Aby uświadomić sobie cele życiowe, nie ma lepszego środka niż spojrzenie na sprawę od końca, czyli z perspektywy śmierci — uważa Maciej Gnyszka, przedsiębiorca, założyciel Towarzystw Biznesowych, współwłaściciel Pracowni Synergii.
„PB”: Operacje plastyczne, kuracje odchudzające, nowe metody leczenia. Rozpaczliwie chcemy przedłużyć życie, a pan w swoich artykułach zachęca: memento mori — pamiętaj, człowiecze, na śmierć. Skąd tak szalony pomysł?

Maciej Gnyszka: Nie jest to w żadnej mierze pomysł szalony. Każdy z nas co pewien czas dostaje zaproszenie na pogrzeb bliższej czy dalszej rodziny, znajomych. Choć należę do w miarę młodego pokolenia, miałem już okazję kilku kolegów i koleżanek z liceum na cmentarz odprowadzić. Śmierć jest codziennym towarzyszem. Szczególnie gdy się przejrzy media zwyczajne, niebiznesowe, które wydają się lubować w newsach typu: ktoś kogoś przejechał, zamordował. Choćby od tej strony powinniśmy być ze śmiercią za pan brat. Nieuchronnie czeka ona każdego z nas, a listopad to dobry moment, by sobie o tym przypomnieć.
Niemniej śmierć pokazywana w mediach wydaje się taka nierzeczywista. Jest oglądana jakby przez szybę.
Rozmawiałem kiedyś z lekarzem, który powiedział, że zmorą pacjentów nowotworowych jest to, że przez lata bardzo często pracowali na nowotwór, a nawet mieli świadomość, że podejmują działania, które mogą w tym kierunku prowadzić. Mimo to zawsze towarzyszyło im przeświadczenie: no nie, nowotwór innych spotka, a nie mnie.
Jak powiedział Freud, w głębi serca nikt nie wierzy we własną śmierć, tymczasem pan akurat wierzy. Nie dość tego — zachęca pan czytelników i słuchaczy, aby napisali swoją mowę pogrzebową.
To nie jest mój oryginalny pomysł. Zawdzięczam go jednemu z ludzi, których podziwiam i od których się dużo nauczyłem. To Singapurczyk rodem z Chin — doktor Jeh Shyan Wong, który na swoim seminarium Miracles of Capital mówi o tym, że warto się zastanowić nad tym, co chcemy po sobie zostawić. W tym kierunku przeprowadza parę ćwiczeń, które pomagają odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie są moje aspiracje, ale widziane z perspektywy końca. Mowa pogrzebowa jest narzędziem, by opisać to, co postrzegamy jako cele istotne w swoim życiu. Później, patrząc wstecz aż do dnia dzisiejszego, można sobie odpowiedzieć na pytanie, które działania podejmowane przeze mnie służą tym celom.
W którym momencie życia napisał pan swoją mowę pogrzebową?
Bodźcem było seminarium z doktorem Wongiem. A przedtem? Należę do tych, którzy pogrzeby raczej lubią. Jako dziecko, a później osoba dorastająca nie miałem problemu z dopuszczeniem do siebie myśli, że kiedyś moje życie się skończy. Przeciwnie — taką zgodę na to uzyskałem dość wcześnie, natomiast głęboki namysł nad tym nastąpił około trzydziestki.
Co uwzględnił pan w mowie na swój pogrzeb?
Najpierw musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, które obszary mojego życia są ważne, a które nie. Dla mnie ważne są trzy: rodzina, biznes i działalność społeczna. Następnie określiłem, jak w każdej z tych dziedzin chciałbym zostać zapamiętany — uwaga! — przez istotne osoby. To wymagało wskazania, kogo w chwili śmierci będę znał lub mam ambicje znać. Z tego rodzi się coś w rodzaju planów strategicznych. Przez pryzmat śmierci, która nie wiadomo, kiedy się wydarzy, plany nabierają pilności. Skutkiem tego ćwiczenia, jeśli człowiek dobrze je zrobi i dogłębnie przeżyje, przestaje tracić czas.
A co z osobami niepogodzonymi ze śmiercią? Czy myślenie o końcu nie odbierze im woli życia, działania, angażowania się w biznes?
Wyobraźmy sobie przedsiębiorcę, który abstrahuje od istotnych elementów swojego rynku lub nie umie się pogodzić z jakimś nieuchronnym elementem działalności biznesowej, np. zamyka oczy na podatki. Czy dobrze jest celebrować to bycie niepogodzonym z systemem podatkowym? Podobnie jest z pogodzeniem się z własną śmiertelnością, które postrzegam w kategoriach realizmu. To element wchodzenia w dojrzałość.
Co powiedziałby pan człowiekowi, który uważa, że jest zbyt młody i zbyt zdrowy, aby myśleć o śmierci?
Poradziłbym mu, aby na początku listopada wykorzystał okazję i złożył wizytę na cmentarzu z kalkulatorem w ręku, a następnie policzył średnią długość życia jego niektórych pensjonariuszy. Mam też bardziej pozytywną radę: przepracowanie tematu śmierci, aby już nigdy nie marnować czasu.
dziś: „Memento mori — pamiętaj, człowiecze, na śmierć!”
goście: Maciej Gnyszka — przedsiębiorca, założyciel Towarzystw Biznesowych, Tomasz Stawiszyński — filozof i pisarz, autor książki „Ucieczka od bezradności”, Tomasz Kilarski — firma Lindner, największy producent trumien w Polsce, Michał Gulczyński — doktorant na Uniwersytecie Bocconiego w Mediolanie, prowadzi badania na temat demografii i płci