Aż dwie trzecie polskich konsumentów jest przekonana, że sprzęt elektroniczny i artykuły gospodarstwa domowego psują się zaraz po zakończeniu okresu gwarancyjnego, a prawie 70 proc., że producenci celowo skracają czas ich sprawności. Takie wnioski płyną z raportu firmy Stena Recycling, która zajmuje się m.in. zagospodarowaniem elektronicznych odpadów. Aż dziewięciu na dziesięciu ankietowanych deklaruje, że korzystałoby dłużej ze sprzętu, gdyby był sprawny, a ponieważ tak nie jest, urządzenia są zmuszeni wymieniać coraz częściej. W przypadku małych akcesoriów elektronicznych robią to co dwa-trzy lata, średniego sprzętu, np. odkurzaczy czy żelazek, co cztery-sześć lat, a tylko nowe pralki, lodówki i telewizory kupują po 10 latach. Okazuje się, że UE odpowiada za jedną czwartą elektroodpadów, jakie co roku powstają na świecie. Co więcej — właśnie takich śmieci przybywa na naszym kontynencie najszybciej.
— Szacujemy, że w tym roku będzie ich około 10 mln ton. Ponieważ jednak ich ilość zwiększa się w tempie 12-15 proc. rok do roku, za trzy lata może ich być nawet 15 mln ton — mówi Wojciech Wroński, ekspert Stena Recycling.
W Polsce w 2017 r. (to najnowsze dane) zebrano 255 tys. ton elektrośmieci. Zdaniem Wojciecha Wrońskiego, w tym roku może ich być 300-320 tys. ton. Jednym ze sposobów ograniczenia ilości odpadów elektronicznych ma być wydłużenie życia sprzętów. Temu mają też służyć wprowadzone niedawno przepisy unijne. Recykling takich urządzeń pozwala odzyskiwać cenne materiały, np. z 1 tony telefonów komórkowych można odzyskać około 1 kg srebra i 0,3 kg złota. Żeby uzyskać tyle złota, trzeba z afrykańskich złóż wydobyć około 600 ton skał oraz ziemi, a następnie poddać je oczyszczeniu. Recykling jest znacznie tańszy niż wydobycie cennych metali ze złóż.