Nowy gracz chce postawić na polską bukmacherkę. W tym tygodniu do UOKiK trafił wniosek w sprawie koncentracji, dotyczący spółki Totolotek, należącej do greckiej grupy Intralot. Złożyła go spółka XTIP Polska, joint venture niemieckiej grupy Gauselmann i polskiej firmy inwestycyjno-konsultingowej TMT Investments.

— Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o naszych konkretnych planach wobec Totolotka. Na razie czekamy na zgodę UOKiK na dokonanie koncentracji. Mamy nadzieję, że zostanie wydana szybko, bo spółki, które tworzą joint venture, nie prowadzą obecnie biznesu w polskiej branży bukmacherskiej — mówi Kamil Kliniewski, prezes XTIP Polska.
Niemiecki gigant
Grupa Gauselmann jest już obecna na polskim rynku w innej branży — to czołowy dostawca automatów dla Totalizatora Sportowego i jego nowej sieci salonów gier. Fundamentem biznesu grupy jest sieć kasyn pod szyldem Merkur, których w Niemczech jest ponad 300. W branży bukmacherskiej grupa Gauselmann działa w Niemczech (pod szyldem XTIP), w Austrii i Danii (jako Cashpoint) i w Belgii (jako Betcenter). Jej twarzą jest piłkarz Lukas Podolski.
— Grupa Gauselmann to poważny inwestor, dysponujący nie tylko dużymi pieniędzmi, ale też bukmacherskim know-how. Zatrudnia 13 tys. osób, prowadzi biznesy w ponad 110 krajach, z przychodem około 3,5 mld EUR rocznie. Spółki, będące w grupie Gauselmann, finansują się wyłącznie z kapitałów własnych, nie korzystając z żadnego finansowania zewnętrznego, co daje duży komfort na rozwój biznesu — mówi Kamil Kliniewski.
TMT Investments ma w portfelu „szereg inwestycji w różnych branżach, w tym w branży hazardowej poza Polską oraz w branży technologicznej i blockchain”.
— Jest to spółka, która również nie korzysta z żadnego finansowania zewnętrznego. Wejście takich inwestorów do Totolotka na pewno może dużo zmienić w krajobrazie polskiej bukmacherki. Planujemy zainwestować nawet 100 mln zł w rozwój. Uważamy, że stworzymy w Polsce w kolejnych latach ponad 1000 miejsc pracy — mówi Kamil Kliniewski.
Szef XTIP Polska jest dobrze znany inwestorom z warszawskiej giełdy. Kilka lat temu był prezesem i znaczącym akcjonariuszem produkującej artykuły higieniczne Hygieniki, która zmieniła nazwę na Kerdos Group i zbankrutowała na skutek nieudanej próby zbudowania biznesu drogeryjnego pod szyldem Dayli.
Branżowe przetasowania
Totolotek działa na polskim rynku od ponad dwudziestu lat, a od 2005 r. wchodzi w skład notowanej na giełdzie w Atenach grupy Intralot. Ma ponad 250 punktów stacjonarnych, ponadto prowadzi działalność w internecie.
Od dłuższego czasu wymieniany był jako spółka, która może zmienić właściciela. W ostatnich latach regularnie notował straty. Zgodnie z danymi z KRS w 2017 r., gdy wszystkim legalnym firmom bukmacherskim mocno skoczyły przychody w związku z wprowadzeniem blokad stron internetowych operatorów zagranicznych, miał 349 mln zł przychodów, czyli o dwie trzecie więcej niż rok wcześniej. Miał jednak 14 mln zł straty na poziomie netto, a w ostatnich pięciu latach skumulowana strata na tym poziomie przekroczyła 60 mln zł.
— Totolotek od lat przynosił straty i od lat był na sprzedaż. Odkupienie go to jeden z najprostszych sposobów na wejście na polski rynek bukmacherski — nie trzeba się starać o licencję i budować biznes od zera, choć z drugiej strony trzeba wziąć na siebie długi. Sensownym scenariuszem dla kupującego mogłoby być odsprzedanie nazwy Totalizatorowi Sportowemu, który prowadził już kiedyś rozmowy w sprawie przejęcia Totolotka, i kontynuowanie działalności pod własnym szyldem — słyszymy od menedżera dużej firmy bukmacherskiej.
Zgodnie z wykazem dostępnym na stronach Ministerstwa Finansów, obecnie 10 spółek posiada zezwolenie na urządzanie i prowadzenie zakładów wzajemnych w punktach stacjonarnych, a 14 — w internecie. Rynkowym liderem jest STS, kontrolowany przez rodzinę Juroszków. Jego największym konkurentem jest należąca do funduszu Penta Fortuna. © Ⓟ