„PB”: Z projektowanych przepisów, które mają unormować kompleksowo pracę zdalną, wynika, że wiele kwestii ustawodawca pozostawi do uzgodnień wewnątrzzakładowych, czyli ze związkami zawodowymi, przedstawicielami ogółu zatrudnionych czy wprost z konkretną osobą, która będzie w takim trybie wykonywać obowiązki. Czy to znaczy, że podczas prac nad projektem, a trwały one dość długo, ścierało się wiele odmiennych koncepcji i trudno było znaleźć złoty środek np. co do określenia zasad rekompensowania kosztów ponoszonych przez pracownika?
Iwona Michałek, wiceminister rozwoju, pracy i technologii:
Prace nad przygotowaniem nowelizacji Kodeksu pracy dotyczącej wprowadzenia do niego na stałe pracy zdalnej trwały od września. Spotykaliśmy się na forum Rady Dialogu Społecznego kilkanaście razy. Organizacje związkowe również same odbyły wiele spotkań z pracodawcami. Podczas tych dyskusji przedstawiano różne stanowiska. Przygotowany projekt to wynik intensywnych rozmów i negocjacji. Niektóre rozwiązania w nim zawarte są akceptowane zarówno przez stronę pracowników, jak i pracodawców. Przy czym uznaliśmy, że nie byłoby wskazane szczegółowo regulować każdy aspekt. Trudno bowiem przewidzieć w ustawie wszystkie możliwe sytuacje. Naszym zdaniem właściwe będzie przekazanie pewnych kwestii do ustaleń na szczeblu zakładowym i dajemy taką prawną możliwość. Uważamy, że nie można zakładać zbyt sztywnego gorsetu na obie strony, bo to nie służy wzajemnym relacjom. Dlatego niektóre zagadnienia pozostawiamy do rozwiązania między pracodawcą i pracownikami lub między pracodawcą a organizacją związkową. Trzeba pamiętać, że firmy różnie działają, mają różne warunki i kulturę pracy. Same wiedzą najlepiej, jak tę pracę zdalną wykonywać, żeby była korzystna dla obu stron.

Co było największym punktem zapalnym, najtrudniejszym do wypracowania wspólnego stanowiska?
Mamy spore doświadczenia z poprzednich lat, m.in. z telepracy oraz z pracy zdalnej od wybuchu pandemii, gdy wiele zakładów przeszło na nią lub zastosowało system hybrydowy. W ministerstwie również ją stosujemy i widzimy, że to się sprawdza. Podczas posiedzeń Rady Dialogu Społecznego dużo dyskusji wywoływał wspomniany wcześniej zwrot kosztów. Na ten temat toczyło się najwięcej rozmów i w tej sprawie trzeba było doprowadzić do kompromisu. Zgodnie z projektem firmy pokryją wydatki związane z zapewnieniem materiałów i narzędzi pracy, a także z dostępem do internetu czy zużyciem energii elektrycznej. Forma rekompensaty, jej wysokość i ewentualne inne opłaty do zwrotu zostaną określone w wewnętrznych regulaminach.
Tylko w wyjątkowych, nadzwyczajnych sytuacjach, jak chociażby epidemia, pracodawca będzie mógł wydać polecenie wykonywania pracy zdalnie. W normalnych warunkach w zasadzie ma być świadczona z woli pracownika za zgodą przełożonych. Czy tylko on powinien wyjść z taką inicjatywą? Czy firma może go ubiec i sama zaproponować ten tryb pracy?
Obie strony mogą złożyć taką propozycję. Doświadczenia ostatnich miesięcy pokazują, że najczęściej z taką inicjatywą wychodzą pracownicy. Niemniej jednak pracodawcom też dajemy taką możliwość. Chcemy wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodzin. Wielu rodziców małych dzieci chce i może pracować zdalnie – i zakładamy, że będą korzystać z nowych przepisów. Doskonale wiemy, że nie wszystkie sprawy rodzinne wymagają wzięcia np. urlopu, da się je pogodzić z obowiązkami zawodowymi, które można efektywnie wykonać, nie jadąc do miejsca stałej pracy. Myślę, że to będzie służyło obu stronom. Takie rozwiązania są z powodzeniem stosowane na świecie i są oczekiwane także w naszym kraju.
