Na szczęście populizm już nas nie zawróci

Janusz Lewandowski
opublikowano: 2006-04-14 00:00

Stajemy przed niewiadomą — po kilkunastu latach ustrojowej ciągłości, która doprowadziła nas do rynku, demokracji, samorządności, NATO i Unii Europejskiej. To bardzo wiele, bo chociaż były przestoje, Polska na szczęście nie marnowała historycznej okazji. Dzisiaj owo solidne zakotwiczenie w Konstytucji RP, Trybunale Konstytucyjnym, pluralizmie niezależnych mediów, organizacjach pozarządowych i standardach międzynarodowych ubezpiecza niepewną przyszłość. III Rzeczpospolita uszyła kaftan bezpieczeństwa, który zablokuje nieodpowiedzialne ruchy.

Powstająca koalicjaca jako styl rządzenia zwiastuje cofnięcie nas w epokę Vladimira Meciara, który włożył Słowację do ustrojowej zamrażarki, grając na wewnętrznych frustracjach i zagranicznych lękach. Trzeba było odwagi jego następców, by włączyć kraj do europejskiej rodziny. Przekroczenie bram Unii znacząco stępia ostrze populizmu. Oto pociecha, przypominająca „ruskie pocieszenie”: mogło być gorzej! Zarówno Polska — regionalny „tygrys” wczesnych lat dziewięćdziesiątych, jak i Słowacja — aktualny symbol sukcesu, pchana przez wyborców w objęcia populisty Roberta Fico — mogą doświadczyć przestoju w cywilizacyjnym pościgu.

Na swoje szczęście, oba nasze państwa przeżyły okres budowania normalnoś-ci i ten dorobek jest bezpiecznikiem. Nie gwarantuje sukcesu, ale ogranicza potencjał psucia...