Najdroższe: Jeśli zimowy lans, to w Courchevel

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2012-01-27 00:00

Ferrari w puchu, czyli jak książę William oszczędza na deskach.

Co?

Tygodniowy wypad na narty do Courchevel 1850 i kupno sprzętu

Za ile?

dwieście trzydzieści tysięcy euro

Wiadomo, Zakopane ekskluzywne nie jest już od jakichś 60 lat, czyli od czasów, gdy mieszczanie wszelkiej maści zalali Krupówki. Chcesz szusować z dala od głośnej stolicy Tatr?

Proponujemy Courchevel w marcu, kiedy bogaci Rosjanie wraz z haremami wracają do Moskwy, robiąc miejsce dla saudyjskiej rodziny królewskiej oraz gwiazd Hollywood. Te ostatnie lubią przylatywać na miejscowe lotnisko położone na stromym i pofałdowanym 230 000 euro stoku tuż obok wyciągu. Po takim lądowaniu z czystym sumieniem mogą zamiast na narty udać się do hotelu na szklaneczkę czegoś mocniejszego.

Najlepszy będzie chyba hotel szcześciogwiazdkowy, a zarazem przytulny. Położony przy narciarskim szlaku Les Airelles nieco pustoszeje w drugiej połowie marca, można więc jeszcze zarezerwować 500-metrowy apartament na tydzień. I to za jedyne 28 tysięcy euro za dobę — śniadania i obiady w cenie, podobnie jak wszelki inny zbytek.

A obiadki powinny smakować, w końcu restauracja ma dwie gwiazdki w przewodniku Michelina. Gdyby komuś po nich burczało jednak w brzuchu, może zamówić zestaw popisowych dań. Ta rozkosz dla podniebienia to ledwie 280 euro ubytku z konta. Pełna nazwa francuskiego kurortu z rejonu Trzech Dolin to Courchevel 1850. To wcale nie średnia cena noclegu w euro, lecz efektowny wabik na bogatych narciarzy.

Centrum miejscowości mieści się na wysokości 1750 m n.p.m., a 1850 nie sugeruje także daty powstania kurortu — w 1850 r. po przyszłych ulicach Courchevel żaden bogacz się jeszcze nie obnosił z nartami lub bez. Miejscowość została odgórnie zaplanowana na desce kreślarskiej w Paryżu w latach 40. zeszłego wieku. Miał być marketingowy majstersztyk i jest.

Courchevel to nie tylko trzecie najniebezpieczniejsze lotnisko na świecie, ale przede wszystkim szóste najdroższe miejsce na planecie. 20-metrowe studio kosztuje tu około 4 mln zł, czyli tyle, ile najdroższa willa w Zakopanem. Siedem restauracji u podnóża alpejskich szczytów ma w sumie 11 gwiazdek Michelina. No, ale dość o luksusie: do tego kurortu przyjeżdża się przecież nie tylko jeść, pić i pokazywać diamenty w zegarkach.

Tu się szusuje. Pewien bogaty i znany Polak lubił opowiadać, jak to w kolejce do wyciągu w Courchevel spotkał samego księcia Williama, jeszcze wtedy kawalera. Niestety błękitnokrwisty narciarz nie dał się zaprosić do wspólnej jazdy krzesełkiem na górę, miejsce zarezerwował mu już jakiś towarzysz tajniak z Londynu.

— Ale narty miałem lepsze niż on! — puentował historyjkę wysportowany biznesmen.

Jakie miał deski? Być może hit każdego sezonu, czyli te z logo Ferrari. Kosztują ledwie tysiąc euro od sztuki, a dorzucając do nich cały narciarski osprzęt Ferrari, można zmieścić się w 5 tysiącach euro. Poczuć się jak narciarski Kubica — bezcenne.

Proponujemy jednak mały wyłom: kask marki Crystograph Bogner przebija włoską konkurencję. Wykonany z tytanu, a dla mikrej ozdoby projektant dorzucił mu 20 tysięcy kryształków Svarowskiego, każdy po dolarze. Efekt? W słoneczny dzień refleks z kasku dociera aż do Zakopanego.