NIK miażdży system kontroli przesyłek z Chin

opublikowano: 07-12-2020, 20:00

System nadzoru zakupów przysyłanych z Chin nie działa. Fiskus o tym wie, choć kontroluje: 1 proc. listów i 4 proc. paczek rocznie

Z artykułu dowiesz się:

  • jakie są wnioski NIK z kontroli państwowego nadzoru nad przesyłkami z Chin
  • ile i dlaczego traci na tym państwo
  • kto jest winien zaniedbań i jak można naprawić sytuację

Marian Banaś, szef Najwyższej Izby Kontroli (NIK), gani Mariana Banasia, za okres kiedy był szefem Krajowej Administracji Skarbowej (KAS). Za co? Ani on, ani minister finansów nie zapewnili „skutecznego wykonania przez organy celno-skarbowe zadań związanych z dopuszczeniem do obrotu towarów w przesyłkach pocztowych i kurierskich i deklarowanych niskich wartościach przywożonych z spoza UE”. Dalej Izba jednak chwali KAS, że „rzetelnie rozpoznała” potrzeby systemu związane z koniecznością uszczelnienia VAT w obrocie e-commerce z chińskimi platformami. Efekt jest jednak taki, jak w słynnym powiedzeniu słynnego rosyjskiego polityka: chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze. System ściągania podatków od przesyłek z Chin nie tyle jest dziurawy jak rzeszoto, co charakteryzuje się zupełną dysfunkcjonalnością. Wiedzą o tym celnicy i pocztowcy. Wiedzą doskonale Chińczycy i odbiorcy z Polski.

Gra w Chińczyka
Gra w Chińczyka
Służby skarbowe kontrolują tylko 1 proc. przesyłek i 4 proc. paczek pod kątem wymaganych podatków. Reszta jest zwalniana z danin. Powody są różne
China Stringer Network / Reuters / Forum

NIK opublikowała właśnie wyniki kontroli nadzoru nad przesyłkami spoza Unii, czyli głównie Chin. Została ona przeprowadzona w okresie 2018 - I połowa 2019 r., czyli w doskonałym momencie, kiedy fala spakowanego w koperty towaru z Dalekiego Wschodu zaczęła wzbierać. Zalewa ona nie tylko Polskę, ale całą Unię. NIK podaje, że dynamika przyrostu korespondencji z Chin wynosi 10-15 proc. rocznie. W przypadku Polski co roku wpływa do nas kilkanaście milionów przesyłek i paczek. Zgodnie z przepisami, w każdym przypadku, gdy w środku znajduje się towar, niezależnie od wartości, odbiorca zobowiązany jest zapłacić VAT. Od opłat celnych zwolnione są przesyłki o wartości do 150 EUR. Tyle teoria. Jak to wygląda w praktyce?

Skala wpływów z tytułu VAT od przesyłek z Chin jest więcej niż skromna – kilkanaście milionów złotych rocznie. Bynajmniej nie dzieje się tak dlatego, że zapakowane w nich produkty są tak niewielkiej wartości. Po prostu służby celno-skarbowe nie są w stanie „przerobić” masy korespondencji wymagającej kontroli i opodatkowują tyle, ile mogą.

I tak się nie opłaci

NIK podaje, że pracownik Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego (MUCS), przez który przechodzi 85 proc, obrotu pocztowego, w ciągu 15-20 sekund musi zadecydować, czy przesyłkę zatrzymać do dalszej kontroli, czy oddać listonoszowi celem doręczenia do nabywcy. Nie ma tu miejsca na specjalne deliberacje i rozważania, ponieważ dziennie przez ręce pracowników MUCS przechodzi 30-50 tys. listów i każda zwłoka może doprowadzić do zakorkowania urzędu. Przesłanki do podjęcia decyzji są bardzo wątłe. Urzędnik szacuje wartość na podstawie informacji załączonej do przesyłki. W połowie przypadków są one nieprawdziwe, nieczytelne, lub ich nie ma. Tam, gdzie informacja jest, sens uruchamiania procedury podatkowej jest wątpliwy, gdyż koszty manipulacyjne mogą być wyższe niż wartość podatku.

Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy celnicy wiedzą, że powinni działać zgodnie z procedurą i nakładać podatki, a nie robią tego przez wzgląd na zdrowy rozsądek i traktują przesyłki z towarem jako niepodlegające opodatkowaniu. NIK podaje przykład Oddziału Celno-pocztowego w Lublinie, który puścił dalej zamówienia z Chin oznaczone jako „prezent”, z tym że przesłane do przedsiębiorcy. Dwa inne zawierały informację, że jest to przesyłka e-commerce.

