Możliwe odgałęzienie do Chin rurociągu Syberia-Pacyfik

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-03-20 16:01

Z projektowanego rurociągu Syberia-Pacyfik, w 2008 roku ma być gotowy odcinek z Tajszetu koło Irkucka doSkoworodino nad Amurem - potwierdził na poniedziałkowej konferencji prasowej w Pekinie ambasador Rosji w Chinach Siergiej Razow.

Z projektowanego rurociągu Syberia-Pacyfik, w 2008 roku ma być gotowy odcinek z Tajszetu koło Irkucka doSkoworodino nad Amurem - potwierdził na poniedziałkowej konferencji prasowej w Pekinie ambasador Rosji w Chinach Siergiej Razow.

    Amur jest rzeką graniczną między Rosją a Chinami.

    "Istnieje możliwość przedłużenia do Chin tej magistrali naftowej" - dodał Razow. Nie przedstawił jednak żadnych konkretów. Powiedział tylko, że trwają prace koncepcyjne nad ewentualną realizacją takiego projektu. "To poważna sprawa. Trzeba omówić warunki, ceny, taryfy, rentowność przedsięwzięcia"- stwierdził.

    Na razie nie ruszyła nawet budowa podstawowego rurociągu, którym ropa ma być tłoczona do odbiorców w Korei Południowej i Japonii, będącej regionalnym rywalem Chin. Prezydent Władimir Putin niedawno zapewniał, że budowa rozpocznie się w lecie.

    Wierząc, że w końcu do niej dojdzie, Chińczycy nie wierzą jednak w dobre chęci Rosjan. Losy tej inwestycji zaczynają traktować jako probierz intencji Moskwy.

    Mają bowiem podstawy, by wątpić w powstanie chińskiej odnogi ropociągu. Rosja od już dobrych paru lat nie oferuje im żadnych konkretnych rozwiązań w tej materii, mimo że oba państwa łączą dobre stosunki polityczne.

    Wyrazem nieufności i wyczerpywania się cierpliwości Pekinu jest poniedziałkowy wywiad, udzielony rosyjskiej agencji Interfax przez wiceszefa wpływowej Narodowej Komisji Rozwoju i Reform, Zhanga Guobao. "Jednego dnia Rosja mówi, że zapadła decyzja w sprawie rurociągu, a następnego - że jej nie ma. Do dziś nie mamyprecyzyjnych informacji. To pożałowania godne" -ocenił Zhang w wypowiedzi, nacechowanej bezprecedensową szczerością.

    Problem przebiegu trasy ropociągu znajdzie się na porządku dnia rozpoczynających się we wtorek w Pekinie dwudniowych rozmów Władimira Putina z chińskim liderem Hu Jintao. Mowa będzie również o dostawach rosyjskiego gazu.

    Tymczasem, zdaniem Zhanga, na razie Rosjanie i w tej dziedzinie ograniczają się jedynie do "składania obietnic".

    Pekin ze wszystkich sił dąży do zagwarantowania sobie dostaw ropy i gazu na potrzeby gospodarki; dlatego chciałby ich z Rosji sprowadzać więcej niż dotąd. Chiny boją się, że pewnego dnia deficyt surowców energetycznych stanie się przeszkodą dla dalszego szybkiego wzrostu gospodarczego.

    Lękając się takiej sytuacji, i nie ufając partnerom, niedawno władze postanowiły nawet zwiększyć wydobycie węgla, swego kluczowego nośnika energii, o 17 proc. - w 2010 roku jego produkcja wyniesie 2,6 mld ton. Tym samym węgiel zaspokajać będzie 80 procent zapotrzebowania kraju na surowce energetyczne.

    Zanosi się na to, że mimo mało dyplomatycznych reakcji chińskichpolityków, w czasie pobytu Władimira Putina znowu nie dojdzie dozgody w kwestii kontrowersyjnego rurociągu. Tym bardziej, żeChińczycy nie mają na Rosjan żadnego środka nacisku.

    Kreml uważa, że na razie nie musi iść na rękę Chińczykom. Chcejak najdłużej zachować jeszcze jedną kartę przetargową w relacjachz Pekinem - do tej pory Rosja skąpi Chinom także swejnajnowocześniejszej broni.

    Na otarcie łez gospodarzom pozostać może wstępne porozumieniegazowe, jakie we wtorek podpisać ma z Chińczykami rosyjskiGazprom. Kilka lat temu strony zawarły "wstępne porozumienie"naftowe. Do dziś pozostaje ono martwą literą.