Na amerykańskich rynkach akcji dominuje niepewność. Jej wyrazem jest znaczna
zmienność nastrojów. Według Bloomberga, w poniedziałek S&P500 pokonywał co
najmniej 25-krotnie poziom piątkowego zamknięcia. Ostatecznie ten i pozostałe
indeksy kończyły sesje spadkami wartości. Nie poprawił nastrojów Warren Buffett,
który stwierdził, że sytuacja gospodarcza toczy się od kilku miesięcy według
najgorszego scenariusza, który przewidywał. Nouriel Roubini, który stał się od
pewnego czasu nową wyrocznią dla inwestorów, straszył w poniedziałek, że recesja
może potrwać nawet 36 miesięcy. Na razie trwa 15 więc według jego prognozy nawet
nie osiągnęła półmetka. Nie bez wpływu na decyzje inwestorów pozostały także
coraz częściej pojawiające się prognozy, według których wartość S&P500
spadnie w okolice 500-600 pkt. Najpoważniej wyglądają szacunki prof. Roberta
Shillera, który opierając się na metodzie „inwestowania w wartość”, opracowanej
przez Benjamina Grahama, guru Warrena Buffetta, ustalił, że spółki wchodzące w
skład indeksu są wciąż przewartościowane i że S&P500 musiałby spaść jeszcze
o 27 proc. aby wskaźnik cena/zysk znalazł się na poziomie, który przy
poprzednich recesjach wyznaczał dno rynku.
Pozytywnych impulsów dla rynku
brakuje. Nie stało się nim ogłoszone w poniedziałek przejęcie za 41,1 mld USD
Schering-Plough przez Merck & Co. Przecena drugiej ze spółek pociągnęła w
dół średnią Dow Jones. Nieźle wypadły w poniedziałek spółki finansowe. W piątek
indeks branży zanotował najniższą wartość od 17 lat i nadszedł czas zakupów. W
górę poszedł kurs m.in. Bank of America, który miał podobno pozyskać 8,5 mld USD
ze sprzedaży papierów dłużnych. Do tego Barron’s podgrzał atmosferę twierdząc,
że Bank of America będzie po zakończeniu kryzysu jedną ze spółek generujących
największe zyski. Odbił wreszcie w górę kurs General Electric.
Na Wall Street spadki
Na zamnięciu Dow Jones tracił 1,2 proc. S&P500 spadł o 1 proc. i znalazł się poniżej wsparcia na poziomie 680 pkt. Nasdaq poszedł w dół o prawie 2 proc.