Mocny spadek sprzedaży detalicznej. Co pokazują dane GUS?

Ignacy Morawski
opublikowano: 2021-02-21 20:00

Sprzedaż detaliczna w styczniu załamała się, notując najgorszy wynik od kwietnia. Dane były gorsze od oczekiwań rynkowych, choć ten, kto śledził te Dane Dnia i czytał artykuł o przychodach spółek giełdowych za ubiegły miesiąc, mógł oczekiwać tak słabego wyniku.

Warto jednak zauważyć, że ogólna sytuacja w samym handlu detalicznym jest nieco lepsza niż sugerują podstawowe dane GUS. Popyt konsumpcyjny na same towary nie załamał się w czasie epidemii aż tak głęboko, jak sugerują dane podstawowe. Dane o sprzedaży są obciążane przez brak uwzględnienia małych sklepów oraz wpływ regulacyjnego zatrzymania aktywności restauracji. Uwzględnienie tych efektów istotnie poprawia obraz samej branży handlowej. Widać to poprzez porównanie danych podstawowych GUS, podawanych na rynku krajowym, z danymi przekazywanymi przez GUS do Eurostatu.

Dzisiejszy felieton poświęcam w większym stopniu kwestiom metodologicznym, aby pokazać, co kryje się za danymi analizowanymi co miesiąc. Piątkowe dane GUS pokazały, że sprzedaż detaliczna w Polsce spadła w styczniu o 6 proc. rok do roku. To najsłabszy wynik od kwietnia, kiedy załamanie sprzedaży sięgnęło 22,9 proc. Prognozy rynkowe wskazywały na możliwy spadek rzędu 4,5 proc., choć jak sygnalizowałem w niedawnym tekście, już wcześniejsze dane sygnalizowały możliwy spadek rzędu 6-10 proc.

Warto jednak zauważyć, że od wielu miesięcy dane GUS są istotnie gorsze niż dane Eurostatu, mimo że te drugie również pochodzą z GUS. Nie ma jeszcze informacji za styczeń, ale różnicę widać w danych za poprzednie miesiące. O ile podstawowe dane GUS pokazywały, że w drugiej połowie 2020 roku średnia dynamika sprzedaży detalicznej wynosiła -0,4 proc. rok do roku, o tyle dane Eurostatu wskazywały na średnią dynamikę rzędu aż +4,6 proc. rok do roku. Różnica jest ogromna i w przeszłości rzadko występowała w takiej skali. Gdy podstawowe dane GUS pokazują recesję, dane GUS przesyłane do Eurostatu pokazują powrót dynamiki sprzedaży do przedkryzysowego trendu.

Skąd ta różnica? Powody są co najmniej trzy. Po pierwsze, dane przekazywane do Eurostatu nie uwzględniają sprzedaży samochodów i części, choć akurat w drugiej połowie 2020 r. nie był to czynnik istotnie wpływający na różnice w wynikach handlu. Po drugie, dane Eurostatu obejmują tylko sektor handlu detalicznego, nie uwzględniając sprzedaży detalicznej przez firmy z innych branż. W praktyce najistotniejszy może tu być fakt, że Eurostat nie uwzględnia sprzedaży w restauracjach, która została od listopada w dużej mierze zatrzymana. Po trzecie, dane przekazywane przez Eurostat uwzględniają małe firmy, zatrudniające do 9 osób, i przez to mogą nieco lepiej wychwytywać efekt wzrostu sprzedaży przez internet. Warto bowiem zauważyć, że sprzedaż na dużych platformach marketplace – jak Allegro – jest realizowana przez firmy wystawiające towary, a nie samą platformę. Jest to więc w dużej mierze sprzedaż małych firm.

Dlaczego GUS nie pokazuje w miesięcznych danych podstawowych małych firm? Bo te dane są mniej dokładne. GUS co miesiąc zbiera dane od firm handlowych zatrudniających co najmniej 10 osób. Jest to zresztą to samo badanie, które służy też do zebrania danych o produkcji przemysłowej, produkcji budowlanej czy zatrudnieniu i wynagrodzeniach. Badanie nazywa się miesięcznym meldunkiem o działalności gospodarczej DG-1. Obowiązkowo na pytania GUS muszą odpowiadać firmy zatrudniające co najmniej 50 osób, a dodatkowo GUS losuje do badania aż 10 proc. przedsiębiorstw zatrudniających od 10 do 49 osób.

W badaniu miesięcznym nie ma zatem w ogóle małych firm. Ale GUS zbiera dane na ich temat, tyle że raz na kwartał – w badaniu przychodów przedsiębiorstw handlowych. Badanie to obejmuje próbę tylko 2 proc. przedsiębiorstw zatrudniających poniżej 10 osób. Dane z tego badania służą do szacunków sprzedaży detalicznej, które GUS przesyła do Eurostatu. Jest to tylko szacunek, dlatego dane wysyłane podlegają częstym korektom i nie są aż tak dokładne, jak te publikowane na krajowym podwórku.

Jaki z tych rozważań wypływa wniosek? Popyt konsumpcyjny na same towary jest w czasie epidemii mocniejszy niż sugerują podstawowe dane o sprzedaży detalicznej podawane na rynku krajowym. To, co zaniża popyt konsumpcyjny, to regulacyjne zablokowanie części usług. Ale konsumenci przekierowują dużą część popytu na towary.