Niemcy zarabiają na zaległościach
UE wymaga od Polski potwierdzenia certyfikatów
SĄSIEDZI ZZA ODRY GÓRĄ: Zdaniem Andrzeja Sulińskigo, zastępcy dyrektora PCBC w certyfikacji celują szczególnie firmy niemieckie, które opanowały większość naszego rynku certyfikatów CE. Podobnie wygląda sytuacja w innych państwach Europy Środkowej i Wschodniej. fot. Małgorzata Pstrągowska
Certyfikaty, uzyskane przez polskie firmy, w Unii Europejskiej wymagają potwierdzenia. Inaczej mogą być one nie uznawane na terenie państw Piętnastki. Tym potwierdzeniem są certyfikaty CE, których nie ma prawa przyznawać żadna polska jednostka audytorska. Wykorzystują to głównie firmy niemieckie.
Integracja z Unią Europejską wymaga od naszego kraju dopracowania wielu zagadnień w zakresie systemu potwierdzania bezpieczeństwa i jakości. Kwestie te regulują dyrektywy „Nowego podejścia”, opracowane przez Komisję Europejską. Jednolity system potwierdzania jakości w Unii Europejskiej funkcjonuje od 1985 roku, jednak nadal podlega przeobrażeniom. Idea certyfikacji zakładała, iż potwierdzenie spełnienia wymogów w jednym kraju członkowskim UE będzie równoznaczne z uznawaniem go w pozostałych. To udogodnienie nie dotyczy wszak firm spoza Unii. Bez certyfikatu CE nie można myśleć o działalności na wspólnym rynku.
Zyskują inni
Zamiłowanie instytucji europejskich do regulowania wszystkiego co się da uregulować dotyka również polskich przedsiębiorców. Do tej pory każda polska firma, nawet posiadająca certyfikat z serii ISO 9000, musi się poddać ocenie autoryzowanej jednostki potwierdzającej zgodność z normami CE. Niestety, nie ma polskich jednostek uprawnionych do wykonywania takich potwierdzających audytów. Z tego względu, najlepszy interes na europejskich zapędach naszych przedsiębiorców robią firmy zza Odry.
Zdaniem dyrekcji Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji (PCBC), niekorzystna dla naszego kraju sytuacja ulegnie zmianie po uzyskaniu przez tę firmę statutu akredytowanej jednostki certyfikującej, której świadectwa honorowane są we wszystkich krajach członkowskich.
— Nasz obecny status nie pozwala nam na dokonywanie oceny zgodności z dyrektywami Komisji Europejskiej tak, aby były one uznawane w całej Europie. Mam nadzieję, że po uzyskaniu takiej możliwości, będziemy mogli konkurować z Niemcami w świadczeniu usług nie tylko w Polsce, ale także poza granicami — twierdzi Wojciech Henrykowski, dyrektor PCBC.
Dużo do zrobienia
Aby ułatwić nam dostosowanie systemów oceny zgodności z normami europejskimi, Komisja Europejska przygotowała „Białą Księgę” zawierającą wytyczne tego procesu. Do wyprostowania pozostaje przede wszystkim kwestia akredytacji jednostek certyfikujących, których działa w Polsce ponad 40. W dodatku posługują się one różnorodnymi systemami oceny zgodności z normami CE. Podobne problemy stoją przed nieobowiązkową normą jakości, oznaczoną symbolem Q.
— Nadawany przez nas znak Q jest formą promocji krajowych wyrobów o bardzo dobrej jakości. Podobne działania podejmowane są indywidualnie przez inne kraje UE. W najbliższej przyszłości planowana jest unifikacja narodowych norm w jeden system potwierdzania jakości — mówi Andrzej Suliński, zastępca dyrektora PCBC.
Ocena aktualnej sytuacji w dziedzinie harmonizacji prawa polskiego z przepisami Unii Europejskiej oraz stan krajowego systemu badań i certyfikacji jest tematem odbywającej się w czwartek konferencji „Wspólna jakość. Wspólny zysk”. Tematem konferencji jest Europejski Tydzień Jakości oraz Światowy Dzień Jakości. Głównym celem imprezy jest popularyzacja działań w sferze poprawiania jakości i promocja polskich firm wyróżnionych certyfikatami ISO oraz Polską Nagrodą Jakości.