W piątek kurs euro podskoczył z 4,44 do nawet 4,51 zł, a dolara z 3,63 do 3,69. O około 1 proc. podrożał też frank.
– Jeżeli NBP interweniował to znaczy, że nie podoba mu się kurs. Ale obniżanie kursu walutowego nie ma sensu, bo ceny surowców pójdą w górę. Mocniejszy złoty względem dolara wcale nam nie przeszkadzał. Kurs euro też jest w bardzo dobrym miejscu. Uzasadnieniem interwencji może być więc chęć poprawy wyniku NBP tak, by na koniec roku bank centralny mógł dokonać wpłaty do budżetu państwa. Kurs złotego na koniec roku będzie bowiem determinował wynik na aktywach rezerwowych - komentuje Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI.
Konrad Białas z DM TMS Brokers uważa, że interwencja NBP to zachowanie nierozsądne. Wątpi też, by taka polityka była skuteczna.
– Jedyną rzeczą, którą takimi działaniami można trwale osłabić, to wiarygodność NBP. Jeśli na rynkach zewnętrznych podtrzymają się pozytywne nastroje i apetyt na ryzyko wywołany oczekiwaniami szybszego ożywienia gospodarczego w 2021 r., osłabiony złoty jest tak naprawdę zaproszeniem inwestorów do wejścia na polski rynek po niższej, bardziej atrakcyjnej cenie - komentuje Konrad Białas z DM TMS Brokers.
- Jest to wyraźny sygnał ze strony NBP, że preferuje słabszy kurs, spójny z innymi elementami polityki pieniężnej. Mamy najłagodniejszą politykę pieniężną w regionie. Czechy mogą w przyszłym roku podnieść stopy procentowe 2-3 razy, Węgrzy zrobili to w tym roku, a w Polsce stopy nie zmienią się przez 1-1,5 roku i do tego bank centralny interweniuje na mało płynnym rynku – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Nasz rozmówca dodaje, że celem interwencji jest przeciwdziałanie czynnikom fundamentalnym, które przemawiają za lekkim umocnieniem złotego w 2021 r. Te czynniki fundamentalne to nadwyżka na rachunku obrotów bieżących, oczekiwany dalszy wzrost pary EUR/USD oraz trwający napływ kapitału na rynki wschodzące. Również samo odbicie polskiej gospodarki sugerowałoby umocnienie złotego.
- Ale to umocnienie nie służy dobrej koniunkturze, na co ostatnio wskazywał NBP. Zależy mu na dobrej koniunkturze, trochę mniej na inflacji. I tak odczytuję ten ruch. Efektem ubocznym interwencji może być wyższa inflacja. Bez wpływania na kurs widzimy ją średniorocznie w 2021 r. już na poziomie 3 proc. Gdyby takie ruchy się powtarzały, mogą też mieć przełożenie na rynek długu. Jest on bardzo mocny, ale interwencja nie jest jednak czynnikiem służącym rynkowi obligacji. W przyszłym roku czekają nas duże potrzeby pożyczkowe, a sam NBP poprzez operacje QE chciał stopy rynkowe trzymać nisko, by te wielkie potrzeby pożyczkowe można było tanio finansować. Dlatego tu jest pewna niespójność. Poza tym interwencja wpisuje się w politykę NBP i sygnały, które słyszeliśmy dotychczas – dodaje Rafał Benecki.