Z najnowszego badania przeprowadzonego przez Niemiecką Izbę Gospodarczą wynika, że liczba niemieckich firm planujących zwiększenie inwestycji na Węgrzech osiągnęła najniższy poziom od objęcia władzy przez Viktora Orbána w 2010 roku. Powodem są słabe perspektywy gospodarcze i niski popyt krajowy, które odstraszają nawet najbardziej obecne na rynku zagraniczne firmy.
Zaufanie biznesu do węgierskiej gospodarki jest obecnie na bardzo niskim poziomie. To niepokojący sygnał dla rządu Orbána, który liczy na wzrost gospodarczy rzędu 2,5 proc. w 2025 roku – prognoza ta może się jednak okazać zbyt optymistyczna.
Tymczasem ostatnie dane pokazały, że węgierska gospodarka pogrążona jest w stagflacji – produkcja w pierwszym kwartale nie wykazała wzrostu rok do roku, a inflacja osiągnęła najwyższy poziom w całej Unii Europejskiej. Sytuacja ta nie tylko tłumi konsumpcję wewnętrzną, ale również zniechęca inwestorów zagranicznych.
Niemcy pozostają największym zagranicznym inwestorem na Węgrzech, jednak stagnacja największej gospodarki Europy oraz wysoka inflacja w regionie po inwazji Rosji na Ukrainę mocno obciążają węgierski model rozwoju.
Według raportu, niemieckie firmy inwestowały na Węgrzech średnio od 2 do 3 mld EUR rocznie w ciągu ostatnich 10 lat. Jednak obecnie aż 74 proc. ankietowanych firm uznało słaby popyt za główne ryzyko w nadchodzących 12 miesiącach.
Na niekorzystne prognozy nakładają się także napięcia handlowe między USA a Unią Europejską. Badanie zostało przeprowadzone jeszcze przed ogłoszeniem nowych ceł przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
Dodatkowo, węgierski bank centralny – utrzymujący najwyższą w UE stopę procentową na poziomie 6,5 proc. – ostrzegł, że rosnące bariery handlowe i cła zwiększają ryzyko zarówno dla wzrostu gospodarczego, jak i stabilności cen, apelując o zachowanie ostrożności w prowadzeniu polityki gospodarczej.