Mocniejszy dolar nie wróży dobrze surowcom

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2024-06-16 20:00

Zarządzający najlepszym funduszem akcji zakłada, że trzeci kwartał będzie stał pod znakiem zwiększonej zmienności.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- co mówi o sytuacji rynkowej zarządzający najlepszym funduszem akcji

- jakie fundusze akcji polskich TFI biją indeksy WIG i S&P 500

- jakie są ich długookresowe wyniki

- jaki fundusz debiutuje na liście rankingowej

- a jakie punktują od dłuższego czasu

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W ramach czerwcowego odczytu aż 17 funduszom przyznaliśmy symboliczne puchary za mistrzostwo zarządzania, będące konsekwencją tego, że w ostatnich 36 miesiącach udało im się osiągnąć stopę zwrotu lepszą zarówno od indeksu WIG, jak również S&P 500. Nie była to największa liczba funduszy punktujących w rankingu, ale jedna z większych. Nie ma co się dziwić: poprzeczka nie była tym razem wysoko zawieszona. Wystarczyło, by średnioroczna stopa zwrotu funduszu przekroczyła 8,7 proc. Zarazem jednak na liście rankingowej zadebiutował tylko jeden fundusz – Millennium Dynamicznych Spółek.

Pozostała szesnastka punktujących zdobywała symboliczne puchary już wcześniej. W tej grupie jest Quercus Agresywny, zarządzany przez Sebastiana Buczka. Fundusz punktuje od samego początku naszego rankingu. Zgromadził dziesięć pucharów i jest liderem zestawienia. Cztery fundusze wypracowały w ostatnich 36 miesiącach wyższe stopy zwrotu od Quercusa Agresywnego, ale liczba pucharów jest podstawą zestawienia. Celem rankingu jest bowiem wskazanie funduszy dających względną rękojmię dobrego zarządzania pieniędzmi klientów w dłuższym okresie, a nie promowanie tych, którym splot dość przypadkowych okoliczności pozwolił akurat wykręcić stopę zwrotu lepszą od konkurencji.

Trzy pytania do...
Zalecam większą ostrożność
Sebastiana Buczka
zarządzającego Quercusem Agresywnym
Zalecam większą ostrożność

Sądząc po przebiegu ostatnich sesji, zrealizował się pana scenariusz, że dobra koniunktura będzie trwała do końca drugiego kwartału, a potem na rynku akcji pojawią się turbulencje. Ale co dalej?

Nasza prognoza zakładała, że w drugim kwartale WIG dojdzie do 83-88 tys. pkt. Udało się to osiągnąć z nawiązką. Natomiast teraz zalecam zwiększanie ostrożności, bo trzeci kwartał niekoniecznie musi być dobry. Wynika to z historycznej sezonowości. Poza tym przed nami jeszcze wybory w Stanach Zjednoczonych. Rynki nimi jeszcze nie żyją, ale zakładam, że temat ten może być rozgrywany w kolejnych miesiącach. Do tego dochodzi niepewność co do rozwoju sytuacji na Ukrainie. Dlatego zalecam większą ostrożność w trzecim kwartale. Co dalej będziemy wiedzieli po tym, jak pewne procesy się w nim rozwiną. Dlatego nie stawiam wyrazistej prognozy na czwarty kwartał.

Czy warto stawiać na fundusze obligacji? Chodzi mi o te z papierami o dłuższym terminie do wykupu, a nie fundusze obligacji krótkoterminowych.

Lipiec był z reguły dobry dla obligacji. Statystyka przemawia więc na korzyść obligacji długoterminowych. Także fundusze obligacji skarbowych o dłuższym terminie do wykupu mogą w pewnym stopniu odrabiać zaległości względem funduszy obligacji krótkoterminowych.

A co z hossą surowcową? Na razie jej nie widać. Czy w tym cyklu jej nie będzie?

Ostatnie miesiące były niezłe dla surowców, ale na razie to tyle. Przy większej zmienności w trzecim kwartale amerykański dolar może się umacniać. Mocniejszy dolar nie jest zaś dobrym prognostykiem dla cen surowców.

Porównując fundusze do indeksów analizujemy średnioroczną stopę zwrotu, gdyż ułatwia to porównanie do lokat bankowych i obligacji. Ich oprocentowanie podawane jest w stosunku rocznym, nawet jeśli okres zapadalności jest inny. Należy jednak podkreślić, że fundusz inwestycyjny to nie lokata. Nawet najlepsze wyniki mogą zamienić się w straty. Na liście rankingowej są fundusze, którym raz czy dwa udało się pobić rynek rozumiany zarówno jako WIG i S&P 500, ale w ostatnich 36 miesiącach przyniosły straty.

