
Nie było wcale oczywiste, że Erdogan tym razem zwycięży. Jego przeciwnik, Kemal Kilicdaroglu z opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej, momentami prowadził w sondażach. Nazywany „tureckim Gandhi” polityk opowiada się za zacieśnieniem stosunków z Zachodem, przywróceniem systemu parlamentarnego i sprzeciwia się noszeniu chust przez kobiety.
Światłe idee demokracji zdobyły raczej serca mieszkańców Stambułu i Ankary, dla reszty liczył się fakt, że Erdogan swoją ekscentryczną polityką monetarną pogłębił kryzys gospodarczy w kraju. Chcąc stymulować rozwój systematycznie obniżał stopy procentowe – do 8,5 proc. obecnie, tymczasem jeszcze pod koniec 2021 r. były na poziomie 19 proc. Skutki były katastrofalne: wartość waluty zaczęła drastycznie spadać, a inflacja rozhulała się do tego stopnia, że jesienią zeszłego roku osiągnęła ponad 85 proc.
Władze wydały prawie 200 mld USD na wzmocnienie liry w ciągu półtora roku, a rezerwy walutowe banku centralnego stały się ujemne. W ubiegłym roku prezydent rozwścieczył obywateli nawołując ich do oddawania swoich oszczędności i zapasów złota na rzecz państwa.
Bankowi Centralnemu Turcji udało się w końcu zbić inflację z rekordowych poziomów. W maju spadła do 39,2 proc., czyli najniżej od końca 2021 r. Ponadto Erdogan starał się kupić wyborców obiecując im, że w maju gaz będzie dostarczany do gospodarstw domowych za darmo, a potem 25 m sześc. gazu ziemnego co miesiąc będzie bezpłatne przez rok aż do maja 2024 r. To będzie kosztować rząd 40 mld lir (2,05 mld USD).
Efekt? Polityk zwyciężył w niedzielę 28 maja w drugiej turze wyborów zdobywając 52,2 proc. głosów i zapewnił sobie kolejną kadencję na stanowisku prezydenta. Jego wygrana wywołała panikę wśród zagranicznych inwestorów, a wartość liry tureckiej spadła do rekordowych minimów, plasując się na poziomie 20,7 w stosunku do dolara.

„Kończą się fundusze na ekstrawagancką politykę monetarną”
To prawdopodobnie nie jest chwilowa tendencja, przyszłość waluty tureckiej maluje się w ponurych barwach.
– Erdogan jest świadomy, że skończyły mu się fundusze na ekstrawagancką politykę monetarną – przyznaje w rozmowie z PB Adam Michalski, ekspert ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Wyjaśnia, że rezerwy walutowe w banku centralnym są już wyczerpane. Rachunek wydatków i zysków Turcji jest ujemny. Eksport jest bardzo duży, ale import jeszcze większy.
– Wydatki w budżecie się po prostu nie domykają. Bank centralny cały czas traci pieniądze, jednocześnie wpompowuje to, co jest w gospodarkę. Lira będzie dalej traciła na wartości, jeśli nie uda im się pozyskać jakiejś solidnej puli pieniędzy, m.in. przez kontakty handlowe z innym krajem - mówi Adam Michalski.
Nowym ministrem finansów może zostać Mehmet Simsek. To nie byłby jego pierwszy raz na tym stanowisku, poprzednim razem zyskał uznanie, kiedy udało mu się wyprowadzić Turcję z globalnego kryzysu w 2008 r.
– Jest bardzo kompetentną osobą i ma dobrą reputację na rynkach zagranicznych. Jeżeli faktycznie znajdzie się na tym stanowisku, to pierwszym krokiem będzie podwyższanie stóp procentowych. Na Twitterze krążą informacje, że może dojść do podwyżki do nawet 25 proc., jednak takie doniesienia należy brać w cudzysłów – twierdzi Adam Michalski.
Zwraca też uwagę na ryzyko, że nawet jeżeli Erdogan powoła na stanowisko ministra kogoś z kim się dogada, to odwoła go po paru miesiącach.
Kolejne wybory na horyzoncie
Nie jest jednak pewne, czy bank centralny faktycznie będzie walczył z inflacją w „tradycyjny” sposób, czyli poprzez podwyżki stóp procentowych. Erdogan wciąż musi starać się o przychylność Turków, ponieważ w 2024 r. odbędą się wybory lokalne.
