Oddanie wierzycielom kontroli nad Netią było jedyną możliwością uchronienia operatora przed bankructwem — tłumaczy zarząd spółki. Teraz firma chce przez rok odbudować wizerunek, a oddłużenie na pewno jej w tym pomoże, bo po zakończeniu restrukturyzacji wysokość zobowiązań stopnieje z 3,7 mld zł do niespełna 200 mln zł.
„PB”: Dlaczego Netii groziło bankructwo?
Avi Hochman: Nie byliśmy w stanie obsłużyć spłaty zadłużenia z tytułu obligacji, które emitowaliśmy, kiedy sytuacja gospodarcza na świecie była zdecydowanie lepsza niż obecnie. Pogorszenie koniunktury gospodarczej spowodowało, że przychody nie wystarczyły na pokrycie wydatków związanych z zadłużeniem.
Czyli na kryzysie zaważył błąd zarządu?
AH: Struktura kapitałowa spółki zawsze jest konstruowana w oparciu o plany właścicieli. Oczywiście, że wolelibyśmy posiłkować się tylko przychodami z tytułu sprzedaży akcji. Było to jednak niemożliwe.
Kjell-Ove Blom: Netia otworzyła właśnie postępowania układowe dla trzech swoich spółek. Sąd zastanawiał się, jakie były przyczyny zapaści finansowej. Powołano też biegłego, który sporządził odpowiednie ekspertyzy. Zgody na otwarcie postępowań sugerują, że przekonaliśmy sąd, że winy za kryzys nie ponosi zarząd, ale splot niekorzystnych czynników zewnętrznych.
Kłopoty finansowe Netii zaowocowały oddaniem kontroli nad spółką wierzycielom. Nie było innego rozwiązania?
AH: Nie. W 2001 roku była to jedyna słuszna decyzja. Jeszcze w lutym ubiegłego roku staraliśmy się o dodatkowe finansowanie inwestycji. Rynek był jednak dla nas zamknięty. Dlatego też zaproponowaliśmy podniesienie kapitału, na co nie uzyskaliśmy zgody akcjonariuszy. Kolejnym etapem planu ratunkowego były próby wykupu obligacji. Obie zakończyły się fiaskiem. Wtedy rozpoczęliśmy negocjacje z obligatariuszami.
Telię i Warburg Pincus, głównych akcjonariuszy Netii, łączyła umowa, na podstawie której inwestor branżowy musiał odkupić od funduszy akcje po 25 USD za sztukę, gdyby doszło do ich emisji. Jak mocno ta umowa blokowała negocjacje?
AH: Umowa blokowała wszelkie podejmowane przez zarząd próby emisji akcji. Telia nie chciała bowiem wykupić akcji od Warburga.
Czy zarząd próbował przekonać Telię, aby skorzystała z opcji i odkupiła akcje od Warburga?
AH: Przez cały czas wywieraliśmy naciski na naszych akcjonariuszy.
KB: Telia wyraźnie powiedziała, że nie zamierza korzystać z tej opcji. Zamiast w ten sposób wydać pieniądze, zastanawiała się nad bezpośrednim ich zainwestowaniem w spółkę.
W jaki sposób?
KB: Nie jest to sprecyzowane.
Czy spółka otrzymała wystarczające wsparcie ze strony akcjonariuszy?
KB: Tak. Akcjonariusze zgodzili się przecież na oddanie kontroli.
Jakie dobre strony ma wynegocjowane przez Netię porozumienie z wierzycielami?
KB: Przede wszystkim spółka nie zbankrutuje. Warto też pamiętać, że proces konwersji długu nie przebiegł w typowy w takich przypadkach sposób. Zazwyczaj wierzyciele biorą bowiem wszystkie pieniądze, które są w spółce. W Netii do tego nie doszło.
W jaki sposób przekonaliście Państwo wierzycieli do przejęcia kontroli nad spółką?
AH: Po bardzo dokładnym due dilligence wierzyciele zobaczyli, że od strony operacyjnej to jest bardzo dobra spółka. Dlatego też rozmowy nie dotyczyły samego faktu przejęcia przez nich kontroli, lecz szczegółów finansowych.
Na jakim etapie jest proces zamiany długu na akcje?
AH: Mamy zgody akcjonariuszy i umowę z obligatariuszami. W KPWiG złożyliśmy prospekt emisyjny. Równolegle trwa otwieranie postępowań układowych dla trzech spółek z grupy w kraju i dla dwóch zarejestrowanych w Holandii. Postępowania układowe w Polsce są już otwarte, a cały proces powinien się zakończyć jesienią tego roku.
Czy ustalono już cenę emisyjną nowych akcji?
AH: Nie. Stanie się to dopiero na końcu procesu restrukturyzacji.
W jaki sposób zostanie ustalona cena emisyjna?
