Mo-Bruk planuje rozbudować spalarnie odpadów niebezpiecznych. Chce też przejmować firmy rodzinne zajmujące się zbieraniem materiałów niebezpiecznych, np. opakowaniowych, czyściw czy olejów.
Mo-Bruk ubiega się o wsparcie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Planuje przeznaczyć je na spalarnię odpadów niebezpiecznych. Chodzi o modernizację zakładu w Karsach.
- Planujemy zainwestować tu 137 mln zł. Ubiegamy się o 50 mln zł dotacji z NFOŚiGW oraz 50 mln zł pożyczki. Dzięki tej inwestycji zwiększymy potencjał spalania odpadów niebezpiecznych z 15 tys. ton rocznie do 25 tys. ton rocznie – wylicza Wiktor Mokrzycki, wiceprezes Mo-Bruku.
Obecnie zakład w Karsach, spalając odpady niebezpieczne, produkuje ciepło. Po modernizacji może także wytwarzać energię na potrzeby własne oraz zewnętrznych klientów. Moce wytwarzania energii elektrycznej sięgną 2 MW.

Perspektywiczny rynek RDF
Mo-Bruk zamierza także zacieśnić współpracę w z energetyką na innych polach. Obecnie grupa przetwarza odpady niebezpieczne na paliwa alternatywne RDF, wykorzystywane np. w cementowniach. W tym segmencie ma jeszcze wolne moce przerobowe, które zamierza zagospodarować np. kierując dostawy do energetyki. Wiktor Mokrzycki zapewnia, że przetworzone odpady, jako paliwo alternatywne, mogą być stosowane w niektórych blokach energetycznych zamiast węgla. Informuje, że zainteresowanie nimi deklaruje np. elektrownia w Połańcu. Potencjalnym klientem jest dla Mo-Bruku także Fortum, mający w Zabrzu zakład, który może być zasilany paliwami alternatywnymi.
- Potrzebna jest jednak zmiana podejścia wśród decydentów i bardziej śmiałe postawienie na RDF, w którym drzemie ogromny, niewykorzystany potencjał – apeluje Wiktor Mokrzycki.
Mo-Bruk w 2021 r. wynajął firmę doradczą, która miała pomóc w opracowaniu strategii przejmowania firm z branży spalania odpadów. Akwizycji nie udało się zrealizować, ponieważ konkurenci poprawili rentowność, a wyceny wzrosły. Mo-Bruk postanowił rozwijać się organicznie i obecnie jest jedną z niewielu firm w branży, która inwestuje w rozbudowę potencjału własnych spalarni. Oprócz niego inwestycje realizuje także np. Boryszew, w zakład w Koninie, ale to projekty o znacznie mniejszej skali.
Przejmowanie mniejszych firm rodzinnych pozwoli natomiast Mo-Brukowi dokonać integracji pionowej i działać nie tylko w segmencie przetwarzania odpadów przemysłowych, ale także zbudować system ich dystrybucji. Podmioty rodzinne często mają problem z sukcesją, więc mogą szukać inwestora. Zdarza się też, że takie firmy mają własne, ciekawe pomysły na rozwój, ale brakuje im kapitału, który może zapewnić Mo-Bruk. Grupa ma nie tylko spore możliwości zadłużania się na rozwój, ale dysponuje także gotówką netto w wysokości około 25 zł na akcję. Nie ma więc dużego ryzyka, że projekty nie pozwolą na wypłatę dywidendy.
Dla Mo-Bruku ważny może być zwłaszcza 2023 r. Obecnie wielu ciepłowniom wzrosły koszty, wynikające z wysokich cen węgla. Dlatego też rozważają przejście na RDF, w produkcji którego Mo-Bruk na dużo wolnych mocy. Jeśli ciepłownie zechcą przejść na RDF, muszą wykorzystać okres letni na dostosowanie pieców do tego typu paliwa. Mo-Bruk może też samodzielnie dostarczać energię z rozbudowywanych spalarni, dzięki czemu może sprzedać jej nadwyżki lub otrzymać zielone certyfikaty.
Mo-Bruk zamierza też rozbudować potencjał zagospodarowania pyłów i żużli pochodzących ze spalania odpadów niebezpiecznych w ramach tzw. segmentu zestalania i stabilizacji. Materiał ten może pozyskać z własnych i obcych instalacji.
- Niemcy takie pyły i żużle składują w dawnych kopalniach soli. Mo-Bruk natomiast jest jedyną firmą mającą technologię przetwarzania ich na kruszywa sztuczne, które są używane np. w budownictwie infrastrukturalnym, do podbudowy dróg, nasypów itp. – informuje Wiktor Mokrzycki.
Plan przejmowania rodzinnych firm
Grupa spore nadzieje wiąże też z wdrożeniem w Polsce rozszerzonej odpowiedzialności producenta za produkt. Chodzi o opakowania za których utylizację wytwórcy będą ponosić odpowiedzialność.
– Prowadzimy rozmowy dotyczące akwizycji podmiotów zajmujących się zbieraniem materiałów, w tym m.in. opakowaniowych, czyściw, olejów itp.– mówi Wiktor Mokrzycki.
Działalność tę prowadzą zazwyczaj niewielkie rodzinne firmy.
- Niektóre mają problem z sukcesją. W Mo-Bruku, który został założony przez naszego ojca, proces sukcesji zakończył się powodzeniem. Wraz z mamą i bratem jesteśmy w zarządzie. Firmę chcemy rozwijać zarówno organicznie, jak i przejmując inne podmioty, w tym takie, gdzie dzieci nie przejmą biznesu po rodzicach – dodaje wiceprezes giełdowej grupy.
Nie ujawnia, kiedy mogą zostać zawarte pierwsze transakcje.
Grupa ma duży potencjał finansowy, który może przeznaczyć na rozwój.
- Wynik EBITDA w 2021 r. był na poziomie 150 mln zł. Zakładamy, że zadłużenie nie przekroczy dwa i pół razy EBITDA, czyli nasz potencjał inwestycyjny na akwizycje i rozwój działalności przekracza 350 mln zł – podsumowuje Wiktor Mokrzycki.
Podpis: Katarzyna Kapczyńska