„Kierownik Oddziału wyjaśnił, że z uwagi na niskie wartości tych przedmiotów, naliczone należności podatkowe oraz opłaty dodatkowe przewyższyłyby wartość towarów. W efekcie, odbiorca nie podjąłby tej przesyłki. Wskazał także, że takie sytuacje zdarzają się coraz częściej” – czytamy w raporcie.

Armia kontrolerów

Chińscy nadawcy oraz odbiorcy w Polsce uprawiają rodzaj gry ze służbami celnymi. Są to często triki równie czytelne jak reklamy piwa bezalkoholowego, np. wspomniany patent na prezent, próbki towaru (nie podlegają opodatkowaniu), oczywiste tak samo dla celników. Są też sposoby, które umykają fiskusowi, np. wprowadzenie towaru najpierw do jednego z krajów UE, gdzie obowiązuje (jeszcze) zwolnienie z VAT dla towarów o wartości do 22 EUR, a potem do Polski lub podział zamówienia na kilka paczek celem obniżenia wartości. NIK podaje przykład: chiński nadawca wysłał zamówiony towar w siedmiu przesyłkach. Jedna z nich została przesłana przez urząd w Warszawie do oddziału w Lublinie, gdzie po weryfikacji na odbiorcę został nałożony podatek. Pozostała szóstka trafiła do MUCS, gdzie w trakcie 20-sekundowej weryfikacji dostały pieczątkę „zwolnione”.

Szef MUCS tłumaczy NIK, że gdyby miał sprawdzać każdą przesyłkę zgodnie z przepisami, potrzebowałby dodatkowe 1,5-2 tys. etatów.

1 proc. sprawdzonych paczek

Najgroźniejszym i najprostszym sposobem na uniknięcie podatku jest zadeklarowanie, że w przesyłce jest towar, ale nikłej wartości. Stosowany jest zarówno w przypadku listów jak i paczek. NIK podaje przykład weryfikacji zgodności deklarowanej wartości z faktyczną. W jednym z oddziałów MUCS w 7 paczkach na 30 sprawdzonych „wartość towarów była niemal 54 razy wyższa niż zadeklarowana przez nadawców. Z kwoty 4,8 tys. zł, podwyższono wartość do kwoty 261,4 tys. zł. Ustalona przez funkcjonariuszy kwota należności celno-podatkowych wyniosła 66,4 tys. zł (należności wynikające z zadeklarowanych wartości wynosiły 1,9 tys. zł)”.

Kontrole paczek są łatwiejsze, gdyż jest ich mniej, chociaż ich liczba idzie w dziesiątki tysięcy, ale i tak tylko od niewielkiej frakcji płacone są należności podatkowe. NIK podaje, że w badanym okresie celnicy zweryfikowali zawartość tylko 4 proc. paczek i tylko 1 - słownie jeden - procent przesyłek listowych.

Fiskus już dawno wiedział

Z raportu NIK wynika, że fiskus od dawna wie, że kontrola korespondencji z Chin i należne od niej podatki to fikcja. Izba zwraca uwagę, że już w 2017 r., kiedy resort finansów podjął prace nad „Strategią Polski w zakresie uszczelniania podatku VAT z tytułu importu towarów kupionych przez Internet”, wskazywano, że „nie istnieje żaden mechanizm umożliwiający organom celno-skarbowym weryfikację, czy dana przesyłka powinna być opodatkowana”. Powodem jest „brak po stronie administracji instrumentów IT, które umożliwiłyby skuteczną analizę tych danych i przeprowadzenie analizy ryzyka”.

Gdyby jeszcze chodziło o resort finansów, to pół biedy, problem w tym, że w procesie kontroli przesyłek udział bierze Poczta Polska. To pocztowcy, zgodnie z porozumieniem zawartym jeszcze z Marianem Banasiem, szefem KAS, zobowiązali się przedstawiać celnikom posegregowane do opodatkowania przesyłki. W praktyce urzędnik skarbowy dostaje na stół stos „nieobrobionej” poczty. Bo też urzędnik pocztowy nie ma żadnych narzędzi, poza własnymi rękami i doświadczeniem, żeby dokonać podziału przesyłek.

Po pierwsze informatyzacja

Z analiz resortu finansów wynika, że bez informatyzacji całego systemu poboru podatku od przesyłek handlowych z Chin luki VAT uszczelnić się nie da. NIK zwraca uwagę, że we wrześniu 2018 r. resort przesłał Poczcie oczekiwania w kwestii elektronizacji danych w obrocie e-commerce z zagranicą. „Poczta poinformowała jednak, że na dostępnym poziomie wiedzy z tego obszaru, nie może wskazać konkretnego terminu określającego gotowość do realizacji nowych zadań”. Jak informuje NIK na przełomie 2019/20 prace organizacyjne i informatyczne były w powijakach.

