Na tych, którzy się odwołają, czeka jeszcze sto milionów

JKW
opublikowano: 2007-05-09 00:00

Nie przepadły szanse sięgnięcia po dotacje. Na firmy, które odwołają się od wyniku, czeka 100 mln zł.

Nie przepadły szanse sięgnięcia po dotacje. Na firmy, które odwołają się od wyniku, czeka 100 mln zł.

„Puls Biznesu”: Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłosiła niedawno listę firm mogących liczyć na dofinansowanie inwestycji w ramach działania 2.2.1 SPO WKP. Wsparcie dostanie tylko co ósma. Czy jest jakaś szansa dla tych, którzy nie otrzymali dotacji?

Tomasz Nowakowski, wiceminister rozwoju regionalnego: Też żałuję, że udało nam się dofinansować inwestycje tylko części firm, które uzyskały niezbędne 51 punktów. Jednak od początku było wiadomo, jakimi pieniędzmi dysponujemy. Budżet wynosił 680 mln zł i więcej nie mogliśmy wygospodarować. Idealna sytuacja, kiedy pieniądze wystarczyły na dofinansowanie wszystkich projektów, zdarzyła się dotąd tylko w czwartym naborze wniosków do działania 2.3 SPO WKP.

Sprawa jest definitywnie zamknięta?

Nie. Dzięki oszczędnościom i przesunięciu części pieniędzy z innych działań programu, udało nam się uzbierać dodatkowe 100 mln zł. Zostawiłem tę kwotę na wypłaty dla firm, których odwołania zostaną pozytywnie załatwione. Jeżeli po rozstrzygnięciu odwołań pozostaną pieniądze, podpiszemy umowy z firmami z listy rezerwowej.

Czyli przynajmniej dla części firm droga po dotacje nie jest jeszcze zamknięta. Czy znajdą się jakieś dodatkowe pieniądze?

Bardzo możliwe. Jestem w trakcie rozmów z Ministerstwem Finansów o ewentualnej nadkontraktacji. Chciałbym podpisać z firmami umowy na łączną kwotę wyższą niż posiadane w budżecie pieniądze. Oszczędności, które pojawiają się przy takich działaniach, sięgają 10 proc. Jeśli już teraz zaczniemy realizować inwestycje za te pieniądze — wykorzystamy je. Jeśli nie — wszystkie oszczędności w działaniu przepadną.

Jaka jest szansa na nadkontraktację?

Spora. Resort finansów, który musi się na nią zgodzić, ze zrozumieniem podchodzi do tej kwestii. Ostateczna decyzja powinna zapaść w dwa, trzy tygodnie.

Czy przynajmniej części projektów, które nie otrzymały wsparcia, nie da się sfinansować pieniędzmi z funduszy na lata 2007-13, w ramach Programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka” (PO IG)? Takie sugestie pojawiały się ostatnio.

Taką możliwość też cały czas rozpatrujemy. Jest to kuszące rozwiązanie, ale niesie wiele wątpliwości. Główny problem dotyczy kryteriów wyboru projektów. Realizacja tych inwestycji w ramach PO IG byłaby możliwa tylko wtedy, gdyby kryteria w działaniu 2.2.1 były dokładnie te same, co w przygotowywanym wciąż i negocjowanym z Komisją Europejską PO IG. A więc już teraz musielibyśmy przesądzić, że to będą te same kryteria. Ponadto, takie rozwiązanie wiązałoby się też z tym, że w latach 2007-13 przedsiębiorcy mieliby do dyspozycji znacznie mniej pieniędzy.

Wielu przedsiębiorców, którzy nie otrzymali wsparcia, głośno wyraża niezadowolenie. Czy nie obawia się pan, że zniechęcą się do korzystania z funduszy unijnych?

Jestem pewny, że się nie zniechęcą. W poprzednich naborach wniosków było podobnie, też tylko część składających podania dostawała dofinansowanie. Ale z doświadczenia wiem, że przedsiębiorcy, którym się nie powiodło, stawali do kolejnego konkursu, i to lepiej przygotowani niż poprzednio. Wsparcie z UE to dla nich duża szansa, dlatego zainteresowanie na pewno będzie duże. Poza tym do ostatniego naboru do działania 2.2.1 zgłosiło się wyjątkowo wiele firm — był to już ostatni konkurs finansowany z budżetu na lata 2004-06, w dodatku po dość długim okresie oczekiwania.