Inwestorzy na całym świecie rzucili się do ratowania zysków. Boją się kłopotów finansowych kolejnych państw
Główne europejskie giełdy spadały wczoraj w tempie niewidzianym od roku. Powód? Rosnące prawdopodobieństwo bankructwa kilku członków Unii Europejskiej. Inwestorzy i analitycy na całym świecie zastanawiają się, jakie skutki dla banków będą mieć problemy budżetowe kolejnych państw.
Koszty zabezpieczenia długu Grecji, Portugalii i Hiszpanii skokowo rosną z dnia na dzień. Są już zdecydowanie wyższe, niż w apogeum — jak się dziś okazuje — pierwszej fali kryzysu pod koniec 2008 r. Wtedy obawy inwestorów koncentrowały się na sektorze bankowym, zaangażowanym w toksyczne aktywa powiązane z dołującym amerykańskim rynkiem nieruchomości. Dziś na pierwszym planie są problemy związane z rozbuchanymi deficytami budżetowymi państw. Ale i tu pierwszą ofiarą (biorąc pod uwagę notowania giełdowe) są banki, główni posiadacze obligacji skarbowych. Nic więc dziwnego, że od kilku tygodni największe straty notują posiadacze akcji największych instytucji finansowych z Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Półtora roku temu było podobnie, a następne w kolejce były banki irlandzkie, belgijskie i niemieckie.
Wczoraj ubezpieczenie długu Grecji i Portugalii osiągnęło rekordowy poziom. Analitycy mówią o pogłębiającym się kryzysie zaufania. Indeks Markit iTraxx SovX Western Europe, pokazujący zmiany notowań swapów ubezpieczenia niewypłacalności (tzw. CDS, które są dobrym barometrem ryzyka) 15 państw, wzrósł o 8,5 pkt bazowych, do 102,5 pkt. CDS znajdującej się w największych tarapatach Grecji poszedł w górę o 25,5 pkt, do 423 pkt, choć jeszcze kilka dni temu wydawało się, że szczyt już został osiągnięty. Notowania CDS-ów spadły nawet na początku tygodnia po tym, jak na forum ekonomicznym w Davos oficjele starali się tonować pesymizm wokół Grecji. Teraz uspokajać rynki będą musieli przedstawiciele rządu Portugalii, a wkrótce pewnie też Hiszpanii. Wyceny CDS-ów dla pierwszego kraju wzrosły tylko wczoraj o 32 pkt bazowe, do najwyższej w historii wartości 226 pkt, a dla drugiego o 17 pkt, do 168 pkt. We wszystkich przypadkach są to już poziomy wyższe (lub znacznie wyższe) od tych, jakie obserwowano mniej więcej rok temu.
Obawy o wypłacalność państw przekładają się także na ocenę spółek. Dla polskich inwestorów i klientów banku najbardziej interesująca jest sytuacja zagranicznych właścicieli rodzimych instytucji. CDS-y Banco Comercial Portuguese (BCP), największego portugalskiego banku i głównego akcjonariusza Banku Millennium, wzrosły wczoraj o 17 pkt bazowych i sięgnęły 202 pkt. Kurs akcji BCP tylko wczoraj osunął się o 6 proc., a w porównaniu z początkiem roku jest już o 15 proc. niższy. Na tym tle notowania Millennium są relatywnie stabilne. Wczoraj kurs polskiego banku spadał o niespełna 2 proc. Dużo większa przecena dotknęła bankowe blue chipy: BZ WBK, BRE, Pekao i PKO BP taniały po 3-5 proc.
Co się stało w czwartek ze złotym? W ciągu dnia tracił nawet 3-4 proc.?
Przemysław Kwiecień,
główny ekonomista X-Trade Brokers DM
Osłabienia złotego nie należy odbierać jako realizacji zysków po pokonaniu na początku tygodnia bariery 4 złote za euro. Złoty zapewne zyskiwałby dalej, gdyby utrzymał się dobry sentyment na rynkach globalnych. Stało się inaczej. Już środowe dane z USA (m.in. niższy wzrost ISM dla sektora usług) sugerowały możliwość wystąpienia problemów. Inwestorzy przestraszyli się też kłopotów Toyoty, która według najnowszych szacunków musi wezwać do naprawy aż 8 milionów pojazdów! Nastroje ucierpiały także po publikacji dzisiejszych danych o nowych bezrobotnych w USA. Co istotne, dolar zareagował na dane umocnieniem, dodatkowo pogłębiając presję na wyprzedaż złotego.
Nastroje w tym tygodniu mogą zmienić już chyba tylko dzisiejsze dane o zatrudnieniu z USA. Jeśli pokażą one większy wzrost zatrudnienia, będzie szansa na powrót do umocnienia złotego. Póki co jednak, rynki globalne wywierają presję na osłabienie polskiej waluty. W najgorszym razie jednak czeka nas korekta, trend umocnienia złotego wydaje się niezagrożony.
Kamil
Zatoński