Nadchodzą przepisy przeciwko wylesianiu. Firmy mają problem

Agnieszka ZielińskaAgnieszka Zielińska
opublikowano: 2025-07-10 20:00

Za pół roku wchodzi w życie nowy obowiązek - przedsiębiorcy będą musieli weryfikować, czy towarów wprowadzanych przez nie na rynek nie wyprodukowano kosztem pogorszenia stanu lasów. Jak to robić? W tej kwestii na razie panuje chaos. Jedyny pewnik to dodatkowe koszty.

  • kiedy przepisy EUDR wchodzą w życie
  • jakie obowiązki nakłada na firmy
  • co znajduje się w projekcie ustawy przygotowanej przez resort klimatu
  • jakie zastrzeżenia wobec niego zgłaszają przedsiębiorcy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Unijne rozporządzenie EUDR, które wchodzi w życie pod koniec grudnia 2025 r., dotyczy wprowadzenia do obrotu na rynku unijnym takich produktów jak soja, wołowina, kawa, kakao, kauczuk, drewno, a także surowców pochodnych, np. śruty sojowej, papieru, opon, skór, a nawet nici. Obejmuje wiele branż, m.in. drzewną, spożywczą, oponiarską i odzieżową.

Od chwili wejścia w życie nowych przepisów duże i średnie firmy z tych sektorów będą musiały wykazywać, że produkcja oferowanych przez nie towarów nie przyczyniła się do wyłączania terenów z produkcji leśnej. Od czerwca 2026 r. obowiązek rozszerzy się na średnie i małe firmy. Na wdrożenie EUDR w Polsce zostało już niewiele czasu, nadal jednak panuje chaos, a część małych firm wręcz nie zdaje sobie sprawy z czekających je nowych obowiązków.

Projekt ustawy już jest

- Weryfikowanie, czy towar wprowadzony na rynek nie został wyprodukowany w sposób, który mógł przyczynić się do wylesiania, będzie wiązać się z szeregiem obowiązków, takich jak śledzenie produkcji z uwzględnieniem geolokalizacji, a także przygotowywanie dokumentacji i raportowanie. W praktyce tego typu informacje trzeba będzie pozyskiwać m.in. od kontrahentów, co wcale nie jest takie proste – wyjaśnia Maria Szczurek z kancelarii Domanski Zakrzewski Palinka.

Wśród firm wzbudza to duży niepokój. Do niedawna ich sytuację komplikował fakt, że nie było nawet projektu ustawy implementującej rozporządzenie EUDR do polskich przepisów. Dopiero w czerwcu dokument przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) pojawił się na rządowej stronie.

Firmy będą weryfikować dane

Zgodnie z projektem MKiŚ firmy z branż, które podlegają unijnemu rozporządzeniu, będą musiały udowadniać, że oferowane przez nie towary nie przyczyniły się do wylesiania po 31 grudnia 2020 r.

Na czym to będzie polegać? "Przedsiębiorcy, będą musieli zweryfikować prawdziwość przekazanych im danych (np. od kontrahentów) na podstawie zgromadzonych informacji i zebranych dokumentów" – tłumaczy MKiŚ w odpowiedzi na nasze pytania.

Dodatkowo wyjaśnia, że na podstawie tych informacji i dokumentów trzeba będzie przeprowadzić ocenę ryzyka niezgodności towarów z wymogami EUDR, a całą dokumentację trzeba będzie przechowywać przez pięć lat od daty wprowadzenia ich do obrotu lub wywozu.

Dodatkowo przedsiębiorcy będą musieli składać oświadczenia o dochowaniu należytej staranności, a także o tym, że towary wyprodukowano zgodnie z przepisami obowiązującymi w kraju pochodzenia.

Posiadanie dokumentów będzie weryfikowane przez cztery podmioty. Za nadzór nad handlem drewnem odpowiadać będzie Inspekcja Ochrony Środowiska. Towary wyprodukowane z kauczuku będzie sprawdzać Inspekcja Handlowa. Z kolei kawa, kakao, olej palmowy i soja będą podlegały Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Inspekcja Weterynaryjna zajmie się natomiast bydłem i produktami pochodnymi. Brakuje jednak koordynatora, który czuwałby nad całością.