Przy tej okazji obrywa się resortowi finansów, który w marcu 2018 r. powołał zespół ds. uszczelnienia poboru podatku od przesyłek z Chin. Do końca roku miał on przedstawić swoje rekomendacje. Ne było ich jeszcze momencie ukończenia kontroli NIK w połowie 2019 r.

Izba stwierdza w podsumowaniu, że opóźnienia w informatyzacji systemu poboru VAT od przesyłek z Chin pod znakiem zapytania stawiają skuteczność wdrożenia dyrektywy VAT e-commerce, która ma zacząć obowiązywać od lipca przyszłego roku. Unijne przepisy nie rozwiązują podstawowego problemu w Polsce, jakim są przesyłki o niskiej wartości. Informatyzacja i wprowadzenie elektronicznej ewidencji przesyłek to jeden z głównych postulatów NIK. Izba sugeruje podjęcie działań ponadresortowych w celu wsparcia resortu finansów i Poczty przez całą administrację. Zaleca też przeprowadzenie akcji uświadamiającej społeczeństwu konieczność płacenia podatków.

Poczta nie chce komentować ustaleń NIK, natomiast opisuje przygotowania do nowych wymogów i obowiązków jakie nałoży na nią dyrektywa. Poczta od przyszłego roku przyjmie cześć obowiązków od celników - to ona będzie zgłaszać towary w procedurze celnej, naliczać i pobierać VAT.

Do tego potrzebny będzie sprawny system obsługi przesyłek i wymiany informacji w formie elektronicznej.

„Poczta Polska obecnie intensywnie przygotowuje się do tej roli, poza sprawą dostosowania systemów informatycznych, niezbędne będzie również zapewnienie szkoleń dla pracowników, które operacyjnie będą realizowały nowe obowiązki” – informuje Poczta.

Ministerstwo Finansów nie odpowiedziało na naszą prośbę o komentarz do raportu.

Bez Poczty ani rusz
Marek Romanowski
wiceprezes Polskiego Towarzystwa Gospodarczego
Lektura raportu NIK w sprawie chińskich przesyłek o niskiej wartości jest niezwykle interesująca. Po pierwsze jasno pokazuje, na czym polega problem, potwierdzając nasze wcześniejsze analizy – obecnie obowiązujące przepisy nie są egzekwowane. Po drugie wyjaśnia, że bez współpracy Poczty Polskiej problem ten nie zostanie rozwiązany, wskazując, że to właśnie Poczta Polska nie zapewniła możliwości wykonywania obowiązków pracownikom KAS. Natomiast twierdzenie Poczty Polskiej, iż potrzeba zatrudnienia tysięcy osób, bo bez tego nie da się pobierać należnego VAT i innych opłat, nie jest prawidłowe. Sprawny pobór podatku VAT i niezależnie od tego pokrywanie kosztów jego poboru jest możliwe już dziś, spójrzmy na naszych północnych sąsiadów. Dodatkowo jeśliby wdrożyć postulowane przez PTG rozwiązania, to pobór ten byłby możliwy w sposób wysoce zautomatyzowany i bardzo efektywny.

Zadziwiającym jest opisana w raporcie NIK niemoc organów władzy, które przez lata nie potrafią zdecydować, w jaki sposób uszczelnić VAT w tym obszarze. Nie sposób nie zadać pytania, dlaczego w stosunku do polskich podatników władza jest tak sprawna, np. wprowadzając ostatnio w kilka miesięcy podwójne opodatkowanie spółek komandytowych, a w stosunku do chińskich przedsiębiorców działających w Polsce przez lata nie potrafimy pobrać miliardów złotych VAT, ani nawet ustalić jak to zrobić?

Oczywiście sprawny pobór VAT mógłby mieć wpływ na skalę wolumenu przesyłek niskiej wartości napływających do Polski, ale pamiętajmy, że na mocy postanowień Światowego Związku Pocztowego, Poczta Polska może pobierać od Poczty Chińskiej maksymalnie 70 proc. stawki krajowej i to dopiero od tego roku, wcześniej maksymalne wynagrodzenie Poczty Polskiej było niższe. W Polsce jedynie jeszcze ZUS może liczyć na tak wysokie rabaty, bo zgodnie z obwiązującym cennikiem i regulaminem usług powszechnych trzeba nadać ponad 45 mln listów zwykłych rocznie, by otrzymać 27 proc. rabatu. Mamy nadzieję, że doczekamy się kolejnego raportu NIK analizującego przesyłki niskiej wartości z Chin od tej strony, czy i na ile jest do dla Poczty Polskiej opłacalne, czy jest należycie rozliczane i wreszcie, czy Poczta Polska potrafi wyegzekwować przysługujące jej uprawnienia w tym zakresie?
© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane