Nie musimy się bać rynku Unii

Dorota Kaczyńska
opublikowano: 2004-05-04 00:00

Działanie w Europie bez ISO staje się trudne. Trzeba jednak pamiętać, że w Unii jest ono już standardem i nie zapewni przewagi konkurencyjnej.

Polskie firmy masowo wdrażają systemy zarządzania jakością (SZJ). Systemy te coraz częściej są zintegrowane. W ten sposób z jednej strony firma umiejętnie dąży do lepszego zaspokojenia potrzeb klientów, z drugiej — czyni to w harmonii z naturalnym środowiskiem i zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy.

— W dłuższej perspektywie wprowadzenie działań projakościowych powinno także korzystnie wpłynąć na wyniki ekonomiczne i pozyskiwanie nowych klientów. Już w roku 2003 wzrosła znacznie sprzedaż naszej firmy ze 108 (2002 r.) do 180 mln złotych — opowiada Ryszard Fus, pełnomocnik ds. zintegrowanych systemów zarządzania w firmie Transsystem z Woli Dalszej.

Ostre wymagania

Jak zapewnia Ryszard Fus, stosowane w firmie zintegrowane SZJ budują wiarygodność i zaufanie u klientów zarówno w Europie, jak i na całym świecie.

— Działamy przede wszystkim na europejskim rynku motoryzacyjnym, który jest bardzo wymagający. Mamy tu do czynienia z hiperkonkurencją i na każdym kroku musimy przedstawiać referencje. Muszą one być potwierdzane przez uznane jednostki certyfikujące — w innym razie nikt nie zleciłby nam żadnego zamówienia. Wszyscy dostawcy do fabryk samochodowych mają obowiązek posiadania odpowiednich systemów zarządzania. Bez nich polskie firmy nie mają czego szukać na rynkach zagranicznych — twierdzi Ryszard Fus.

Unijny standard

Dla przykładu — Transsystem posiada zintegrowany system zarządzania, łączący normy zarządzania jakością wg ISO 9001:2000, zarządzania środowiskowego wg ISO 14001, zarządzania BHP wg PN-N-18001 (OHSAS 18001), rozszerzony o systemy jakości dla przemysłu samochodowego VDA 6.4 i QS 9000 TES. Kieruje się także zasadami TQM (zarządzanie przez jakość). Firma od lat eksportuje około 95 proc. swoich wyrobów zarówno na rynek europejski, jak i do Ameryki Północnej, Azji oraz Afryki. Jej klientami są fabryki największych światowych koncernów samochodowych, takich jak GM, Daimler Chrysler, Audi, BMW, Daewoo, FIAT, Ford, Mercedes, Seat, Volkswagen, Volvo czy Renault.

Nadal to znak ISO 9001:2000 jest jednym z podstawowych wyznaczników poziomu firmy i jakości jej produktów — chociaż nie obligatoryjnym.

— Jednak na unijnym rynku posiadanie certyfikatu jest już standardem i nie zapewnia przewagi konkurencyjnej. Co ciekawe, certyfikat ISO jest bardzo przydatny na rynku rosyjskim. Tam stanowi dodatkową kartę przetargową w rozmowach z klientami —opowiada Krzysztof Poniecki, główny specjalista ds. zarządzania jakością w Grupie Atlas.

Zapewnia, że na rynku unijnym podstawowe znaczenie dla wyrobów budowlanych mają przepisy dotyczące dopuszczenia ich do obrotu i stosowania. Zgodnie z nimi, produkty powinny posiadać oznakowanie CE.

— Tylko wyroby opatrzone tym symbolem mogą być oferowane na tamtejszym rynku, dlatego dla przedsiębiorstwa chcącego na nim działać, priorytetowe znaczenie ma spełnienie wymagań w tym właśnie zakresie — mówi Krzysztof Poniecki.

Rośnie rola BHP

Obok ISO 9000 i coraz bardziej popularnego ISO 14000 rośnie także znaczenie SZJ BHP. I chociaż system zarządzający bezpieczeństwem i higieną pracy nie jest tak znaczący dla partnerów i kontrahentów jak ISO, może ułatwić polskim firmom współpracę z zachodnimi partnerami.

— Wprowadzenie uniwersalnego systemu zarządzania BHP, opartego na brytyjskich wzorcach — co uczyniliśmy dopiero w tym roku — pogłębi zaufanie kontrahentów do naszej firmy. Do tej pory, kiedy nasi pracownicy wyjeżdżali na zagraniczne budowy, musieli przechodzić na miejscu szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy. Teraz to już nie jest konieczne. Każdy pracownik wie jakie czyhają na niego zagrożenia i zna procedury stosowane w sytuacjach kryzysowych. Dzięki temu oszczędzamy czas, pieniądze i od razu możemy zająć się powierzonymi zadaniami — opowiada Ryszard Fus.