, lecz będzie już na stałe na poziomie 23 proc. Dla sektora jest to więc ogromne zaskoczenie, że nie jest to podatek typu one-off. Wszystkie banki będą musiały aktualizować plany finansowe zapisane w strategiach — mówi prezes jednego z dużych banków.
Santander sprzedany w najlepszym momencie
Swoją wizję rozwoju w Polsce będzie musiała prawdopodobnie zaktualizować grupa Erste, nabywca Santander Banku Polska (SBP). Austriacy z pewnością brali pod uwagę ryzyko podatkowe, bo o zmianach mówiło się od dawna, ale raczej wątpliwe, żeby zakładali tak duży wpływ na wyniki banku.
— Zakładam, że nie dojdzie do sytuacji, że po zamknięciu transakcji nabywca będzie musiał dokonać odpisu z tytułu good will — mówi jeden z analityków.
Inny dodaje, że Erste jakoś sobie poradzi z problemem.
— Z pewnością w Banco Santander mają powód, żeby wieczorem otworzyć butelkę wina — dodaje analityk.
Od początku obecności w Polsce Hiszpanów uwierała nieprzewidywalność prawa. Jak się okazuje, sprzedali SBP w najlepszym momencie.
Pieniądze na wyborczą kiełbasę
Podatek może mieć też wpływ na inną transakcję kluczową z punktu widzenia interesów państwa — fuzję Pekao i PZU, która ma doprowadzić do uwolnienia 20 mld zł dodatkowego kapitału w nowym podmiocie.
— Będziemy mieli do czynienia z sytuacją, że bank będzie opodatkowany 30-procentową stawką, a PZU 19- procentową. Nie pozostanie to bez wpływu na parytet wymiany między spółkami — mówi nasz rozmówca.
Coraz częściej pada pytanie, czy transakcja w ogóle dojdzie do skutku. W PZU nie ma prezesa — zanim zostanie wybrany, będzie już koniec roku. Nasi rozmówcy wskazują, że rząd i premier stracili serce do fuzji. Donald Tusk miał ją osobiście ogłosić podczas pierwszego dnia Europejskiego Forum Ekonomicznego w czerwcu. Fuzja była pomyślana jako wspólny projekt rządu i prezydenta Trzaskowskiego. Premier do Sopotu nie przyleciał, bo forum zmieniło się w stypę po prezydenckich wyborach.
— Fuzja wymaga kilku zmian prawnych. Pytanie, czy w koalicji będzie zgoda, żeby ich dokonać, czy prezydent podpisze ustawy? Poza tym transakcja przypada na najgorętszy okres kampanii wyborczej 2027 r. Fuzja może być poręczną polityczną pałką używaną pod hasłem wyprzedaży sreber narodowych — zastanawia się jeden z naszych rozmówców.
Pieniądze na wyborczą kiełbasę
Wśród bankowców są pewne nadzieje, że Karol Nawrocki zawetuje ustawę o CIT. W kampanii wyborczej zadeklarował, że żadnych podwyżek podatków nie zaakceptuje. Obietnica dotyczy jednak tylko osób fizycznych.
— Chyba że PiS uzna, iż zmiany są elementem gry politycznej i PO zbiera pieniądze na kiełbasę wyborczą, bo jest ewidentne, że zaczęły się przygotowania do kampanii w 2027 r. — zastanawia się jeden z analityków.
Sugeruje, że zmiany w CIT dla banków to tylko początek i w kolejnym kroku podwyżki obejmą inne branże.
Bankowcy zastanawiają się, czy dysparytet w opodatkowaniu jest zgodny z unijnym prawem, czy w ramach jednej jurysdykcji jedne podmioty mogą płacić 19-procentowy CIT, a wybrane znacznie wyższy.
Obietnica w imieniu nowego rządu
Generalnie branża wciąż liczy na dialog z rządem. Przedstawiony schemat zmian podatkowych traktuje jako propozycję, o której można rozmawiać. Choć dotychczasowe doświadczenia w negocjacjach z resortem finansów nie napawają przesadnym optymizmem. Dyskusje o zniesieniu albo przynajmniej redefinicji podatku bankowego wprowadzonego przez PiS w 2016 r. nie przyniosły żadnych efektów.
— Od początku proponujemy zmianę podstawy opodatkowania z aktywów na pasywa albo, alternatywnie, włączenie podatku bankowego do CIT — mówi jeden z bankowców.
