Upadek holenderskiego rządu może oznaczać opóźnienie w procesie rozszerzania Unii Europejskiej. To jednak kwestia co najwyżej kilku miesięcy. Ostatecznie Holandia nie zablokuje rozszerzenia — twierdzą ekonomiści banku Morgan Stanley.
Kryzys rządowy w Holandii stał się istotną przeszkodą na drodze do rozszerzenia Unii Europejskiej. Pytanie, jakie zadają sobie dziś inwestorzy grający pod konwergencję polskiego rynku z unijnym, brzmi: czy Holendrzy zablokują rozszerzenie? Według ekonomistów banku inwestycyjnego Morgans Stanley, nie ma takiej możliwości.
— Oczekujemy, że zarówno obecnie administrujący rząd, jak i nowy gabinet, który powstanie po wyborach, będą wspierać poszerzenie Unii o 10 krajów kandydujących, w tym Polskę. Rośnie jednak prawdopodobieństwo opóźnienia całego procesu — uważa Annemarieke Christian, ekonomistka Morgan Stanley odpowiedzialna za Holandię.
W jej ocenie władze Holandii nie będą jednak chciały blokować całego procesu rozszerzenia. Głównymi przeciwnikami przyjęcia Polski do UE są bowiem w rządzie politycy ze skrajnie prawicowej partii Lista Pima Fortuyna (LPF). Sondaże wskazują jednak, że w przedterminowych wyborach, które powinny odbyć się w grudniu, LPF nie zdobędzie już takiego poparcia, jakie partia osiągnęła przy poprzedniej elekcji. To zaś oznaczałoby, że rząd stworzą dwaj z trzech dotychczasowych koalicjantów — chrześcijańscy demokraci (CDA) i liberałowie (VVD). Poprzednio do sformowania gabinetu było im potrzebne poparcie właśnie partii zastrzelonego Pima Fortuyna, dla której poparcie z dnia na dzień maleje.
Jednak i bez „problemu holenderskiego” proces akcesyjny jest napięty. Zakładając pozytywny dla rozszerzenia wynik referendum w Irlandii, w tym tygodniu zgodę na przyjęcie nowych członków ma wydać Rada Unii Europejskiej. Jednocześnie ma być jednak dyskutowana sprawa bezpośrednich dopłat dla rolników z państw kandydujących i reformy unijnej polityki rolnej. Rząd Holandii, która jest istotnym płatnikiem netto do unijnej kasy, chce szybkiej reformy i minimalnych dopłat.
— Nie wiadomo, czy w obecnej sytuacji Holandia poprze szybkie zamknięcie negocjacji w dziale rolnictwo, przez co mogą się one przedłużyć. Do tego dochodzi różnica zdań w sprawie polityki rolnej między Niemcami a Francją. Brak zgody może spowodować opóźnienie rozszerzenia Unii — uważa Steve Gilmore, ekonomista Mogran Stanley odpowiedzialny za Polskę.
Dodaje jednak, że najmniej prawdopodobne jest, że Unia zdecyduje się na wykluczenie któregoś z 10 krajów będących najbliżej członkostwa w UE z pierwszej fazy rozszerzenia. Pojawiły się bowiem sugestie, że Polska — ze względu na największe problemy, zwłaszcza w rolnictwie — mogłaby zostać odsunięta od pierwszej fazy rozszerzenia.
— Nie ma takiej możliwości, Niemcy nie pozwolą na rozszerzenie Unii bez Polski. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, rok 2003 będzie czasem ratyfikowania traktatów akcesyjnych. Jedyny problem może polegać na tym, że Holandia nie zdąży sformować rządu, który by ratyfikował rozszerzenie — uważa Steve Gilmore.
Dlatego — w jego opinii — faktyczne przyjęcie nowych członków do UE może opóźnić się do połowy 2005 r. lub nawet początku 2006 r. Co w praktyce nie powinno spowodować zamieszania na polskim rynku finansowym.