- Stanie teraz przed trudnym zadaniem zarówno naprawienia gospodarki, jak i walki o zwolenników. Z jednej strony zacznie zacieśniać politykę monetarną, by zdusić inflację, przez co będzie de facto utrudniał życie ludziom, poprzez m.in. odcinanie ich od możliwości brania pożyczek. To również uderzy w firmy. W konsekwencji wzrost gospodarczy wyhamuje i kraj w najlepszym wypadku znajdzie się w stagnacji. Musi zatem znaleźć złoty środek. Nawet jeśli zacznie podnosić stopy procentowe, będzie to robił w swoim stylu, balansował między tradycyjną polityką monetarną, jak na Zachodzie, a różnymi figlami gospodarczymi – mówi ekspert OSW.
– Byłbym jednak optymistyczny i spodziewał się, że postawi na chłodzenie systemu finansowego państwa, choć nie wiadomo czy uda mu się uniknąć zapaści gospodarczej – dodaje Adam Michalski.
Idą chude lata
Darmowy gaz dla Turków może jednak szybko okazać się tylko chwilowym udogodnieniem.
– Polityczna kiełbasa niedługo się skończy. Erdogan nie musi już rozdawać darmowego gazu Turkom, zwłaszcza, że to nadwyręża zyski i powiększa dziurę budżetową. Surowiec bardziej opłaca się sprzedawać do Europy po wysokich cenach. Niemniej wzrost inflacji nadal będzie musiał rekompensować. Dalej będzie podnosił płace minimalne, dawał ulgi, pokazywał że się angażuje i pomaga innym – wyjaśnia Adam Michalski.
Turków czekają chude lata. Co prawda PKB rośnie - zwiększyło się o 0,3 proc. w ujęciu kwartalnym i o 4 proc. licząc rok do roku – ale drożyzna w sklepach doprowadza do ubożenia społeczeństwa. W ubiegłym roku ok. 33 proc. populacji znalazło się na krawędzi ubóstwa, jak wynika z danych tureckiego urzędu statystycznego. Granica jest na poziomie 33 tys. lir (6639 zł) miesięcznie dla czteroosobowej rodziny. Pensja minimalna w Turcji obecnie to 8,5 tys. lir (ok. 1750 zł), a średnia 13,7 tys. lir (ok. 2800 zł).
– Przy obecnej sytuacji gospodarczej w państwie dojdzie do intensyfikacji zjawiska pauperyzacji społeczeństwa, nasili się także zjawisko drenażu mózgu. Młodzi Turcy będą coraz częściej decydowali się na wyjazd za granicę, aby poprawić swoją sytuację bytową. W życiu codziennym Turcy będą oszczędzać, na przykład poprzez ograniczanie spożycia mięsa, które coraz częściej staje się dla przeciętnego mieszkańca Turcji towarem luksusowym – mówi Aleksandra Maria Spancerska, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Między Wschodem a Zachodem
Nasilają się obawy o przyszłość stosunków gospodarczych Turcji z państwami Zachodu. Erdogan zwraca swoją uwagę ku Zatoce Perskiej chcąc załatać dziurę w budżecie, która w marcu wynosiła 4,5 mld USD.
– Dążenie do pozyskiwania środków mających na celu stabilizację tureckiego rynku finansowego, zwiększa prawdopodobieństwo przyjęcia przez Turcję orientacji euroazjatyckiej w polityce zagranicznej, co jednocześnie będzie skutkować brakiem postępu w relacjach z UE – twierdzi Aleksandra Maria Spancerska.
Polityk szczyci się renomą nieprzewidywalnego, więc trzecia dekada jego rządów niekoniecznie musi oznaczać jednoznaczny zwrot ku państwom Wschodu.
– Będzie balansował. Jest międzynarodowym graczem i oportunistą i nie skłania się ku żadnej stronie. Robi interesy raz z Zachodem, raz ze Wschodem, kiedy widzi w tym szansę zysku. Na froncie wschodnim będzie zacieśniał więzi z państwami Zatoki, czy też Chinami, żeby zwiększyć eksport. Postara się też o to, by Zachód lokował swój kapitał w inwestycje w Turcji. Tradycyjnie spodziewać się można, że Erdogan będzie otwarty na współpracę zarówno z Moskwą, Brukselą, Pekinem i z Waszyngtonem – twierdzi Adam Michalski.
Wylicza działania podejmowane przez Erdogana, które mają na celu łatanie budżetowych dziur.
– Gdy widzi, że państwo już nie ma jak funkcjonować, to próbuje się dogadać z państwami arabskimi, m.in. oddaje im fabryki, pozwala wybudować port, sprzedaje im luksusowe wille nad Bosforem a w zamian kraj dostaje zastrzyk pieniędzy. Dobrym przykładem jest też budowa elektrowni atomowej Akkuyu przez Rosję, która przetransferowała do Turcji jednego dnia kilkanaście miliardów dolarów na rzecz tej inwestycji. Uzupełniło to w ten sposób rezerwy kraju, mimo że teoretycznie pieniądze mają iść budowę obiektu – dodaje ekspert.