Z państwową kasą jest krucho. Jak podał wczoraj Główny Urząd Statystyczny, deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2008 r. 49,5 mld zł, czyli 3,9 proc. PKB. To o wiele więcej, niż ktokolwiek się spodziewał.
— Dane okazały się dużym zaskoczeniem. Nie znamy na razie szczegółów, więc trudno powiedzieć, gdzie powstały największe luki w finansowaniu, ale widać, że miniony rok nie był dobry dla finansów publicznych — mówi Remigiusz Grudzień, ekonomista PKO BP.
Zgodnie z wytycznymi KE, deficyt nie powinien być większy niż 3 proc. PKB. To znaczy, że nie na długo udało nam się wyjść z procedury nadmiernego deficytu. Bruksela w lipcu uznała, że obniżyliśmy go poniżej 3 proc. "trwale i wiarygodnie".
Według Piotra Bujaka, ekonomisty BZ WBK, nie ma co liczyć na taryfę ulgową ze strony Unii.
— Wyjście poza dopuszczalny obszar jest ewidentne, Komisja nie będzie tego ignorować — uważa analityk.
Jednak my mamy problem nie tylko z finansami publicznymi. Dopuszczalne 3 proc. przekracza już 11 państw, a większy deficyt od naszego ma sześć krajów. W przyszłości procedura może jednak przynieść realne problemy. Dopóki obowiązuje, nie możemy wejść do strefy euro. A nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie sytuacja się poprawiła.
— W bieżącym i obecnym roku z powodu słabej koniunktury na pewno nie wrócimy poniżej poziomu 3 proc. Szanse na to mamy dopiero w 2011 r., ale musielibyśmy szybko wyjść z kryzysu. Przyjęcie euro w 2012 r. zgodnie z rządowym harmonogramem jest więc nierealne. A to podważa sens wchodzenia w obecnym roku do mechanizmu ERM2 — uważa Piotr Bujak.
Resort finansów zapowiada jednak, że z euro nie rezygnuje.
— Rząd jest zdeterminowany prowadzić politykę gwarantującą przywrócenie w możliwie krótkim czasie deficytu do wymaganego poziomu. Działania te mają zapewnić, że kryterium fiskalne nie będzie przeszkodą w realizacji strategicznego dla naszego kraju celu, jakim jest przyjęcie euro — twierdzi Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.
Więcej znajdziesz w czwartkowym „Pulsie Biznesu”