Od dziecka uwielbia biżuterię, torebki i rozmaite dodatki. Kiedyś jednak wybierała nowoczesne wzornictwo. Minęły lata, zanim zaczęła doceniać styl vintage.
– Babcia mi mówiła, żebym zabrała jej rzeczy, kiedy odejdzie. Pamiętam, jak jej odpowiedziałam, że nie są w moim stylu, bo wolę nowoczesne przedmioty. Pewnie teraz śmieje się ze mnie z góry, widząc moją kolekcję vintage… – mówi Agnieszka Lew-Mirska, właścicielka Self Esteem Aesthetic Clinic.
Kolekcjonowanie starych i unikatowych przedmiotów stało się jej pasją. Wyszukuje je w wolnym czasie gdzie tylko może.
Podążanie za marzeniem
Od dziecka wiedziała, że chce zostać lekarką, a kiedy w trakcie studiów wyjechała do Włoch na praktyki wakacyjne, zainteresowała się medycyną estetyczną.
– Zachwycił mnie sposób, w jaki Włoszki dbają o siebie i swoją urodę, korzystają z medycyny estetycznej, wciąż zachowując naturalny wygląd – mówi Agnieszka Lew-Mirska.
Wybrała specjalizację z chorób wewnętrznych, lecz kiedy zauważyła ogłoszenie o naborze do podyplomowej szkoły medycyny estetycznej, postanowiła wrócić na studia. Przy podejmowaniu decyzji wspierał ją mąż, zachęcając, by podążała za marzeniem.
– Zawsze lubiłam zajęcia plastyczne, dużo malowałam i brakowało mi pracy manualnej w moim zawodzie. Rozwiązaniem była medycyna estetyczna – mówi Agnieszka Lew-Mirska.
Z wyróżnieniem ukończyła trzyletnie studia podyplomowe, a w kolejnych latach, jako jeden z kilku lekarzy w Polsce, prestiżową amerykańską szkołę medycyny estetycznej. Po ośmiu latach w jednej z największych warszawskich klinik zrozumiała, że chciałaby stworzyć własne miejsce.
W połowie 2022 r. otworzyła w Warszawie klinikę Self Esteem Aesthetic Clinic.
Skarb wyłowiony w sieci
Praktyki we Włoszech były dla Agnieszki Lew-Mirskiej przełomowym doświadczeniem. Uważa, że pobyt w tym kraju sprawił, że stała się bardziej otwarta i chętna do poznawania świata.
– 16 lat temu podróżowanie było trudniejsze, ale też naprawdę bardzo dużo mi dało. Zmieniło moje podejście do życia, otworzyło mnie i to wtedy pokochałam podróże. Zdecydowanie wpłynęło też na moje poczucie estetyki – mówi Agnieszka Lew Mirska.
Odwiedzanie bazarków, sklepów vintage i targów staroci stało się dla niej podróżniczą tradycją. Zawsze, gdy planuje wyjazd, stara się zarezerwować czas na poszukiwanie unikatowych, historycznych przedmiotów, szczególnie biżuterii i zegarków. Czasem znajduje wartościowe przedmioty przypadkiem – tak jak kupione za około 200 zł na platformie sprzedażowej zepsute kolczyki. Gdy zaniosła je do naprawy, okazało się, że to biżuteria z końca XVIII w., warta nawet kilka tysięcy złotych.
Stara się rozsądnie podchodzić do zakupów i nie przepłacać za rzeczy vintage – najbardziej cieszy ją upolowanie czegoś dla niej wyjątkowego czasem nawet w symbolicznej cenie. Lubi też się potargować, to dla niej emocjonujący element zakupów.
Większość jej kolekcji stanowią jednak skarby wydobyte z rodzinnych szuflad i szkatułek – na przykład wisiorek, który nosiły podczas ślubu jej mama, babcia i prababcia. Rzeczy, które dostała od rodziny, są dla niej najcenniejsze, bo dzięki nim czuje bliskość z darczyńcami.
– Zwykle szukam takich perełek na Instagramie i portalach typu Vinted czy Etsy. Dużo więcej ciekawych dodatków jest na zagranicznych stronach. Stacjonarnie warto się wybrać na warszawski targ na Kole i szukać targów w mniejszych miejscowościach. Tam znaleziska mogą być dużo ciekawsze – uważa lekarka.