Nie udało się ani jedno, ani drugie. Resort proponuje obniżenie podatku bankowego, ale jest to deklaracja pisana patykiem po wodzie. Obniżka ma obowiązywać od 2028 r. i wprowadzi ją nowy rząd.
— To wygodna propozycja, bo składana w imieniu nowego rządu — komentuje jeden z bankowców.
W Europie są przykłady wprowadzania CIT jako podatku od nadzwyczajnych zysków polegające na jednorazowym zwiększeniu stawki CIT o kilka czy kilkanaście punktów procentowych. W ciągu ostatnich 10 lat dotyczyły takich rynków jak Niemcy, Francja, Hiszpania, Słowacja, Węgry, Wielka Brytania czy Cypr.
W Słowacji stawka CIT została zwiększona do 30 proc. w latach 2024-25 r. Potem będzie spadek o 5 pkt proc. rocznie — do 15 proc. W Hiszpanii została wprowadzona podwyżka CIT dla banków o 4,8 pkt proc. w latach 2023-25, a niedawno zapowiedziano przedłużenie okresu obowiązywania wyższej stawki na kolejny rok. W Estonii i Łotwie podniesiona do 20 proc. stawka podatku CIT obowiązywała przez dwa lata — do końca 2024 r.
W sprawie zmian podatkowych nie wypowiedział się nowy minister aktywów państwowych. Zapytaliśmy resort, czy Wojciech Balczun podtrzymuje stanowisko poprzednika — Jakuba Jaworowskiego. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Niepokojące jest założenie, że po znacznym wzroście stawki podatku CIT, który mają płacić banki, nie będzie powrotu do dotychczasowej stawki, tj. 19 proc., że pozostaniemy już na trwałe ze stawką 23 proc. Jeżeli powodem zmian podatkowych w sektorze bankowym jest przejściowy cykl koniunkturalny — o czym wcześniej mówili i minister Domański, i minister Jaworowski — powodujący wysokie zyski banków związane z wysokimi stopami NBP, to zaproponowane rozwiązanie polegające na utrzymaniu stawki CIT w kolejnych latach na poziomie 23 proc. oceniamy jako nieoptymalne zarówno dla sektora bankowego, jak też dla gospodarki. Powinniśmy wrócić do bazowej stawki 19 proc., bo stopy procentowe będą spadać, a tym samym wyniki banków będą znacząco niższe. Taka zresztą idea przyświecała również niektórym europejskim krajom, które wprowadzały zbliżone rozwiązania w zakresie opłat solidarnościowych, przy czym te rozwiązania były każdorazowo ograniczane czasowo.
Jeżeli sektor bankowy jako jedyny spośród innych bardziej zyskownych i rentownych sektorów gospodarki — jak np. paliwowy, gamingowy czy telekomunikacyjny — ma być dodatkowo opodatkowany, to w mojej ocenie jest to rozwiązanie tworzące trwałą nierównowagę czy wręcz asymetrię rynkową, która zarówno na poziomie krajowym, jak też międzynarodowym obniża konkurencyjność polskiego sektora bankowego. Jesteśmy największym płatnikiem podatków ze wszystkich sektorów. W 2024 r. banki zasiliły budżet państwa ponad 24 mld zł.
Obniżenie stawki podatku bankowego jest dobrym pierwszym krokiem w kierunku koniecznych zmian w konstrukcji i sposobie wymiaru podatku bankowego. W propozycji Ministerstwa Finansów nie nakreślono jednak żadnej mapy drogowej czy ścieżki, która pokazywałaby całkowite rozwiązanie tego problemu. Podatek bankowy, a więc podatek od aktywów, musi zostać inkorporowany do podatku CIT. Tego brakuje w tym projekcie — by ministerstwo konkretnie odniosło się do przyszłości podatku bankowego, skoro uznało naszą argumentację o potrzebie zmiany podstawy naliczania tego podatku. Z projektu wynika, że podatek bankowy pozostanie w niezmienionym kształcie przez kolejne trzy lata, więc nadal będzie penalizować banki — ich działalność na rynku kredytowym. Utrzymanie podatku bankowego w obecnej formule jest sprzeczne z oczekiwaniami większego finansowania gospodarki przez sektor bankowy. Zmiany są więc zdecydowanie niewystarczające.