Dlaczego warunkiem zdobycia symbolicznego pucharu za mistrzostwo zarządzania jest pobicie obu indeksów? WIG to szerokie spektrum spółek z GPW. Indeks uwzględnia też wypłacane dywidendy. S&P 500 to synonim Wall Street, a tam wyznaczane są globalne trendy. Przez lata radził sobie znaczniej lepiej od polskiego rynku. Ostatnio jednak to na GPW można więcej zarobić. Konieczność pobicia dwóch indeksów – czyli w praktyce lepszego z nich – sprawia, że poprzeczka dla zarządzających jest wyżej zawieszona.

Jako że głównym celem naszego rankingu jest uwypuklenie jakości zarządzania pieniędzmi klientów przez ludzi zatrudnianych w polskich TFI, nie uwzględniamy w nim funduszy pasywnych (ich celem jest samo naśladowanie jakiegoś indeksu) oraz wszelkich mutacji funduszy inwestujących w inne fundusze.

Pomijamy też fundusze, których aktywa netto na początku roku były mniejsze niż 100 mln zł. Historia dowodzi, że produkty o małych aktywach potrafią osiągać wyjątkowo korzystne wyniki. Gdy klientów przybywa i aktywa rosną, to stopy zwrotu zwykle maleją. Poza tym TFI mają tendencję do radykalnych zmian strategii inwestycyjnych w produktach o małych aktywach, a więc przynoszących im małe wpływy z opłaty za zarządzanie, a my chcemy, by nasz ranking był drogowskazem wskazującym fundusze dające względną rękojmię dobrych wyników w dłuższym okresie.

Akcje to akcje

Nie interesuje nas czy fundusz koncentruje się na jakimś szczególnym segmencie rynku definiowanym branżowo, wielkością spółek lub geograficznie. Wszystkie wrzucamy do jednego worka. Fundusze akcji polskich potrafią mieć w portfelach spółki zagraniczne bez szczególnych związków z Polską, a w tych od małych i średnich spółek można znaleźć blue chipy. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by fundusz o charakterze uniwersalnym przeważył się w kierunku jakiejś branży, gdy ma ona dobre perspektywy. W końcu TFI pobierają opłatę za zarządzanie właśnie za myślenie o perspektywach poszczególnych spółek i branż.

Dlaczego analizujemy 36 miesięcy

TFI twierdzą z reguły, że w fundusze akcji należy inwestować na co najmniej pięć lat, czyli 60 miesięcy. Nie podają jednak, co konkretnie przemawia za angażowaniem pieniędzy na taki okres, a nie krótszy lub dłuższy.

My sprawdzamy efektywność funduszy w okresach trzyletnich gdyż dla przeciętnego klienta TFI to już dość długo jak na zamrożenie pieniędzy. Największe załamania rzadko sprowadzają też indeksy giełdowe więcej niż o 50 proc. w dół. Wystarczy zaś, by wycena jednostek rosła o niespełna 26 proc. rocznie, by w trzy lata odrobić nawet taką stratę. Stopa zwrotu rzędu 26 proc. to nie mało, ale odbicia po dużych spadkach są zazwyczaj bardzo dynamiczne. Historia dowodzi też, że przysporzenie klientom 26 proc. zysku rocznie nie jest niczym nadzwyczajnym wśród funduszy akcji prowadzonych przez polskie TFI. Gorzej z powtarzalnością wyników.

W tym kontekście warto pamiętać, że opłatę za zarządzanie TFI pobierają niezależnie od tego, czy ich klienci zarabiają czy tracą. Skoro zaś fundusz jest aktywnie zarządzany, to ludzie, którzy się tym zajmują nie powinni dopuścić do spadku wartości jednostek tak dużego, jak spadki indeksów. Zakładając więc 50-procentową przecenę całego rynku, można oczekiwać, że fundusz straci np. 30 proc. By w ciągu trzech lat odrobić spadek o 30 proc., wystarczy uzyskiwać średniorocznie niespełna 13-procentową stopę zwrotu. Na pytanie, czy jest to wysoko zawieszona poprzeczka, każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Naszym zdaniem nie.