Europa i Polska zaniedbały swój przemysł obronny. To uboczny skutek tzw. dywidendy pokoju, czyli czasu, w którym kraje ograniczały wydatki na uzbrojenie, przeznaczając więcej pieniędzy na inne cele, w tym społeczne. Wybuch wojny w Ukrainie w 2022 roku i zmiana w polityce Białego Domu, jaka nastąpiła po ubiegłorocznych wyborach w USA, zmusiły kraje UE do zmiany podejścia.
Odbudowa potencjału europejskiego i krajowego sektora obronnego była jednym z najczęściej przewijających się w dyskusjach panelowych Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Europejska segmentacja w przemyśle
- Stajemy przed głównym pytaniem, czy chcemy budować europejski przemysł obronny, czy przemysł obronny w Europie – mówił w czasie panelu „Przemysł obronny w Europie” wiceminister aktywów państwowych Konrad Gołota. Według niego transformacja europejskiego przemysłu obronnego wymaga fundamentalnej zmiany podejścia do współpracy między krajami członkowskimi.
Podkreślał fundamentalną różnicę między przemysłem obronnym w Europie a europejskim przemysłem obronnym. Obecnie funkcjonujemy w modelu, w ramach którego każdy kraj rozwija własne zdolności produkcyjne często bez odpowiedniej synergii i współpracy międzynarodowej.
– Dzisiaj mamy przemysł obronny w Europie, nie ma synergii, dzisiaj współpraca jeśli jest, to jest bardziej licencyjna, a te licencje mają różny zakres. Natomiast mało jest wspólnych projektów, mało jest też myślenia w kontekście europejskim o tym, co oznaczają łańcuchy logistyczne, łańcuchy dostaw, możliwości produkcji specjalizacji w poszczególnych krajach – argumentował Konrad Gołota.
Problem staje się szczególnie istotny w kontekście ogromnych nakładów finansowych planowanych na obronność. Wiceminister podkreślał, że bez przemyślanej strategii integracji europejskiego przemysłu obronnego istnieje ryzyko, że miliardy euro zostaną wydane nieefektywnie
Standaryzacja i specjalizacja
Jednym z kluczowych elementów transformacji europejskiego przemysłu obronnego, zdaniem wiceministra Gołoty, powinna być standaryzacja sprzętu.
– Rewolucyjną rzeczą byłoby, gdybyśmy ustandaryzowali lufy do 155 mm – wskazywał Konrad Gołota.
Wiceminister przypominał, że na wyposażeniu europejskich armii jest ponad dwadzieścia rodzajów czołgów. To efekt tego, że w Europie budowano osobne przemysły na poziomie krajów członkowskich.
Kolejnym istotnym aspektem jest specjalizacja poszczególnych krajów w konkretnych obszarach obronności. Polska, jak podkreśla wiceminister aktywów państwowych, ma szczególne kompetencje w zakresie wyposażenia dla wojsk lądowych.
– Oczywiście każdy kraj chce mieć do pewnego stopnia autonomię w ramach tego, co jest na jego terytorium budowane i chce mieć jak największy zakres własnych produktów. Jednocześnie, upraszczając, my dzisiaj, polska myśl techniczna, nie wybudujemy myśliwca szóstej generacji. Jesteśmy za to lepsi w innych dziedzinach – stwierdził wiceminister.
Polska też musi zadbać o swój przemysł
Polska nie jest wyjątkiem na europejskiej mapie przemysłu obronnego. Na razie jesteśmy liderem pod względem wydatków zbrojeniowych: według firmy doradczej Deloitte w ciągu najbliższych 11 lat wydamy na obronność prawie 2 bln zł. Mariusz Ustyjańczuk, partner w Deloitte odpowiedzialny za sektor obronny oraz współautor raportu „Inwestycje obronne Polski", w rozmowie z PB zwraca uwagę na to, jak szybko wzrosły nakłady w ostatnich latach. Przypomina, że w tym roku ma to być 4,7 proc. PKB, czyli ok. 187 mld zł.
Partner w Deloitte podkreśla, że w sektorze przemysłowym mamy jeszcze dużo lekcji do odrobienia. Jego zdaniem transformacja polskiego przemysłu obronnego musi obejmować zarówno inwestycje w istniejący przemysł krajowy, jak też współpracę z firmami międzynarodowymi obecnymi w Polsce.
– To jest szukanie partnerów i tworzenie joint ventures, które będą w stanie dostarczyć nam technologię. Natomiast produkcja powinna się w dużej mierze odbywać w Polsce – zaznacza ekspert.
Zwraca uwagę, że Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad Narodową Strategią Przemysłu Obronnego, która ma określić, jakie zdolności produkcyjne powinny być utrzymywane w kraju.
– Z tej strategii powinno wynikać, jakie zdolności powinniśmy mieć i utrzymywać w kraju. Powinna też przewidywać, jaka część tych zdolności będzie realizowana przez przedsiębiorstwa państwowe, jaka może być realizowana przez przemysł prywatny, co możemy czy powinniśmy kupować za granicą – wylicza Mariusz Ustyjańczuk.
Bez prywatnego kapitału ani rusz
Eksperci zgodnie podkreślają, że transformacja sektora obronnego wymaga zaangażowania kapitału prywatnego. Zdaniem Mariusza Ustyjańczuka doświadczenia z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych pokazują, że znaczna część przemysłu obronnego może funkcjonować w rękach prywatnych, pozostając jednocześnie strategiczną z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.
– Zdecydowanie uważam, że kapitał prywatny powinien się zaangażować i powinniśmy dać mu przestrzeń, żeby przyspieszyć pewne działania i tę transformację, o której wspominałem – podkreśla ekspert Deloitte.
Jednocześnie wskazuje, że działalność w sektorze obronnym musi pozostać regulowana, nawet jeśli wykonuje ją kapitał prywatny.
- Nie możemy pozwolić, żeby każdy podmiot na rynku mógł i był w stanie produkować czy handlować bronią lub amunicją. To musi być pod kontrolą państwa - mówi Mariusz Ustyjańczuk.