- W Unii tylko Polska i Malta nie wyznaczyły dotychczas instytucji, która odpowiadałaby za całościowe wdrożenie i nadzór nad realizacją przepisów. To potęguje chaos - firmy nie wiedzą, do kogo kierować pytania, jak interpretować wymagania i jak się przygotować do wejścia przepisów w życie – podkreśla Piotr Poziomski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.

Oderwanie od realiów

Przedsiębiorcy mają też wiele innych zastrzeżeń pod adresem nowych przepisów. Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD), wraz z odpowiednikami z Austrii, Chorwacji, Czech, Niemiec, Węgier, Słowacji i Słowenii, podpisała tzw. deklarację praską, mówiącą, że rozporządzenie EUDR w obecnym kształcie nie odpowiada warunkom panującym w państwach UE i nie powinno być wdrażane bez gruntownej rewizji.

- Jest oderwane od realiów państw UE, w których nie występuje systemowe wylesianie. Nie ma uzasadnienia dla tworzenia w tych krajach nowych, kosztownych i trudnych do wdrożenia obowiązków – uważa Piotr Poziomski, prezydent PIGPD.

Jego zdaniem rozporządzenie EUDR w obecnej postaci nie tylko nie realizuje głównego celu, jakim jest ochrona lasów, ale też uderza w konkurencyjność i stabilność europejskiego – w tym polskiego – przemysłu drzewnego.

- Utrzymywanie tej regulacji bez zmian jest równoznaczne z pogłębianiem kryzysu w sektorze, który i tak zmaga się z rosnącymi kosztami, presją inflacyjną i zmieniającymi się warunkami rynkowymi - zauważa Piotr Poziomski.

Dlatego, w jego opinii, rząd powinien jak najszybciej zabrać głos w tej sprawie na forum unijnym, a także włączyć się w działania mające na celu rewizję i uproszczenie EUDR.

- W przeciwnym razie odbije się to na wielu sektorach gospodarki, czego efektem może być utrata licznych miejsc pracy - ostrzega szef PIGPD.

Za najbardziej zagrożone uważa małe i średnie przedsiębiorstwa, które dominują w polskim przemyśle drzewnym.

- Dla małych firm koszt wdrożenia obowiązków związanych z EUDR na etapie początkowym, bez uwzględnienia kosztów stałej administracji i obsługi systemów, wynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych, a dla większych kilkaset. To ogromne obciążenie finansowe, kadrowe i organizacyjne, z którym wiele przedsiębiorstw nie będzie w stanie sobie poradzić. Dodatkowo brakuje szerokiej kampanii informacyjnej na ten temat, dlatego wiele firm nie ma nawet świadomości, że nowe przepisy ich dotyczą – wskazuje Piotr Poziomski.

Według niego opór wobec rozporządzenia EUDR narasta również w innych krajach UE, czego przykładem jest m.in. posiedzenie Rady ds. Rolnictwa 26 maja w Brukseli, podczas którego 11 państw członkowskich – bez udziału Polski – zaapelowało do Komisji Europejskiej o uproszczenie przepisów EUDR i przesunięcie terminu ich wejścia w życie. Wśród propozycji, które wówczas padły, znalazło się m.in. utworzenie kategorii „krajów o znikomym ryzyku wylesiania”, które byłyby wyłączone z najbardziej uciążliwych obowiązków, jak geolokalizacja czy kontrole organów nadzoru.

Obradom przewodniczył polski minister rolnictwa, jednak Polska nie przyłączyła się do apelu.

Działania po omacku

Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców, uważa, że na razie przedsiębiorcy muszą przygotowywać się do wdrożenia EUDR po omacku, bo zegar tyka. Za dobrą wiadomość uważa, że sektor spożywczy będzie nadzorowany przez Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych oraz Inspekcję Weterynaryjną, które podlegają Ministerstwu Rolnictwa.

- Resort rolnictwa stara się pójść na rękę przedsiębiorcom. W tym celu współpracuje z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która ma umożliwić rolnikom przekazywanie danych geolokalizacyjnych ich działek, na których odbywa się produkcja objęta przepisami rozporządzenia EUDR. W ministerstwie odbyły się już pierwsze spotkania w tej sprawie – informuje Andrzej Gantner.

Ponadto ministerstwo zaznacza, że "jest w trakcie opracowywania rozwiązań ułatwiających składanie oświadczeń o należytej staranności w systemie informacyjnym KE”.