Część ekspertów oraz mediów uznała decyzję rządu Angeli Merkel za niezwykle drogi prezent wyborczy przed wyborami do Bundestagu w 2009 roku.
Jeśli rządowy projekt zaakceptuje Bundestag, od 1 lipca tego roku 20 milionów niemieckich emerytów otrzyma wyższe świadczenia. Również w przyszłym roku podwyżka emerytur ma być większa, niż wynikałoby z przewidzianej w ustawie formuły waloryzacji; według tego wzoru w tym roku emeryci mieli dostać świadczenia większe jedynie o 0,46 procent.
Minister pracy Olaf Scholz tłumaczy decyzję rządu "pokoleniową sprawiedliwością", w myśl której emeryci powinni mieć udział w owocach wzrostu gospodarczego, jaki miał miejsce w minionych latach w Niemczech.
Koszty podwyżek szacowane są na około 12 milionów euro w ciągu kilku najbliższych lat. Zostaną pokryte głównie z oszczędności systemu emerytalnego. Oznacza to jednak odłożenie na później - do 2012 roku - planowanych obniżek składek emerytalnych dla pracujących.
Tegoroczna podwyżka oznacza, że średnia emerytura wynosząca niecałe 1200 euro na zachodzie Niemiec i ok. 1040 euro na wschodzie, wzrośnie od lipca o około 13 euro.
Decyzję rządu krytykują pracodawcy. Szef Federacji Przemysłu Niemieckiego Juergen Thumann ocenił w rozmowie z dziennikiem "Bild", że zwiększanie wydatków na programy socjalne oznacza mniej miejsc pracy. "To nie posuwa Niemiec naprzód. To po prostu populizm" - powiedział.
Niezadowolenia nie kryje także Związek Młodych Przedsiębiorców (BJU), któremu nie podoba się odłożenie obniżki składek emerytalnych.