AH: Częściowo na podstawie wyceny długu. Jego wartość liczona według wartości nominalnej sięga 900 mln USD. Wartość rynkowa w momencie zamiany jest jednak nieznana. Dlatego też nie można obecnie ustalić tej wartości.
W jaki sposób zostanie wyceniony dług?
AH: Za wcześnie o tym mówić. Rozmowy jeszcze trwają.
Trudno uwierzyć, że w porozumieniu nie ma najważniejszej rzeczy...
KB: Jest wiele czynników, które wpływają na cenę emisyjną. Chodzi nie tylko o rozwodnienie kapitału, ale także o wycenę długu, kondycję branży, podatki dla spółki, obligatariuszy...
Po konwersji, dotychczasowi właściciele spółki będą mieli niecałe 10 proc. kapitału. Czy Telię ciągle będzie można nazywać inwestorem branżowym Netii?
AH: Po zakończonej transakcji, Telia będzie jednym z mniejszościowych akcjonariuszy. Nie wiemy, czy przedstawiciel szwedzkiego operatora będzie zasiadał w radzie nadzorczej. Umowa restrukturyzacyjna zakłada, że jedno takie miejsce będzie zarezerwowane dla dotychczasowych akcjonariuszy.
To nie jest jednak koniec przygody Telii z Netią?
KB: Telia nadal chce mieć silną pozycję w Polsce. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
Jak należy traktować przyszłych akcjonariuszy Netii? Będzie to spora grupa mniejszościowych podmiotów.
KB: Trudno z perspektywy zarządu odpowiedzieć na to pytanie. Spodziewamy się, że część naszych akcjonariuszy pewnie szybko zechce sprzedać udziały. Inni pewnie chętnie je powiększą...
Czy możemy wymienić wierzycieli i przyszłych właścicieli Netii?
AH: Poza jedną instytucją krajową, Pekao SA, której przedstawiciel zasiada już w radzie nadzorczej, są to głównie amerykańskie fundusze inwestycyjne.
Jak mocno problemy finansowe wpłynęły na rynkową pozycję spółki?
KB: Opinie na temat spodziewanego bankructwa Netii spowodowały, że trudniej było nam pozyskiwać klientów. Również nasi pracownicy byli zaniepokojeni całą sytuacją i niektórzy zmienili pracę.
W pierwszym kwartale Netia straciła klientów? Czy w drugim kwartale będzie podobnie?
KB: Liczę, że nie. Nie możemy jednak nic zagwarantować. Nie przyłączamy już tylu nowych klientów, ale jest to również spowodowane gorszą sytuacją na rynku. Ponadto przez ostatnie pół roku nie przeprowadziliśmy żadnej kampanii promocyjnej.
Ile czasu zajmie odbudowanie wizerunku spółki?
AH: Około dwunastu miesięcy. Niedługo rozpoczniemy na nowo różne działania i kampanie, które pozwolą nam na odbudowanie wiarygodności spółki. Przede wszystkim zaś nasza sytuacja jest jasna i perspektywy całkiem inne niż kilka miesięcy temu.
Problemy finansowe przełożyły się na ograniczenie inwestycji. Ile pieniędzy Netia wyda w tym roku na rozwój?
KB: Od połowy ubiegłego roku zmieniliśmy filozofię inwestycji w infrastrukturę. Wcześniej przeprowadzaliśmy badania sondażowe, potem budowaliśmy sieć, a na końcu sprzedawaliśmy usługę. Zabierało to nam około 1,5 roku. Teraz nie będziemy tak robić. W głównych miastach mamy wystarczająco dobrze zbudowaną sieć. Tam będziemy szukać klientów i budować sieci dostępowe.
Ile konkretnie?
AH: Około 250 mln zł. Pieniądze mamy.
Pierwszy kwartał przyniósł także złe wyniki finansowe ze stratą netto wynoszącą 245 mln złotych. Co się stało?
AH: Przy analizie wyników powinniśmy być bardzo ostrożni. Strata w pierwszym kwartale jest czysto księgowa. Musieliśmy utworzyć rezerwy na obsługę zadłużenia, które zostanie zamienione na akcje. Taka sama sytuacja będzie miała miejsce w drugim kwartale. Po konwersji rezerwy zostaną rozwiązane. Dopiero wyniki za rok 2002 pokażą, w jakiej sytuacji finansowej jest Netia.
Kiedy Netia pochwali się zyskiem netto? W pierwszym kwartale 2003 roku?
AH: Myślę, że nie jest to zła prognoza. Po zakończeniu procesu restrukturyzacji będziemy mieli zaledwie 50 mln EUR długu. W ciągu pierwszych dwóch lat będziemy płacić 12 proc. odsetek, ale nie w gotówce. Potem 10 proc., już w gotówce. Rocznie będzie to więc płatność około 5-6 mln EUR. Mamy dodatni wynik EBITDA, który ciągle wzrasta, więc zysk netto jest bliski...