Zatem do pracy zdalnej nie można przymusić, chociaż pracodawca ma prawo ją zaproponować. W uzasadnieniu do projektu stwierdziliście, że niektórym firmom przyniesie ona wymierne oszczędności, np. dzięki zmniejszeniu wynajmowanych powierzchni. Co będzie, jeśli z tych względów taka praca zostanie narzucona? Ktoś to skontroluje?
Tak. Państwowa Inspekcja Pracy.
Rozumiem, że szykują się zmiany w ustawie o inspekcji. Otrzyma ona nowe zadanie – kontroli stosowania przepisów o pracy zdalnej.
Obecnie prowadzimy z inspekcją rozmowy na ten temat.
Jednym z podstawowych obowiązków pracodawcy jest zapewnienie bezpiecznych warunków pracy. W przypadku zdalnej jego rolą będzie ocenić potencjalne zagrożenia i poinstruować, jakie normy powinno spełniać miejsce jej wykonywania. Natomiast zadanie odpowiedniej organizacji stanowiska i odpowiedzialność za to spadnie na pracownika. Czy nie obawia się pani, że w razie wypadków dojdzie do sporów o to, kto się do nich przyczynił?
Nie wszystkie sytuacje da się przewidzieć w ustawie. W przypadku pracy zdalnej trzeba mieć świadomość, że nie wolno zaburzyć czyjegoś miru domowego i wchodzić w sferę jego prywatności.
I co to może oznaczać?
Wielokrotnie dyskutowaliśmy o tych sprawach podczas posiedzeń Rady Dialogu Społecznego. Dotychczasowa praktyka pokazuje, że strony uzgadniały między sobą zasady przekroczenia progu domu przez pracodawcę. W projekcie zapisaliśmy, że to on dostarcza materiały i narzędzia. Ponosi również koszty ich instalacji i konserwacji. Zapewnia pomoc techniczną oraz instruktaż. Powinien też mieć prawo weryfikacji miejsca zamieszkania pracowników i móc z nimi ustalić, w jaki sposób ma być ona przeprowadzana. Nowela przewiduje też możliwość organizowania szkoleń BHP w sposób zdalny. Przedsiębiorców czekają nowe obowiązki związane z bezpieczeństwem pracownika zdalnego. Aby ułatwić proces przygotowania stanowiska do wykonywania pracy zdalnej, pracodawca będzie musiał sporządzić ocenę ryzyka zawodowego, w tym zagrożeń, które pracownik może najczęściej napotkać w miejscu swojego zamieszkania.
Wspomniała pani o kontrolowaniu pracowników. Jak pracodawca ma zapanować nad czasem pracy, która nie jest wykonywana pod jego okiem, czasami przeplata się z obowiązkami domowymi i się wydłuża? Przekroczenie norm zobowiązuje do wypłaty dodatku za nadgodziny.
Zapewne będą do tego wykorzystane możliwości porozumiewania się drogą elektroniczną i wprowadzenia np. obowiązku logowania się o określonej porze do poczty służbowej czy systemu firmowego, a także wewnątrzzakładowe zasady komunikacji. To pracodawcy i pracownicy muszą między sobą uzgodnić.
Czas więc pokaże, czy umiemy porozumieć się i unikniemy wielu sporów.
Po długim czerwcowym weekendzie wyruszam w Polskę. Będę omawiać projektowane przepisy ze wszystkimi środowiskami. Wysłucham postulatów pracodawców. Mamy jeszcze czas na wniesie poprawek, ponieważ konsultacje nadal trwają.