Nadmiar prawa przeliczony na pieniądze

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-03-05 20:00

Zbyt duża produkcja przepisów ogranicza wzrost gospodarczy, dławi inwestycje i zwiększa inflację - dowodzą eksperci think tanku Heritage Foundation. Ich zdaniem wstrzymanie tworzenia regulacji na 10 lat zwiększa PKB o 1,8 proc.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • jak mierzyć poziom regulacji
  • jak poziom regulacji wpływa na tempo wzrostu gospodarczego
  • o ile mogą spaść inwestycje w gospodarce po wprowadzeniu niespodziewanej regulacji
  • czy konsumenci również tracą na przeregulowaniu gospodarki
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W Polsce trwa ofensywa deregulacyjna. Komitet Stały Rady Ministrów przyjął pakiet zmian w prawie, który ma zdjąć z przedsiębiorców część ograniczeń. Niezależnie nad swoimi propozycjami pracuje zespół pod kierownictwem prezesa InPostu Rafała Brzoski. Całość ma koordynować szef Komitetu Stałego minister Maciej Berek.

Cel deregulacji jasno określił premier Donald Tusk: poluzowanie biurokratycznego gorsetu ma być dla przedsiębiorców impulsem do większego zaangażowania w inwestycje. Prywatne w Polsce są w regresie już od kilku lat - ich stopa w 2024 r. znów spadła. Na podstawie dostępnych danych GUS można wyliczyć, że wyniosła 17,4 proc. PKB wobec 17,7 proc. rok wcześniej.

Wśród ekonomistów trwa spór o to, czy rzeczywiście deregulacja może długotrwale pobudzić wzrost gospodarczy. Jednak w świetle najnowszych analiz Heritage Foundation zarówno premier, jak i wszyscy, którzy w deregulacji gospodarki upatrują szans na zwiększenie jej konkurencyjności, mogą mieć rację.

Jak policzyć regulacje

Heritage Foundation, amerykański think tank, który w swojej misji ma wpisaną promocję polityk publicznych z poszanowaniem wolności gospodarczej i z ograniczoną rolą państwa, przeprowadził kompleksowe badanie wpływu regulacji na gospodarkę USA. Główny wniosek: im mniej regulacji, tym silniejszy wzrost gospodarczy. To truizm, ale autorzy raportu policzyli ile mogłaby zyskać gospodarka, gdyby poluzować jej regulacyjne więzy.

Eksperci think tanku najpierw zebrali dane z RegData 5.0. To narzędzie służące do pomiaru regulacji i procesu regulacyjnego. RegData mierzy m.in. częstotliwość występowania określonego tekstu w aktach prawnych, takiego, który wskazuje na wprowadzanie jakichś ograniczeń lub nakazów. Badaczy z Hertage Foundation interesowało, jak zmieniała się w czasie częstotliwość występowania pięciu kluczowych słów: należy, musi, nie można, wymaga się i zabrania się. Przy czym okres, jaki badano, był dość długi: od lat 80. XX wieku.

Potem analitycy Heritage Foundation przeanalizowali zmiany wybranych danych ekonomicznych (PKB, konsumpcja, inwestycje, godziny pracy, poziom cen i stopy procentowe) w relacji do zmian liczby regulacji mierzonej bazą RegData 5.0. Ta analiza posłużyła do zbudowania i skalibrowania modelu statystycznego, który został potem wykorzystany do stworzenia dwóch symulacji.

Pierwsza symulacja to prognoza bezwarunkowa: pokazywała, jak wielkości ekonomiczne zmieniałyby się, gdyby liczba regulacji nadal rosła zgodnie z historycznym trendem. Druga prognoza, warunkowa, pokazała zmianę wielkości ekonomicznych przy zamrożeniu liczby regulacji na poziomie z końca badanego okresu.

Gospodarka wyraźnie traci

Wnioski to porównanie wyników obu prognoz. Najważniejszy: zamrożenie regulacyjne na 10 lat spowodowałoby, że wzrost PKB byłby o 1,8 proc. wyższy niż w wariancie standardowej produkcji prawa. Konsumpcja prywatna w tym samym okresie byłaby o 1,7 proc. wyższa. Na wyraźnym plusie byłyby inwestycje (wzrost o 7,8 proc.), a inflacja byłaby niższa o 0,6 pkt. procentowego.

Eksperci think tanku dodatkowo przeprowadzili analizę tzw. funkcji reakcji na impuls, która pokazała, jak jednorazowy niespodziewany wzrost liczby regulacji wpływa na gospodarkę w kolejnych kwartałach. W swoim badaniu przeanalizowali, jak gospodarka reaguje na „średniej wielkości nieoczekiwany wzrost regulacji o ok. 0,14 proc.". Jest to typowa, jednokrotna zmiana, jaką zaobserwowano w danych historycznych.

I tak na przykład PKB początkowo prawie nie reaguje na nagłą regulację, ale już po kilku kwartałach zaczyna spadać. Po około pięciu latach spadek stabilizuje się na poziomie ok. 0,15 proc. poniżej trendu bazowego, który byłby zachowany gdyby dodatkowej regulacji nie było. Podobnie jest z konsumpcją prywatną, choć reakcja jest nieco mniejsza, bo wynosi 0,1 proc. spadku.

Za to najsilniej na niespodziewaną regulację reagują inwestycje: maleją stopniowo, osiągając spadek ok. 0,7 proc. po 30 kwartałach. To, według autorów raportu potwierdza tezę, że to właśnie firmy najbardziej cierpią w przypadku przeregulowania gospodarki.