Rozpoczynającym przygodę z vintage radzi, by poczytali o wzornictwie różnych okresów i korzystali z wiedzy dostępnej w sklepach vintage, które dzielą się poradnikami. Także ona szukała tam informacji, by zobaczyć, jaki styl i jakie lata najbardziej pasują do jej stylizacji. Wciąż w ten sposób zbiera informacje, na co warto zwrócić uwagę podczas poszukiwań.
– Dziś już wiem, że jeśli chodzi o biżuterię, uwielbiam lata 80., a także proste formy lat 50. i 60. W modzie zwracam uwagę na lata 80., a w meblach i dodatkach do domu – na lata 70. Takie elementy pojawiły się też w klinice. Natomiast jeśli chodzi o dawniejsze czasy, wybieram określone fasony z konkretnego okresu, na przykład wiktoriańskiego, gdzie jest dużo ozdób roślinnych. Podobają mi się tylko połączone z prostymi formami: kwadratem, prostokątem – na przykład broszka w kształcie strzałki z lekkim elementem roślinnym. Kupuję rzeczy vintage, by z nich korzystać, więc bardziej od ich wartości liczy się to, czy trafią w mój gust i pasują do stylizacji. Mam podejście: mniej znaczy więcej. Ma być stylowo, podkreślać mój charakter i unikalność, ponadczasowo i z klasą – mówi Agnieszka Lew-Mirska.
Kolekcjonowanie przeszłości
Nie wyklucza, że kiedyś sprzeda wybrane przedmioty, lecz na razie kolekcja ma dla niej wymiar sentymentalny – wiąże się z bliskimi osobami, pamiątkami z podróży, docenieniem się za ważne wydarzenia czy osiągnięcia.
– Te przedmioty sprawiają mi radość, kiedy na nie patrzę i kiedy je zakładam. Na razie kolekcję tylko powiększam – tłumaczy Agnieszka Lew-Mirska.
Uważa, że rzeczy sprzed dekad są dobrej jakości, często wykonane o wiele lepiej niż to, co dziś można znaleźć w sklepach. Fascynują ją też historie, które się z nimi wiążą, dlatego jeśli ma możliwość, wypytuje o przeszłość konkretnej rzeczy. Swoją pasją zaraziła nastoletniego syna, który wybierając upominek dla mamy, kupuje np. klipsy z lat 80. XX w.
– Mam słabość do tych przedmiotów, ponieważ są unikatowe i bardzo wyjątkowe. Wspaniale tworzą unikalny styl i podkreślają charakter. Moich zdobyczy nie trzymam jedynie w szkatułce – często wykorzystuję je w codziennych stylizacjach. Cieszy mnie wzrost zainteresowania jakościowymi przedmiotami vintage. To dobry znak – mówi Agnieszka Lew-Mirska.
Uwielbia oglądać dizajn minionych lat, więc stara się edukować – czytać, odwiedzać wystawy, np. okresowe w Muzeum Narodowym w Warszawie, czy oglądać programy o wzornictwie. Często podróżuje na międzynarodowe kongresy branżowe, na których wykłada. Zawsze stara się znaleźć przy okazji czas, by odwiedzić targi, sklepiki lub muzea. Niedawno była w Galerie d’Apollon w paryskim Luwrze na wystawie królewskiej kolekcji zastawy i francuskich klejnotów koronnych. Spektakularne XIX-wieczne komplety biżuterii z tej kolekcji obejmują elementy ze szmaragdów i diamentów, które niegdyś należały do cesarzowej Marii Ludwiki.
Kiedy nie pracuje i nie poszukuje rzeczy vintage, wybiera się na wycieczki rowerowe z rodziną, odwiedzając po drodze ciekawe knajpki i restauracje. Jej ulubionym miejscem są Włochy i podczas każdej wizyty w tym kraju stara się zwiedzać nowe miejscowości, zwłaszcza małe i wciąż niekomercyjne miasteczka. W ostatnim czasie zainteresowała ją też Korea, którą odwiedziła służbowo i tak się nią zafascynowała, że planuje tam wrócić.
– Za 10 lat chciałabym nie tylko usiąść i pogratulować sobie, że odhaczyłam swoje zawodowe marzenia, lecz także mieć większą przestrzeń na realizację planów niezwiązanych z karierą. Chciałabym mieć więcej czasu dla rodziny, na poszukiwanie dodatków vintage i dobre jedzenie – konkluduje Agnieszka Lew-Mirska.