Do uroczystego przecięcia wstęgi zostało zaledwie kilka dni. Po trzech latach przygotowań pierwsi goście przekroczą 20 czerwca progi Interaktywnego Muzeum Toruńskiego Piernika — łakocia, który od kilku stuleci jest symbolem miasta. Tradycja zobowiązuje, więc nowy obiekt ulokowano w dawnej osiemnastowiecznej fabryce pierników. Inicjatorem było Muzeum Okręgowe w Toruniu, samorządowa instytucja kultury. Pomogła Bruksela, która zasiliła przedsięwzięcie w ramach Programu Rewitalizacji Miasta Torunia. Partnerem placówki jest Fabryka Cukiernicza „Kopernik”, która przekazała część eksponatów.

Kohabitacja/konfrontacja
Dobra interaktywna wystawa to 99 proc. gwarancji sukcesu. W Toruniu nie jest to jednak takie oczywiste. Sukces na 100 proc. trzeba będzie podzielić, a wtedy jego smak może nie być już tak słodki.
W mieście Kopernika działa bowiem od 2006 r. Żywe Muzeum Piernika. Założył je przedsiębiorca Andrzej Olszewski. Od otwieranego w czerwcu samorządowego muzeum do prywatnej placówki jest zaledwie 600 m. W ubiegłym roku odwiedziło ją 106 tys. turystów. Być może pomogła rekomendacja „The Huffington Post”. Amerykańska witryna internetowa wybrała dziesięć miejsc na świecie, które trzeba zobaczyć. Wśród nich jest Toruń, w tym prywatne muzeum piernika. Teraz odwiedzający miasto (rocznie 1,7 mln osób) będą mieli niezły zgryz, którą placówkę odwiedzić.
— Obawiam się, że nie będziemy się uzupełniać, lecz rywalizować o turystów. Nie będzie łatwo, bo naszym konkurentem jest placówka miejska, siłą rzeczy mająca większe możliwości finansowe i która mogła nas obserwować i czerpać z naszego know-how. Nie zamierzam jednak wchodzić na drogę prawną. Koncyliacja, a nie konfrontacja — taki powinien być sposób życia Polaków — mówi Andrzej Olszewski. Magdalena Flisykowska, skarbniczka Torunia, uważa, że jednak możliwa jest swoista kohabitacja.
— Jestem zdania, że nie będziemy konkurować, ale się uzupełniać. Tego zdania byli też radni, akceptując inwestycję. Zależy nam na tym, by w Toruniu było jak najwięcej atrakcji. Mamy za dużo turystów jednodniowych. Każdy nowy punkt na mapie miasta powoduje, że zaczną się zastanawiać, czy nie zostać na dłużej. Z korzyścią dla mieszkańców i miasta — uważa pani skarbnik. W toruńskim magistracie słychać jednak głosy, że piernikowe instytucje „trochę” będą wchodziły sobie w paradę.
— Mieliśmy pofabryczny budynek, który marniał. Potrzebny był pomysł na jego wykorzystanie. I tak powstało samorządowe muzeum piernika — tłumaczy praprzyczynę inwestycji osoba, które zastrzega anonimowość. — We Francji działa miasteczko piernikowe. Gertwiller w Alzacji liczy kilka tysięcy mieszkańców. Działają w nim dwa muzea piernikowe. Oba sobie radzą i wzajemnie się wspierają. Chciałbym, żeby tak było i u nas — mówi Andrzej Olszewski.
Nie zamierza jednak czekać z założonymi rękami na to, co zrobi samorządowa instytucja.
— W ubiegłym roku powiększyliśmy muzeum o salę z piernikarnią z 1905 r. Ruszymy z kampanią promocyjną — zapowiada przedsiębiorca.
Bunkier nad Wisłą
Inicjatorowi prywatnego muzeum nie brakuje też „pozapiernikowych” pomysłów.
— Zamierzam co dwa, trzy lata otwierać kolejne miejsca pokazujące historię w nieoczywisty sposób. W maju zaczął działać Bunkier Wisła. Osoby, które wejdą do tej podziemnej budowli, poczują się jak w schronie podczas bombardowania. W ciągu 12 minut doświadczą emocji i zaczną rozumieć, czym była i jest wojna — opowiada Andrzej Olszewski.
Od 2013 r. jest też większościowym udziałowcem firmy Dom Legend. To interaktywne miejsce, które łączy teatr i muzeum, przypominając toruńskie legendy.
— Odwiedza nas 30 tys. osób rocznie i liczba gości stale rośnie — cieszy się Andrzej Olszewski.
OKIEM EKSPERTA
Jest się czym podzielić
RYSZARD KRUK, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej w Toruniu
Bardzo się cieszę, że powstało nowe miejsce na turystycznej mapie atrakcji Torunia. Zachęcam przedstawicieli branży „piernikowej” do współpracy. Udało nam się to osiągnąć w przypadku hotelarzy, którzy — mimo że konkurują — potrafią się wspólnie promować. Turystów w Toruniu przybywa i z badań wynika, że chętnie do naszego miasta wracają. Wszystkie projekty „piernikowe” powinny z tego skorzystać. Oczywiście zdecyduje wolny rynek, ale jest się czym podzielić.
OKIEM EKSPERTA
Jest się czym podzielić
RYSZARD KRUK, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej w Toruniu
Bardzo się cieszę, że powstało nowe miejsce na turystycznej mapie atrakcji Torunia. Zachęcam przedstawicieli branży „piernikowej” do współpracy. Udało nam się to osiągnąć w przypadku hotelarzy, którzy — mimo że konkurują — potrafią się wspólnie promować. Turystów w Toruniu przybywa i z badań wynika, że chętnie do naszego miasta wracają. Wszystkie projekty „piernikowe” powinny z tego skorzystać. Oczywiście zdecyduje wolny rynek, ale jest się czym podzielić.