Już w środę po południu Henryk Kowalczyk, szef komitetu stałego Rady Ministrów, zasygnalizował, że możliwe są zmiany w projekcie ustawy frankowej.
— Jeśli okaże się, że koszty ustawy dotyczącej frankowiczów będą duże i będą znacznie przekraczały zyski banków z poprzedniego roku, to będzie trzeba np. wprowadzić etapowe rozwiązania albo zmodyfikować te, które są — powiedział Henryk Kowalczyk. Wczoraj minister finansów Paweł Szałamacha dodał, że sektor bankowy może straty wynikające z ewentualnego wejścia w życie ustawy frankowej rozłożyć w czasie.
Minister nie wykluczył również zmian, gdyby koszty (ma je oszacować Komisja Nadzoru Finansowego) okazały się wysokie. W odpowiedzi na pytanie dotyczące wysokości kosztów, przy której należałoby dokonać zmian w projekcie, minister stwierdził, ze kwota rzędu 25-30 mld zł już by tego nie uzasadniała.
Analitycy mBanku szacowali przed tygodniem, że koszt przewalutowania wyniesie dla banków około 16 mld zł, ale wcześniej — po opublikowaniu projektu ustawy — obliczyli, że będą to 32 mld zł. Później dopatrzyli się jednak błędu w kalkulatorze, przygotowanym przez kancelarię prezydenta (sama kancelaria niczego nie korygowała). Same koszty to — jak się okazuje — tylko jedna ze zmiennych. Paweł Szałamacha podkreślił, że oprócz kosztów finansowych pojawiają się przy tej ustawie pewne ryzyko prawne.
— Są możliwości zaskarżenia i ryzyko konstytucyjne z tym związane i musimy to również wziąć pod uwagę — dodał polityk. Inwestorzy odczytali to jednoznacznie na korzyść banków, bo ich akcje chętnie kupowali na sesji w czwartek. — To pozytywna informacja dla banków. Opinia rządu pokazuje, że koszty dla banków nie będą tak wysokie, jak pierwotnie szacowano, i na dodatek będą rozłożone w czasie — komentował dla agencji Bloomberg Michał Konarski, analityk DM mBanku.