Prezes niemieckiego banku centralnego odniósł się do ukutego pod koniec lat 90. ubiegłego wieku określenia „chory człowiek” dla tamtejszej gospodarki, która mierzyła się z ogromnymi kosztami zjednoczenia, zaprzeczając, by była ona pacjentem wymagającym kroplówki.
Mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją niż wtedy. Oczywiście niezbędne są pewne zmiany strukturalne, ale jeśli weźmiemy pod uwagę choćby rynek pracy, to mniej więcej nadal utrzymujemy gospodarkę na pełnym zatrudnieniu – powiedział Nagel.
Bundesbank spodziewa się, że największa europejska gospodarka wzrośnie w przyszłym roku o 1,2 proc. po sięgającym najprawdopodobniej 0,3 proc. spadku w roku 2023. Z kolei w ciągu najbliższych dwóch lat inflacja ma wynieść odpowiednio 3,1 i 2,7 proc.
Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest nieco bardziej sceptyczny. Prognozuje, że Niemcy doświadczą „ciągłej słabości” wzrostu, a ich gospodarka zyska jedynie 0,9 proc. w 2024 r. To wynik odbiegający w dół od średniej prognozy dla strefy euro, w której MFW oczekuje jej wzrostu o 1,2 proc.